Turecka Republika Cypru Północnego, nikt jej nie uznaje (poza Turcją), mają swoją flagę i większy luz niż w Turcji. Cała północna część zalana jest przez tureckie wojsko. Masa wielka, masowo czuwa nad wolnością Turków Cypryjskich. Nie ma miejscowości bez koszar! A koszary są wielkie, ogromne, naszpikowane posterunkami...
Dziś przejechaliśmy autem na pn, wykupiliśmy ubezpieczenie za 20E na 3 dni. Jechaliśmy drogą wzdłuż wybrzeża i jak zwykle zachwyciło nas Morze Śródziemne, niezliczona ilość odmian koloru niebieskiego - w którym się ono prezentuje...
Jako że nigdzie się nie spieszyliśmy, zajechaliśmy do dwóch wiosek na kawę i drugie śniadanie. W bardzo lokalnym sklepie kupiliśmy słony ser, oliwki i colę(ble) aby zjeść śniadanie nad brzegiem morza - z dala od kurortów - na dzikiej plaży wśród miejscowych. Plaże kamieniste, brzydkie, ale morze jest piękne... I jeszcze to słońce.. Teoretycznie to tu jest koniec zimy, ale dla nas 20 stopni to już całkiem udane lato.
Całkiem sporo tu białych, niektórzy nawet kupują tu domy czy mieszkania lub wynajmują na kilka miesięcy. Przeważają Anglicy i Niemcy (każdy by chciał mieć inkubator:)). Niestety duże wpływy ma tu Mafia Turecka - mają pod kontrolą kasyna i kluby uciech nocnych, które często straszą w środku pól, zarówno architektura jak i nazwą: złote dziewczyny, szalone dziewczyny, gorące dziewczyny, szybkie dziewczyny... ciekawe jacy są chłopcy? Turcy płyną na Cypr i korzystają z tego co zabronione jest w Turcji...
Dojechaliśmy do Kyrenii. Piękna miejscowość z mariną, która zawróciła mi w głowie, jedna z najładniejszych, jaką widziałam. Wąskie uliczki, stare meczety, kurortowo, ale bardzo, bardzo klimatycznie.
Znaleźliśmy nocleg z widokiem na Marinę (Cyprus Dorms, nad Set Fish Restaurant, za 25E), widok zachwycał przez cale popołudnie i wieczór. Siedzieliśmy opatuleni w koce, sączyliśmy winko i z zachwytem patrzeliśmy na łodzie, jachty, morze, knajpy i ludzi... i tak do późna w nocy.