Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Chile, Argentyna, Urugwaj 2017    Llao Llao
Zwiń mapę
2017
23
lis

Llao Llao

 
Argentyna
Argentyna, Bariloche
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19252 km
 
Po naprawdę zimnej nocy obudziło nas piękne słońce. Po śniadaniu pojechaliśmy do Bariloche aby kupić bilety do Puerto Madryn. Jest to trochę mało popularny kierunek z tego miejsca. Udało nam się jednak znaleźć przewoźnika i cieszymy się, że już jutro ruszymy dalej.
Wcześniej jeszcze kupiliśmy kartę SUBE- na komunikację miejską. Doładowuje się ją w kioskach na wybraną kwotę. Do autobusu wsiada się przednimi drzwiami, należy powiedzieć kierowcy dokąd się jedzie, a potem odbija się kartę na czytniku. Kierowca jest jednocześnie konduktorem, ustala na swoim komputerku stawkę za przejazd. Jeśli ktoś nie ma karty może poprosić kogoś z pasażerów aby odbił za niego kartę na czytniku, a w zamian oddaje gotówkę. Trochę upierdliwy i czasochłonny to system, ale z drugiej strony autobusy są całkiem w dobrym stanie i jest jakaś kontrola nad pasażerami.
Po załatwieniu biletów pojechaliśmy do centrum miasta. Szczerze mówiąc, to nie ma co tam oglądać. Jest powojenna katedra, deptak ze sklepami, restauracjami. Samo położenie Bariloche jest magiczne, nad pięknym, modrym jeziorem w otoczeniu szczytów gór. Wiele budynków przypomina okolice Alp. To właśnie do Bariloche uciekli Niemcy po drugiej wojnie światowej. I naprawdę widać tu znaczące niemieckie wpływy. Mieszka tu już kolejne pokolenie i widać że mają się dobrze. Domy w Bariloche są kompletnie inne od wcześniej widzianych. Na każdym podwórku jest porządek, rosną kwiaty, trawa jest przystrzyżona. Nie są to domy-twierdze z drutami kolczastymi, więc chyba jest tu bezpiecznie. Naprawdę czujemy się tu jak w Europie, może spotkamy doktora z alepejskiej wioski?
Jak dla nas, Bariloche jest po prostu za duże. To całkiem spore miasto w którym trzeba się odnaleźć. Jest to dla nas nieco trudne, bo przez ostatnie tygodnie mieszkaliśmy wśród dzikiej przyrody lub w małych wioskach czy miasteczkach.
Po spacerze podjechalismy autobusem na półwysep Lloa Lloa. Znajduje się tam między innymi wielki, luksusowy, znany w całej Argentynie hotel o tej samej nazwie. My poszliśmy do parku Municipal Llao Llao. Pochodziliśmy trochę po lesie, poszliśmy na punkty widokowe. Wokół znowu były jeziora i kolejne góry. Bariloche to również stolica sportów zimowych, więc wokół widać dużo infrastruktury narciarskiej. Pod wieczór wróciliśmy na kamping. Na szczęście wsiadaliśmy do autobusu na końcowym. Po paru przystankach autobus był zapełniony i kierowca nie zatrzymywał się już. Nie wiem jak my jutro dojedziemy na dworzec z naszymi dużymi plecakami... Na kampingu było jakoś zimniej i wiał dość silny wiatr. Zjedliśmy kolację i zanurkowaliśmy w śpiwory. Nachodziliśmy się dzisiaj, jak zwykle.
Na tej wysokości mamy wiosnę. Jest dużo takich samych roślin jak u nas. Teraz kwitnie bez, niezapominajki, żarnowiec. Naprawdę jak w alpejskiej wiosce. W tym roku bardzo często widzimy kondory. Niemal codziennie i to po kilka razy. Są to wielkie ptaki, dostojne i zachwycające. w 2008 roku mieliśmy mniej szczęścia do tych ptaków. Tutaj dopiero pojawiły się lasy i jest trochę bardziej bogata roślinność. Jak do tej pory były głównie trawy i krzaczki a teraz widzimy wielkie drzewa jak porastają zbocza gór. Ciągle towarzyszy nam wiatr i chyba to właśnie on będzie nam kojarzył się głównie z Argentyną.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Gosia v
Gosia v - 2017-11-27 17:35
Ale tam jest ładnie;-)
 
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017