Hello, How are you… itd., i tak w koło, jak niekończąca się mantra. Praca ludzi na plaży, która trochę przeszkadza w odpoczynku. Jakże trudno zamknąć oczy i nic nie robić, nie słyszeć, nie da się też czytać książki, bo ciągle ktoś i coś… Nie chcemy być niegrzeczni, ale bycie grzecznym daje im nadzieję na to, że coś sprzedadzą. I tak jesteśmy zmuszeni do konwersacji o Goa, Polsce, rodzinie…
Poza tym podoba nam się plaża, bo jest swojsko. Nie ma tu napompowanych 5 gwiazdkowych hoteli, zagrabionego piasku i panów w liberii, którzy wynajmują leżaki. Jest po prostu na luzie. Teraz 90% turystów to Hindusi, reszta biali ( młodzi Rosjanie, Starzy różnego pochodzenia tu zimujący i grupa hipisów, rastamanów - mocno okolczykowanych nadużywających alkoholu i trawy). Nam się tu podoba, widać jak Hindusi cieszą się z wakacji, bawią się na plaży, cieszą z życia. . Dla nich samych przyjazd na Goa to wielka atrakcja. Stoją w mega dużych kolejkach, aby popłynąć na bananie lub innym wynalazku pływającym. Robią przy tym mnóstwo zdjęć. A biali, jak to biali od nawiedzonych myślicieli po nawalonych małolatów. Jest spokojnie i bezpiecznie, każdy chodzi swoimi ścieżkami i nie odczuwamy tu strachu, nawet wieczorem
W każdej części świata w kurortach panuje specyficzna atmosfera (coś o tym wiemy;). Więcej luzu niż gdziekolwiek indziej, ale też znacząca komercja - mega ilość sprzedawców i kramików ze wszystkim i z niczym. Najbardziej namolni są sprzedawcy na plaży, w mieście jest już spokojniej. Dziesiątki knajp z super jedzeniem, kuszą nas co krok. Dziś znowu spróbowaliśmy kolejnych nieznanych dań, oczywiście znacząco pikantnych
Poplażowaliśmy, pokąpaliśmy się, pocieszyliśmy się ciepełkiem (ponad 35 st. pomimo często zachmurzonego nieba). Niestety monsunik nadszedł i lunął deszcz, tzn. lało przez kilka godzin. Byliśmy daleko od hotelu i nim doszliśmy to byliśmy cali mokrzy, nawet „ochłodziło się” na 26 st. Wy pewnie w Polsce wyciągacie już rękawice z szafy, He He…
Zostajemy w naszym hotelu do poniedziałku. Nie mieszkamy na samej plaży, ale blisko. Mamy duży pokój z wiatrakiem, balkonem i w spokojnej okolicy. Jest cicho. To, co nas męczy w ciągu dnia to ciągły hałas, klaksony, muzyka w knajpach, warkot niekończącego się sznuru samochodów. A u nas jest cicho i spokojnie, pośród palm kokosowych. W przeciwieństwie do Afryki mamy pokoje z TV, oglądamy więc lokalne filmiki i zrywamy boki. Nie wiem jeszcze, co jest śmieszniejsze, produkcje z Chuckiem Norrisem czy mydlane Bollywood. Ale hitem jeszcze jest to, że tu jest przed sezonem, nie wszystko jest otwarte, a my jesteśmy jedynymi gośćmi w hotelu!
Prawdziwe wakacje:)