Dużo czasu dziś mamy na myślenie, rozmawianie, planowanie, zastanawianie ... bo jedyne co musieliśmy zrobic to wstać o 6 rano , oddać auto do wypożyczalni i zdążyć na samolot. Generalnie cały czas siedzimy i myślimy, smiejemy się, rozmawiamy, planujemy....
Udało nam się dotrzeć do wypożyczalni na czas z lekkim potknieciem i na samolot zdazylismy. Mieliśmy przesiadke w Madrycie po godzinnym locie z Malagi. Lotnisko w Madrycie robi wrażenie, kolejny wielki terminal, z bezobsługową kolejką która podwozi podróżnych z jednego terminalu na drugi. Niestety jesteśmy technologicznie trochę w tyle. O autostradach w Hiszpanii nie wspomne, bo tu budują juz po drugiej nitce dróg i obwodnic, a jak nas jest u nas każdy wie.
Potem mielismy 12 godzin lotu w stronę Gwatemali. Różnica czasu wynosi 8 godzin, do tyłu, a to dużo, więc dlatego też tak dużo czasu mamy. W Polsce jest 14 a w Gwatemali 6 rano. Zapowiada się bardzo długi dzień...
Jeszcze w Szczecinie dokonalismy lekkiej rewolucji w bagazach i teraz zastanawiamy się czy była ona słuszna. Pewnie odpowiedz będziemy znać po powrocie. Ja zmienilam i zmniejszylam plecak (mój rekord teraz to 40 litrów i pakowanie zakończone sukcesem z wagą 9 kg). Adrian tez ma mniejszy plecak, ale bardziej wypchany, bo zabraliśmy namiot. To dodatkowe kilogramy, ale chyba większe poczucie wolności w kwestii noclegów. Ciągle zastanawiamy się, co mogliśmy zostawić, a z czego zrezygnować aby podroż była bardziej przyjemna, bo pisać o komforcie to chyba nie w tym miejscu i nie w takiej podróży. Zawsze chcemy mieć odrobinę "luksusu" więc mamy ze sobą poszewki do spania i śpiwory, a może to grzałka do wody daje nam takie poczucie? Nie ma to jak spać we własnej pościeli, nawet w niewygodnym lozku, czy też wypić kubek herbaty wieczorem po ciężkim dniu leżąc w hamaku i patrzeć gdzieś tam, przed siebie. Na pewno zależy to od dnia, kondycji i potrzeby w danej chwili. Nie wiem co takiego mamy, czego moglibyśmy nie mieć. Na pewno starzejemy się i chyba jesteśmy trochę bardziej wygodni, ale nie chcemy zrezygnować z takiego stylu podróżowania i poczucia wolności. O upływającym czasie świadczy też to, jak wygladam rano ( coraz gorzej po nieprzespanej nocy) a i Adrian chyba się starzeje, bo na kindlu ma encykliki JP II.. tak tak, starzejemy się. Kindl pozwolił nam zabrać więcej książek dla każdego, wg uznania. Kiedyś braliśmy po 4 drukowane, każdy z nas, a potem się wymienialiśmy i zawsze na koniec brakowało nam lektury, bo w podróży czytamy dużo. Kiedyś pisalam pamiętnik w zeszycie a potem przepisywalam to w kawiarenkach internetowych godzinami, aby podzielić się z Wami naszymi przygodami. Dziś piszę bloga na tablecie i przy najmniejszej okazji pojawienia się WIFI dodaje wiadomości o nas. Czasy się zmieniają i my chyba trochę też. Na pewno jesteśmy bardziej świadomi pułapek czychających na podróżnych, choć i tak wszystkiego się nie da przewidzieć, ale można czegoś unikać, np. jeżdżenia na słoniach.
Dlaczego nie mielibyśmy korzystać z rozwoju techniki, skoro ułatwia to życie podczas podróżowania? Telefony, komunikatory, internet dają poczucie ze świat jest mniejszy, a my jesteśmy bliżej z naszymi bliskimi. A po powrocie nic nie musimy opowiadać, bo przecież Wy wszystko juz wiecie, jak czytaliscie bloga oczywiście :-)
Nie ma mądrego jeśli chodzi o pakowanie. Każdy ma inne potrzeby i oczekiwania. My ciągle pracujemy nad naszym bagażem. Czy kiedyś uznamy że jest on idealny? Nie wiem...
12 godzin w samolocie to dużo. Przestawilismy zegarki, zjedlismy obiad, utopilismy się w książkach, bo filmu nie dało się oglądać. Lecielismy Iberia i muszę przyznać, że przewoźnicy z kierunków azjatyckich oferują swoim klientom dużo więcej. Mam na myśli zarówno rozrywkę, jak i jedzenie. Nie narzekamy, to tylko małe porównanie.
Głodnym na pewno się nie będzie, ale zadowolonym też raczej nie.
Wreszcie dolecielismy. Lotnisko chyba mało popularne na lotniczej mapie świata, bo na płycie lotniska pusto, na sali przylotów też. Tylko wokół płotu widać było ludzi którzy przyszli zobaczyć lądowanie.
Gwatemala zaskoczyła nas bardzo pozytywnie. Po wyjściu z terminala nikt nie rzucił się do naszych gardeł z nadzieją na zarobienie łatwej kasy. Nikt nie byl nachalny. Kupiliśmy bilet na schuttle bus do Antigua, nie chcemy siedzieć w stolicy, duże miasta nas nie pociągają i omijamy je na ile tylko możemy. Poczuliśmy znajome klimaty z Ameryki południowej, czuć `latino` tutaj też. Ruch na drodze niezły, ale o tym przy innej okazji.
Po 18 wg naszego czasu ( u Was jest 2 w nocy) dotarlismy do hotelu los piletas. Pokój przyzwoity wg standardów typowych dla tej części świata. Czysto i z malutką łazienką. Czy wiecie co to znaczy gimnastyka pod prysznicem? Trzeba tak się kąpać i wyginać aby tyłka nie poparzyć. A temperaturę wody reguluje się siłą strumienia, tj. słabszy strumień - cieplejsza woda.
Jesteśmy trochę zmalaskani, dziś był bardzo dłuuugi dzień. Teraz jeszcze kąpiel, pamiętnik i spać. Jutro musimy mieć siłę do życia.
Info dnia:
- nocleg hotel los piletas 150 q za noc
- bus 160 q za nas
I tyle, spać....