Dodaj swój komentarz
Treść*:
Podpis*:

* - pola obowiązkowe
   
Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Ekwador, Peru, Boliwia, Chile 2008    Pieklo na ziemi
Zwiń mapę
2008
17
lis

Pieklo na ziemi

 
Boliwia
Boliwia, Uyuni
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15116 km
 
Pomimo niedogodnosci w hostelu "koala costam" typu komuna - spanie w pokoju 8 osobowym, to musimy przyznac, ze duzym plusem jest ciepla woda o strumieniu wlasciwym, tj. takim, ktory pozwala na godne umycie sie i nie chce sie zbyt szybko wychodzic.
Drugim plusem jest ogrzewanie w pokojach. Po raz pierwszy na tym wyjezdzie nie lataja nam zeby wieczorowa pora na wysokosci okolo 4000m.
Trzeci plus, to wypasione sniadanie:)
Pranie nam wyschlo, odetchnelismy z ulga, nie wywolamy wojny ekologicznej. Zawsze sa dylematy, czego i ile zabrac. Ale jak widac na 3 koszulkach da sie przezyc. Wazne zeby byly szybkoschnace, bo w tym klimacie za pogoda trudno nadazyc.
Dzis bylismy na wycieczce w kopalni srebra. Od dzis wim jak wyglada pieklo. W Potosi wydobywa sie srebro od XVw i tak naprawde to niewiele sie zmienilo w kwestii wydobywania mineralow. Kopalnia ma razem 8 poziomow, ludzie pracuja tu w bardzo trudnych warunkach, bardzo prymitywnymi narzedziami. Najsmutniejsze jest jednak to, ze pracuja tu nielegalnie dzieci od 10, 12 roku zycia. Widzielismy chlopaka, ktory mial 15 lat, od 2 lat juz tu pracowal, a wygladal na 30 lat. Praca w kopalni bardzo niszczy zdrowie. Jesli pracuje sie bardzo intensywnie zarabia sie wieksze pieniadze, ale ... umiera sie wczesniej. Bardzo wiele osob ginie w wypadkach.
Ludzie pracuja tu w grupach, w sklad ktorej wchodza: nowicjusze: pchaja wozki, nosza urobek, asystenci: wysadzaja, obsluguja narzedzia, szef: zarzadza grupa, ma kontakt z zakladem przerobki. Nowicjusz moze zostac asystentem po 4 latach pracy w kopalni, nie ma prawa do darmowego szpitala w przypadku wypadku, nie przysluguje mu renta.
Ludzie moga pracowac prywatnie, lub w spoldzielniach. Jednak to praca w spoldzielni daje jakis socjal, jesli placi sie podatki.
Ludzie z kopalni bardzo mocno wierza w rozne zabobony. Do kopalni nie moga wchodzic kobiety (poza turystkami), czcza boga w kopalni, ktory wyglada jak diabel, daja mu dary - liscie koki, alkohol. Bozek ma swoj pomnik w jednym z korytarzy pod ziemia. Na ziemi wierza w Boga... Co jakis czas przed wejsciem do kopalni jest wielka fiesta, podczas ktorej skladaja ofiare z lam, polewaja krwia wejscie do kopalni i innych skladzikow, przy tym pija duzo spirytusu, tancza, bawia sie... Gornicy nie jedza tez w kopalni, bo boja sie, ze przyniesie im to pecha. Pija czysty alkohol i zuja liscie koki, to pomaga im przetrwac 10-12 h w kopalni.
Gora w ktorej znajduje sie kopalnia nazywa sie Cerro Rico, czyli bogata gora.
Robotnicy wierca dziury w skalach, w nie wkladaja trotyl (wysadzaj po poludniu, aby pyl opadl), nastepnie recznie pakuja skaly w wozki, pchaja je do innej groty, tam laduja lopatami w kosze, ktore na linach ciagnie sie na gorny poziom, a potem to przewozi sie do zakladu ktory przetwarza te skaly, miele i przy uzyciu roznych substancji doprowadza do wytracania sie srebra.
W kopalni bardzo sie pyli, jest bardzo goraco, temperatura dochodzi do 40 - 45 st. C. Przejscia sa czasami bardzo male, tak male, ze musilismy sie czolgac, nie mowiac juz o ciaglym schylaniu, kucaniu itd.
Bylismy ubrani w stroje jakby gornikow: mielismy kaski z oswietleniem, kurtki, spodnie i kalosze. Wygladalismy troche jak wiezniowie, ale dzieki temu nie bylo nam szkoda ubran podczas czolgania.
Podczas zwiedzania trzeba bardzo uwazac bo nie ma tu zabezpieczen, mozna poleciec w dol nawet 50m. Momentami brakowalo nam tchu podczas marszu, pyl wchodzil w oczy, usta (choc my mielismy maski chirurgiczne od Doktora T:)), pot zalewal oczy.
Ludzie zarabiaja tu bardzo roznie, od kilkudziesieciu do kilkuset dolarow miesiecznie, w zaleznosci od ceny mineralow i tego, na jaka zyle natrafia.
Dla mnie bylo to jedno z bardziej przygnebiajacyh miejsc w jakim bylam na tym wyjezdzie - to jest prawdziwe pieklo na ziemi. Dorosli ludzie moze i chca tu pracowac, moze musza. Ale dzieci!? Musza, z roznych powodow. Ktos kto ma 13 lat powinien kopac pilke z kolegami, a nie czolgac sie z koszem urobku i zuc liscie koki. To tak bardzo smutne, niesprawiedliwe, przygnebiajace. Byl taki moment, ze lzy naplynely mi do oczu i walczylam ze soba aby sie nie poplakac. To naprawde potrafi przybnebic...
Dwie godziny chodzilismy po kopalni i powiem szczerze, wystarczajaco dlugo. Kupilismy gornikom w prezencie liscie koki, napoje i dynamit. Czesc pieniedzy z takich wycieczek idzie na kopalnie, ale przyjelo sie, ze turysci jeszcze dodatkowo daja cos od siebie.
Nauczylismy sie tez rzuc liscie koki (to nasz kolejny stopien wtajemniczenia po herbatce) i dobrze, bo nie bolaly nas glowy, nawet wtedy jak pare razy przyrznelismy w skale, na szczescie mielismy tez kaski:)
Warto przyjechac do Potosi, ale aby zrozumiec i poczuc to miejsce trzeba pojechac do kopalni...
Na koniec wycieczki, przewodnicy odpalili pare lasek dynamitu, ale juz na zewnatrz. Kto chcial, robil sobie zdjecie z odpalonym materialem wybuchowym. Adrian pokazal panom jak nacina sie lont... A panowie byli niezle zdziwieni, ze bialy zna sie na odpalaniu lontu:)
Po zwiedzeniu kopalni udaje nam sie jeszcze wykapac w hotelu (20 soli za nas - chyba musze sie nauczyc, jak traktowac turystow:). Kupujemy bilety do Uyuni i idziemy na obiad.
W kwestii obiadu klapa, bierzemy almuerzo. A podano nam: przystawka - mortadela na cebuli, zupa - krupnikowowarzywna, drugie danie - ryz i flaki o zapachu przeszkadzajacym w zjedzeniu. Wybieranie obiadow to duza loteria...
Do zakupu biletow tez wlozylismy duzy wysilek umyslowy i czujnosc tropiciela, bo kupowanie biletow to loteria, polowanie tez po czesci.
Wybralismy.. nie powiem, ze wygralismy... ale po kolei. Autobus wybralismy z kompanii ktora miala ladnie odmalowana reklame przy wejsciu do biura. Zbiorka o 18, wyjazd 18.30 (teoretycznie). Autobus nie dojechal wcale, dorzucili nas do innej kompanii. Na szczescie mielismy miejsca siedzace, bo inaczej bysmy zrezygnowali. Dokoptowali nas do kompanii z ktorej autobusu sie smialismy, bo to taki szrocik byl z malymi kolkami. Zapakowali nas z nadkompletem: przed nami byla babcia o zapachu kloszarda, za nami pan, ktory kiedy zdjal buty zagazowal nas, az oczy zalzawily. Czesc ludzi, ktorzy nie mieli miejsc siedzacych, polozyli sie w przejsciu i spali. Dorosli, dzieci, wszyscy na jednej kupie... I ruszylismy do Uyuni...
Czujnosc nas zawiodla i... zmysly tez, bo wybor nie byl dobry. Szrocik ruszyl o 19, wszystkie autobusy nas wyprzedzily i jako ostatni ciagnelismy sie ...8,5 godziny! a do przejechania bylo 210 km. Pod wzgledem czasu, drogi, autobusu to byla najgorsza podroz. Droga bez asfaltu, zapaszki, kurz, poczatkowo goraco, potem przerazliwie zimno w autobusie - oto historia w skrocie. Dotarlismy do Uyuni o 4 rano ( a mielismy byc o polnocy, to znowu bajki opowiadane u przewoznika w ramach reklamy).
Kosci bola, w glowie huczy, lekko zaczadzeni jestesmy i teraz dopiero zaczyna sie walka o przetrwanie. Znalezc jak najszybciej tani nocleg i isc spac. Kazde miejsce ogladane po raz pierwszy w nocy nie robi dobrego wrazenia, tak juz jest i wazne jest aby miec tego swiadomosc i nie bac sie. Dlatego taxiarze naciagaja, hotele wynajmowane sa w nocy czesto po wyzszej cenie, bo czlowiek ktory wysiada z autobusu jest troche zagubiony i ma dosc wielu rzeczy. I my tez mielismy dosc i lekko zgubieni bylismy, tym bardziej ze zimno bylo jak cholera, wszystko nam zamarzalo, w nosach, rece, kurtki... Uyuni lezy na pustyni, więc w dzien upal a w nocy mroz. A to jeszcze plecaki ciezkie, hotel za drogi, plan miasta sie nie zgadza... Zycie podroznika w nocy.
Wreszcie sie zdecydowalismy na hotel, bez ogrzewania, szybkie rozkladanie spiworow, "dzien dziecka" i spac. Nie wiem ile stopni bylo w nocy, ale wszystko mi zamarzalo w nosie...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
lukann
lukann - 2008-11-22 09:13
no i gdzie Wy jestescie..????

moze cos w koncu napiszcie bo sie denerwuje...
 
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017