Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Kambodża, Laos, Tajlandia 2006    Ale ruiny!
Zwiń mapę
2006
17
cze

Ale ruiny!

 
Kambodża
Kambodża, Siem Reap
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9876 km
 
Witaj Kambodżo! Trudno jest otworzyć mi oczy, ale ciekawość, co przyniesie dzień pomaga w miarę szybko podnieść się z łóżka.
Już jesteśmy cali spoceni, choć to dopiero 8 rano. Zbieramy się powoli i idziemy na śniadanie. W nocy nie widzieliśmy i nie słyszeliśmy karaluchów, choć przy tym zmęczeniu nie widzielibyśmy nawet słonia…

Na dole, w barze wita nas tłum miłych chłopaków, którzy oczywiście liczą, że na nas zarobią, na transporcie głównie.
Krótki przegląd menu, mały wybór, średnie ceny, ale coś wybieramy.
Już mamy przyjaciela od tuk tuka, który będzie naszym przewodnikiem przez kolejne 2 dni. Dogadujemy się co do ceny i wreszcie zajmujemy śniadaniem.

Nie możemy się jednak powstrzymać przed rozmową z nowym kolegą, Czym się zajmuje, skąd my jesteśmy itd., itd.
Wyrobienie paszportu w Kambodży kosztuje 200 $, i tylko nielicznych stać na to. Jak się jest młodym trzeba zarabiać pieniądze i odkładać na starość, ponieważ nie ma tu systemu emerytalnego. W miejscowościach turystycznych jest to łatwiejsze niż w innych prowincjach kraju.

Teraz nie ma szczytu sezonu, białych jest mało i wszyscy walczą, aby przyciągnąć ich do siebie. Jak śpisz w danym hotelu, to w nim jesz, weźmiesz stąd tuk tuka (taxi), po prostu wydasz kasę, jak naczynia połączone - jedno daje szansę drugiemu, a wszystko kręci się wokół dolara…

Ceny w centrum podane są w dolarach, nawet w kasie w sklepie pani ma dolary i riale. Dolar rządzi tu światem.
Na każdym rogu żebracy, wiele kalekich osób - ofiar min, które nadal występują w Kambodży.
Ulice typowe jak w Azji, chaos, hałas, ale ludzie są bardzo mili i sympatyczni, serdeczni, dzieci często nas zaczepiają i korzystają z okazji, aby nas pozdrowić.

Kupujemy na rynku owoce. Cena za 1 kg 1$. Adrian chciał się targować, ale pani była niereformowalna, to i tak dużo taniej niż u nas, choć i tak pewnie przepłaciliśmy… Owoce są kosmiczne, posiłkujemy się przewodnikiem, ale i tak mamy zamęt w głowie, nawet jak coś kupimy to nie wiemy jak się do tego zabrać, obserwujemy ludzi – co i jak jedzą, przyglądamy się śmieciom – jak wyglądają łupiny z owoców i staramy się to wszystko wykorzystać w praktyce.
Dziś zaryzykowaliśmy – liczi (znane) i durian, śmierdzący owoc, wielki, z kolcami, im bardziej śmierdzący tym smaczniejszy…



Jedziemy z naszym kierowcą do kompleksu świątyń Angkor. Kupujemy bilety, po 40$ za osobę, nawet musimy dać zdjęcie do zalaminowania na wejściówkę.
Jesteśmy zaszokowani tak wysoką ceną biletów w tym kraju. Niestety, ale zawsze dużo trzeba zapłacić za ponadprzeciętne miejsca na ziemi…

Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem Angkoru. Wybudowano go między IX a XIII w. Nadal jest to święte miejsce, gdzie można spotkać modlących się mnichów i zwykłych ludzi, można w ofierze zapalić kadzidełka, złożyć ofiarę z jedzenia. Atmosfera jest niepowtarzalna, szczególnie w świątyniach mniej popularnych gdzie nie mam tłumu innych zwiedzających.
Siadamy sobie w cieniu, czytamy przewodnik, komentujemy co nas poruszyło. Dzięki temu, że mamy bilet trzydniowy to nie musimy się spieszyć, możemy cieszyć się tą chwilą i możemy kontemplować w spokoju ten odmienny świat, po prostu cieszyć się …



Jesteśmy w szoku, że nie ma tłumu zwiedzających, nie ma problemu, aby zrobić sobie zdjęcie w samotności. Jest za to bardzo ciepło, nadal chyba jesteśmy zmęczeni po podroży, wypiliśmy cały zapas wody i musimy zrobić kolejne zakupy w kompleksie świątyń, a nie muszę dodawać, jakie tu są ceny. Adrian prawie robi histerię, że musi zapłacić 1$ za 1,5 l wody. Nie mamy wyjścia, bo umrzemy tu z pragnienia, ale na jutro będziemy lepiej przygotowani.
Wodę dokupywaliśmy parę razy, podczas tego spaceru wypiliśmy 6 litrów wody. Temperatura nas trochę dobijała, aklimatyzacja, zmęczenie…Cały czas byłam mokra, pot kapał mi z nosa, spływał po ciele. Ale adrenalina niosła nas do przodu, pchała przed siebie w poszukiwaniu przygody.
Kolejne świątynie, dramatycznie strome i wysokie podejścia na szczyt (aby uświadomić ludziom jak żmudne, trudne jest dojście do doskonałości…jakie to prawdzie nawet w naszych czasach…). Te wszystkie widoki i przeżycia wynagradzały nam pozostałe niedogodności.

Do 17-tej chodziliśmy po świątyniach i upajaliśmy się tą atmosferą. Mam dość, cały dzień na nogach i to po 40 godzinach w podróży. Cały dzień żyjemy na owocach, wodzie i słodkiej bułeczce. Marzy nam się miseczka ryżu.

Kolega podwiózł nas do centrum. Umawiamy się na jutro. Zachodzimy do knajpy dla miejscowych. Tradycyjnie czas zatrzymał się tu wiele lat temu. Pokazujemy paluchem co chcemy (zawsze jakoś można się dogadać) i zasiadamy do posiłku, smakuje wybornie. Odpoczywamy, zamawiamy shaka owocowego, płacimy za wszystko 2,5$ i po prostu patrzymy przed siebie na ulicę, jak toczy się życie…

Idziemy na dalszy spacerek po mieście, brzuszki pełne, więc można się poszlajać, szkoda czasu na odpoczynek…Znowu spotkanie z kalekami, żebrakami. Zawsze grzecznie odmawiamy, nie czuję się dobrze w takiej sytuacji, zawsze mam kaca, wiem że sama świata nie zbawię, ale tyle myśli krąży mi po głowie i powodują zamęt, smutek.

Chcemy na pieszo dojść do hotelu, nie wiemy na jakiej jest ulicy, znamy tylko kierunek, jakby co, mamy wizytówkę, więc w ostateczności weźmiemy tuk tuka, ale na boso, bez skarpet idziemy powoli przed siebie. Kupujemy owoc chlebowca (wielki jak bochenek chleba), dokupujemy na jutro zgrzewkę wody (dużo taniej niż przy świątyniach) i trafiamy do hotelu!
Jesteśmy debeściaki!
Padam na twarz, kąpiemy się w zimnej wodzie i idziemy na dół na kawę. Ja piszę pamiętnik, chłopaki oglądają mistrzostwa świata, strasznie się emocjonują, bo postawili kasę na poszczególne drużyny. My kibicujemy Portugalii - zawsze to Europa… Życie nocne w pełni, tylko ja już muszę spać…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017