Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Kambodża, Laos, Tajlandia 2006    Cudowny, podwodny świat (i nie tylko on)
Zwiń mapę
2006
04
lip

Cudowny, podwodny świat (i nie tylko on)

 
Tajlandia
Tajlandia, Ang Thong Marine N.P.
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12495 km
 
Pobuda rano, przed 7, jak dla nas to środek nocy. Adrian nie wyspany, bo w nocy liczył komary, karaluchy. Jeszcze na dodatek w nocy jakis ptak śpiewał tak głośno i tak blisko, że mieliśmy wrażenie że jesteśmy razem w domku. Karalucha nie zabiliśmy, tylko kazaliśmy mu się wynosić z łazienki… Tacy jesteśmy „pro” dla dużych i małych stworzeń. Muszli też nie zbieramy jeśli ktoś w nich mieszka…

Z lekka zaspani dojeżdżamy na przystań, po drodze odbieramy smutnych Japońców z pięknego, wymuskanego hotelu, gdzie (jak sprawdziliśmy z nudów, bo oni się spóźniali), apartament Orchidea miał 230 m2 powierzchni, a nocleg kosztował 18 000BT (my płacimy 300 BT) za noc. Cóż… Mnie na to nie stać, ale nikomu niczego nie zazdroszczę.

Różnice w cenach są na każdym kroku. Nasza wycieczka kosztowała 1300BT, ale byli z nami ludzie na innej łódce, którzy płacili 2200 BT, tylko im po nurkowaniu dawali słodką wodę do obmycia twarzy, a nam nie… Widzieliśmy to samo, byliśmy w tych samych miejscach, jedliśmy to samo, na niemal takich samych motorówkach. Dzięku uporowi Adriana jesteśmy 1800BT do przodu. Czasami to wychodzi na to, że jestemy cwaniaki, figowce, trochę pochodzimy, popytamy (głównie Adziu), potargujemy i zazwyczaj udaje się dostać taniej jakiś bilecik czy karnecik. Ale podkreślam to specjalność i sprężyna mojego zastępcy – Adriana.Raz się uda raz się nie uda.

Zaokrętowaliśmy się (po lekkim śniadaniu na nadbrzeżu) na szybka łódź z 3 silnikami po 200 KM. Nie wiedzieliśmy jeszcze jaka czeka nas przygoda… Mieliśmy płynąć 40 min. Do miejsca gdzie można nurkować z maską. Droga była jednak długa, wyboista co pociągało za sobą strumień wody na twarz, jakby ktoś wylewał na ciebie wiadro wody. Szok. Nim dopłyn ęliśmy wszyscy byli całkowicie przemoczeni, nawet kapitan był zalany po gacie…

Nurkowaliśmy z łodzi na otwartym morzu przy zatoczce. Ja dla spokoju psychicznego pływałam w kamizelce ratunkowej, niestety znowu uaktywniła się moja schiza, że się topię. To, co zobaczyliśmy pod wodą przerosło nasze największe oczekiwania. Był to zachwycający świat podwodny, pełen koralowców, ukwiałów, rybek różnego rodzaju- dużych i małych, bajecznie kolorowych. Nie mogę tego opisać słowami (proszę obejrzeć program na Discovery o świecie podwodnym…) Jestem zachwycona tym, co zobaczyłam i na długo będę mieć w pamięci te obrazy.

Potem był kolejny postój na drugiej wyspie, spacerek nad słone jezioro i punkt widokowy. Jezioro było połączone podwodnymi kanałami z morzem w związku z czym woda w nim nie była słodka. Kolejna wyspa, obiadek i plażowanie przez 3 godziny.

Generalnie jak to tylko my potrafimy na łódce siedzieliśmy na loży szyderców i trochę nabijaliśmy się z Niemek i amerykańskich Japońców. Niemki nie weszły do wody, bo bały się żę rozpadną się ich fryzury, a Japońce oglądali świat z rozdziawionymi buziami nie okazując ani jednej więcej emocji.
Ale i tak jesteśmy pod największym wrażeniem kolonii młodych Japońców którzy na wyspie uczyli się pływać z rurką. Wykład nt zakładania maski trwał 20 min, młodzież nurkowała ubrana w ciuchy, nawet długim rękawem, w legginsach. Cały kurs prowadził jakiś Białas- nobel za pierdolenie o niczym przez 20 min.

Ostatnia wyspa Ko Wao Lap, była cudowna, tropikalna, bajeczna, ponadprzeciętna…Biały piasek, wielkie palmy na plaży i otaczający ze wszystkich stron śpiew ptaków (normalnie na plaży nie ma ptaków). Dalej pare domków (to jedyna wyspa parku narodowego na której można spać), trawka i góry. Piekne widoki i ten luzik, nigdzie nie trzeba się spieszyć , tylko patrzec na morze i zachwycać się nim, wsłuchiwać w jego szum, ptaków śpiew i marzyć o kolejnej przygodzie…

Po powrocie na wyspę na której mieszkaliśmy kupiliśmy bilety do Bangkoku, wszystko co dobre szybko się kończy, również nasze plażowanie.
Wieczorem jesteśmy okrutnie zmęczeni, ale poszliśmy do naszej ulubionej knajpy na plaży Maanam, na pyszne jedzenie, dodam. Angol, właściciel rozpalił na plaży ognisko, w oddali jakiś hotel odpalał fajerwerki i zrobił się mały festyn z okazji 4 lipca- Dnia Niepodległości.
Po ciemku, przy świetle latarki wracamy jakimis opłotkami na naszą plaże. Siedzę na hamaku i podziwiam latające latawce, podświetlane ogniem puszczane przez hotel Zazen. Nasz festyn trwa nadal, jutro jedziemy na podbicie Bangkoku. Jestem szczęśliwa.




 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017