Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Etiopia, Dżibuti 2009    Skaczemy jak pileczki
Zwiń mapę
2009
13
paź

Skaczemy jak pileczki

 
Etiopia
Etiopia, Ārba Minch’
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5837 km
 
Cala noc glosna muzyka nie pozwalala nam spac, do 2 w nocy i znowu od 6. Bylismy na II pietrze a muza dawala na parterze... Wody sie nie doczekalismy, sztuka mycia w garsci wody jest bezcenna, ale mozna...
Cala noc znowu lalo, rano nasza uliczka tonela w blocie, czekajac na Wondu patrzelismy jak patrza na nas ludzie, coraz wiecej ludzi i wiecej...
Droga z Sodo do Arba Minch jest duzo gorszej jakosci, skakalismy jak pileczki... Przed Arba zajechalismy do wioski Dorzow o nazwie Chenchana polozonej na szczycie gory, na wys 2900mnpm.
Powiem tak, szalu nie bylo. Opisana w przewodniku jako super atrakcja, z targiem jako super atrakcja, dla nas super wcale nie byla. Wioska daleko od Arba, duzo murowanych chat. Miejscowosc ta znana jest z tradycyjnych chat budowanych z bambusa. Nowe chaty maja po 6 m wysokosci, ale termity je wcinaja i domy maleja z roku na rok, po kilkunastu latach trzeba robic nowy otwor na drzwi nawet:) I znowu w chacie spia wszyscy razem: ludzie i zwierzeta. Dodam ze chata jest w ksztalcie slonia co zamiescilam na zdjeciu. Za oprowadzenie po zagrodzie zaplacilismy 60 birow.
Gospodarz, mlody przedsiebiorczy chlopak, byl znajomym kierowcy, przez to zostalismy poczestowani chlebem z bananowca falszywego, swiezo wypieczonym na naszych oczach (a chleb to placek ze sfermentowanych lisci bananowca, ktore tak leza w ziemi przez pol roku!) i bylo to smaczne! Potem gospodarz poczestowal nas lokalna wodka, Wondu zaczal miec bardzo dobry humor, zreszta my tez, co to wodka robi z ludzi...
Proponowali nam fajne miejsce na nocleg w takiej chacie, przygotowanej dla bialych, ale my nie chcielismy. Bylismy jedynymi bialymi, a straszyli nas jakimis tancami i skakancami wieczorem, a na to nie mielismy juz ochoty:)
Bylismy tez na rynku w Chencha, szokujace doznanie, choc pare rynkow juz widzielismy... Na wielkim zboczu gory ludzie sprzedawali plody rolne, wynalazki wszelakie z ziemi, utaplani w blocie po pachy... my zreszta tez tonelismy w blocku. Ludzie byli bardzo ubodzy, bardzo skromnie ubrani, czasami ktos chcial od nas kase, ktos chcial przybic piatke, bylo barwnie, kolorowo i biednie.
Jak wysiedlismy z auta pewien chlopak sie do nas przyczepil, nazwal sie przewodnikiem, a potem chcial kase za poswiecony czas. Dalismy mu na odczepnego 10 birow, a on sie obrazil, bo poswiecil nam czas, ale my go o to nie prosilismy! kierowca chyba troche trzymal jego strone. Nie mozemy, nie chcemy dawac kasy kazdemy kto powie do nas czesc, to jest banan, to jest cytryna. Ja rozumiem ze oni sa bardzo biedni, ale obawiam sie ze pewne ich zachowania ida w kierunku zebractwa. Wole dac wedke, a nie rybe.
Ludzie tutaj mysla, ze jak stac nas na takie wakacje to mamy kase - biale portfele. Nie biora pod uwage, ze wlasnie przez specjalne ceny dla bialych niewiele juz tej kasy nam zostaje.
Droga z Sodo do Arba to juz katastrofa! Bardzo skaczemy, jak pileczki! Buduja nowa droge, ale jeszcze troche to potrwa... Mijalismy dziesiatki ludzi po drodze, mezczyzni zawsze z maczetami, czesto z bronia, kobiety z tobolkami i setki koz i krow pedzonych do najblizszej wody. Oczywiscie ciagly slalom i skakanie.
Bardzo zmienila sie temperatura, jest bardzo goraco! Lasy eukaliptusowe zastapily akacje, zaczyna sie busz. Pojawily sie bananowce z bananami, kupilismy i zjedlismy, pyszne!
Dzis spimy w hotelu Arba Minch, placimy 80br za pokoj z zimna woda. Jest bardzo skromnie, przezyjemy, martwi nas natromiast atak komarow. mamy nadzieje ze nie padniemy wczesniej niz one, bo czadzimy sie SUPER OFFEM I BAYGONEM:) Adrian dodatkowo skacze po pokoju i dobija komary, zaczyna sie rejon zagrozony malaria, a to nie sa zarty, najwazniejsza profilaktyka!!!!
Dzis w Chencha widzielismy tez pogrzeb, przez cala wies od chaty do chaty szla procesja, ludzie spiewali i byli smutni.
Wiele razy juz widzielismy po drodze jak ludzie na noszach niesli ciezko chorych ludzi, czasami wiezli na platformie z osiolkiem. Szli w grupie dodajac otuchy choremu. Smierc i choroba sa tutaj tak blisko nas... To bardzo przygnebiajace i smutne.
Wieczorem znowu umieramy z powodu muzy na maxa, tym razem jakby Marek Bilinski w wersji afro. Etno-elektro muzyka, bezcenne, tylko czemu w srodku nocy?
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Kindzia
Kindzia - 2009-12-25 13:59
chciałabym zobaczyć tą walkę za pomocą OFFa, brzmi zabawnie :)
 
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017