Zakończyły się wakacje, a rozpoczęło ciężkie zwiedzanie ;). Dziś spędziliśmy ostatni dzień na Goa. Pogoda była dziwna – mimo że cały czas grubo powyżej 30st. - trochę w kratkę, bo w większości było dużo chmur, co okazało się zbawienne (gdy wychodziło słońce można było umrzeć z gorąca), czasem też padał deszcz monsunowy (tak z godzinę w dzień i przez pół nocy). Za dwa tygodnie na Goa rozpocznie się szczyt sezonu i wtedy dopiero pojawią się tłumy letników. Dobrze, że nas już tam nie będzie. Podobał nam się ten luz, nicnierobienie i spanie kilka nocy w jednym hotelu. Czeka nas teraz bardziej intensywne (z akcentem na bardziej) zwiedzanie.
Indie to mieszanka różnych wiar. Największy procent przypada na hinduizm, a dalej jest jeszcze buddyzm, dźinizm, chrześcijaństwo, sikhizm, zoroastryzm, judaizm, islam. To prawdziwa mieszanka religijna i kulturowa.
Hinduizm to religia na którą nie można przejść w czasie życia, trzeba się urodzić jako wyznawca hinduizmu. Hinduizm dzieli ludzi na 4 kasty, a przez to determinuje ich całe życie. Ludzie z wyższych kast nie przejmują się losem ludzi z niższych kast, ale nie widać u nich tez pogardy. Wg hinduizmu, sami swoimi czynami wpływamy na swoje przeznaczenie, w jakiej kaście narodzi się człowiek w kolejnym wcieleniu. Karma jest prawem przyczyny i skutku. Każdy człowiek może wpływać na przyszłość w życiu codziennym dobrymi uczynkami i dobrym życiem. Czyli znowu wszystko sprowadza się do tego, aby być po prostu dobrym człowiekiem. To tak na marginesie, ponieważ religie są tu widoczne na każdym kroku, kiedy patrzymy na świątynie, modlących się ludzi, kwiaty składane w ofierze, czy dziesiątki ołtarzyków. I wszystko jest barwne.
Zwierzęta, to kolejny temat, który rzuca się w oczy. Święte krowy są wszędzie i ich kupy też. Trzeba uważnie patrzeć pod nogi, aby nie wejść w „minę” w najmniej oczekiwanym miejscu. Czasami potrafią zatarasować drogę i są głuche na wszelakie trąbienie lub prośby o zmianę miejsca zalegania. Generalnie krowy mają wszystko i wszystkich w nosie. Na każdym kroku widać też psy, (wszystkie są bardzo podobne do siebie) które często wyglądają na bezdomne. Śpią na plaży, przy drogach, na ulicy. Biegają watahami i walczą o swoje terytoria. Schorowane, niedożywione, biedne zwierzęta. Czasami wprawia to w małe przerażenie, tym bardziej, że czytaliśmy o często występującej tu wściekliźnie. Kotów jest mało, a szkodaJ Ludzie mówią, że jak ktoś miał złą karmę w poprzednim życiu teraz może być nawet zwierzęciem w obecnym. Jak był złym człowiekiem, ma teraz złe życie.
Nie wiem czy wcześnie j wspomnieliśmy o kursie $ tutaj, a mianowicie 1$ - średnio 43 rupie (10$-430r) . Oto kilka przykładowych cen z Goa: mała cola- 15r, woda 1l- 15r, herbata- od 5r w pociągu do 15r na plaży, dobry, duży, lokalny obiad dla 1 osoby z napojem to 180r, Internet- 40r/h, piwo na plaży 0,66litra- 70-90r, skuter na cały dzień- 250r. Czyli reasumując - w porównaniu z naszym wybrzeżem w sezonie - żyć nie umierać… Mamy nadzieję, że na północy będą niższe ceny.
Dziś znowu nie mogliśmy napatrzeć się na fenomen bezkrytycznej zabawy na plaży. Pomimo sztormowej pogody łódki wypływały w morze, a ciepły wiatr poniewierał wszystkich na lewo i prawo. W Polsce w taką pogodę nawet rybacy nie wypływają kutrami na połowy! Jesteśmy ciekawi, jak wiele utonięć odnotowuje się na tych plażach. W naszym kraju pomimo dość rygorystycznych zakazów co roku topi się przecież bardzo dużo osób. Nie wiemy jakie są ceny na te wszystkie banany i spadochrony, ale widać było że cieszyły się ogromnym powodzeniem wśród lokalesów. Zakładamy, że istnieją dwa cenniki: dla białych i Hindusów.
Po przepysznym, ostrym obiadku wytargowaliśmy przejazd taryfą na lotnisko oddalone 50 km na 600r. Odprawa i przelot liniami krajowymi odbyła się bez większych problemów. No, może był mały problem, z lądowaniem. Pilot tak przypieprzył o ziemię, że słabo nam się zrobiło. Dawno nie mieliśmy tak twardego i niemiłego lądowania.
Na lotnisku nawet nie zdążył się na nas rzucić tłum taksiarzy. W nocy na lotniskach, dworcach, korzystamy z usługi pre paid, czyli przedpłaty. W okienku mówi się do jakiego miejsca chcemy dojechać, jest to przejazd do konkretnego miejsca. Jest to może trochę droższe rozwiązanie (ale niewiele), ale wiemy, że jedziemy z taxi ze zrzeszenia, więc teoretycznie jest bezpieczniej. Dołączył się do nas chłopak z Izraela (ups!), który wypoczywa po służbie wojskowej. Był znacząco zakręcony, obstawiamy więc, że nie służył w oddziałach specjalnych, a na tyłach w magazynie, lub przy jakimś kompie ;-). Dzięki dodatkowemu pasażerowi mieliśmy niższy koszt dojazdu do hotelu. Dojechaliśmy przed 1 w nocy w okolicę dworca głównego i tam znaleźliśmy całkiem przyzwoity Hotel Vivek na Main Bazar. Kolega poszedł szukać tańszego lokum w Harry Kriszna Hotel czy jak tam (sam nie był pewny nazwy), a my padliśmy.
Padliśmy, ale nie od razu - dopiero po wypełnieniu wszystkich ksiąg, kwitów, odpowiedzeniu na dziesiątki głupich pytań: skąd jedziemy, dokąd, na ile tu, adres stałego zamieszkania, paszport ważny od kiedy, do kiedy, kto wydał (tu są zawsze jaja – wojewoda zachodniopomorski w Szczecinie) wiza od kiedy, do kiedy, wiek, płeć, godzina przybycia itd. Itd., ksero paszportu, wizy, zdjęcie twarzy. Kurde gdzie oni trzymają te wszystkie wielgachne księgi? Maja duży kraj, więc chyba mogą gromadzić kwity. Co za biurokracja, strata czasu. Tu nikt się nie ukryje, kto nie ma wizy. Dodam że tak jest za każdym razem, w każdym hotelu.