Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Indie, Bangladesz 2010    ATAK
Zwiń mapę
2010
19
paź

ATAK

 
Indie
Indie, Āgra
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8896 km
 
Cholera jasna, o 7 obudzili nas śpiewem chłopaki od Harry Kriszna. Bardzo ładnie i wesoło śpiewali, tylko czemu tak wcześnie? Szybkie pakowanie i na dworzec, aby kupić bilety do Agry. Na głównym holu podpadł nam jeden facet, który kierował nas w kompletnie inną stronę, niż powinniśmy iść. Widzimy, że coś śmierdzi pytamy się wprost: Co ty chcesz człowieku? On:- ja mam tu obowiązek pilnowania porządku i opieki nad tym holem i turystami (a zero identyfikatora czy munduru), zawróciliśmy w drugą stronę, ale nadal coś śmierdziało, zapytaliśmy się policjanta, gdzie jest kasa dla obcokrajowców i skierował nas w to miejsce, w które szliśmy. Jeszcze przed drzwiami do biura, jakiś gość chciał nas zawrócić, abyśmy poszli do agencji turystycznej. Co za beszczel! Naprawdę chodzi o to że naganiacze kierują ludzi do zewnętrznych agencji (a nie PKP) zarabiając na prowizji, a białe twarze płacą więcej. Potem widzieliśmy wielu białych zawracanych dosłownie spod drzwi.
Po uzyskaniu informacji o godzinie odjazdu i wypełnieniu zapotrzebowania na bilet (tak!), ja zostałam z plecakami w biurze, a Adrian poszedł zakupić bilety. Stanął w kolejce, a za nim gościu, co Go mocno zagadywał, gdzie jedzie, o której, w czym pomóc… W tym momencie Adrian kątem oka zobaczył paluszki, co zaczynały odpinać mu kieszeń z portfelem. I tu nastąpił atak: atak szału Adriana. Jak ktoś zna Adriana to nie jest skory do rozwiązań siłowych, a raczej słownych. Jednak przebrała się miarka i wszystko potoczyło się w oka mgnieniu – złodziej dostał dwa razy w klatę tak, że odleciał na kilka metrów (co przy ich posturze nie jest dużym wyczynem), a ten się nawet nie postawił - coś gadał, że stoi w kolejce po bilety. Adrian się wydarł i „Zwinne paluszki” zniknęły. Adrian krzyczał, że złodziej ( po polsku też), ale kompletnie nikt nie reagował. Więc Adrian poszedł po policjanta, wyciągnął go zza worków z piaskiem (tak! – worki na dworcu) i powiedział, że ma stać z Adrianem w kolejce, w tym czasie gnojki się już ulotniły – zresztą dobrze. Po wyrzuceniu wszystkich z kolejki, policjant stał za Adrianem i nie pozwolił nikomu podejść. Adrian kupił bilety i wrócił cały nabuzowany. Trochę byliśmy w szoku, że takie sztuczki tu praktykują. Dużo podróżujemy i był to pierwszy raz, kiedy złapaliśmy złodziej za rękę. Przykre. Jak wchodziliśmy już na peron, znowu podszedł kolejny gość i zastąpił mi drogę, że to nie jest właściwe wejście. Odpowiedzieliśmy mu krótko, dosadnie, zgodnie, po naszemu: spierdalaj! I poszliśmy tam gdzie uważaliśmy za słuszne..
Na szczęście sięgali po podręczny portfel, w którym mamy kasę na bieżące wydatki, max 100$i (reszta jest skitrana w tajnych kryjówkach;­-) Czuliśmy się źle po tym wydarzeniu, jakby ktoś zaatakował nas, naruszył poczucie bezpieczeństwa, które inni Hindusi będą musieli odbudować. Już nie chcemy tego pamiętać, ale jesteśmy bardziej nieufni. Zawsze staramy się być czujni i minimalizować zagrożenie, ale tak naprawdę nie ma mocnych na kieszonkowców na całym świecie, w Polsce przecież też.
Dziś zaczynamy „atak” na zachodnią część Indii – Radżastan. Przez kolejnych kilka dni, będziemy codziennie w innym mieście, będziemy przemieszczać się pociągami, na które dziś zakupiliśmy bilety. W Indiach ciągle jest deficyt wolnych miejsc, więc lepiej pomyśleć wcześniej gdzie i na ile jedziemy, aby nie utknąć na kilka dni w czarnej dziurze. Nie lubię takiego podróżowania, które zmusza nas do poruszania się ściśle wg planu, ale nie mamy dużego wyboru. Wolę mieć wolną rękę, bo jak nam się gdzieś podoba i chcemy, to zostajemy dłużej. Tym razem nie mamy takiej możliwości. Najważniejsze, że mamy już bilety do Dżajsamler. Bilety załatwiliśmy w kasie dla obcokrajowców w Delhi, na dworcu głównym. Raz nawet skorzystaliśmy z przywileju TATKAL- rezerwowe miejsca dla podróżnych w sytuacjach szczególnych. Pan był tak miły, że sprzedał nam ten bilet (droższy o 75r). Czasami warto powołać się na to magiczne słowo, a może się uda kupić bilecik.
Pociąg jak zwykle był długi i trudno nam było odnaleźć właściwy wagon. Tym razem wolne bilety były tylko w klasie AC3- lepsze kuszetki z klimą, zasłonkami. Okna się nie otwierały, więc podróżni rzucali śmieci pod nogi, a potem pan te śmieci zamiatał. Nie prościej było by ustawić śmietniki? Podróż z Delhi do Agry trwała tylko 3 godz. (toż to tylko 200km – parę milimetrów na mapie).
Agra przywitała nas smogiem i upałem. Taxi prepaid zawiozła nas do Hotelu Sheela, dosłownie kilka kroków przy bramie głównej do Tadż Machal. W sezonie miejsca trzeba dużo wcześniej rezerwować. Powiem tak: cena za pokój 2 osobowy wynosi 600r, ale jest tu cisza ( nie dojeżdżają tu samochody , ani tuk tuki), spokój, ogród, przechowalnia bagaży i miła obsługa. Odpowiedzieliśmy na kilka szczegółowych pytań… I poszliśmy na obiad. Kupiliśmy bilety na jutro do Tadż Machal (750r za osobę! Szok), pojechaliśmy taxi na drugą stronę rzeki aby porobić fotki (około 10 km w jedną stronę). Jako starsze cwaniaki, nie weszliśmy do ogrodów, do których wstęp kosztował 100r, a poszliśmy boczkiem, boczkiem nad rzeczkę i tam porobiliśmy fotki. Nie do końca podobało się to Panom policjantom, ale nie sapali mocno.
Jak braliśmy mototaxi, zgodziliśmy się zajechać do jednego sklepu (bo kierowca ma prowizję za przyprowadzanie białych). Nie chciało nam się, ale byliśmy też ciekawi jakie są ceny w sklepach dla białasów, a i kierowca był miły i prosił nas. Powiedział jeszcze, że musimy tam spędzić 15 min, to wtedy dostanie za nas 50r. No dobra, marudziliśmy jak marudy, chodziliśmy noga za nogą jak lenie, nic nie kupiliśmy i wyszliśmy po 15 min. Uwaga dla zainteresowanych, ceny w takim sklepie są 300% wyższe niż małych sklepikach. Znamy ten mechanizm z wielu krajów, zwłaszcza azjatyckich… W tym czasie podjeżdżały wypasione taksówki z bardzo czystymi i jeszcze mocno nieopalonymi turystami – którym kierowca (po wycieczce) obiecywał zapewne że w sklepie znajomego czekają na nich okazyjne ceny na oryginalne pamiątki. He,he. Jeżeli chodzi o nas to nic nas to nie kosztowało (15 minut only), a dziadek był wniebowzięty.
Rano Adrian obił Hindusa (było za co), wieczorem zrobiliśmy dobry uczynek - karma się wyrównała…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
GROSZKI
GROSZKI - 2010-10-20 09:28
No to walka z tubylcami rozpoczęta.Chamstwo trzeba tępić w zarodku.Tylko nie bijcie zbyt mocno bo sie w...a ich jest dużo i mogą zadeptać mniejszość w ich kraju.Niby takie cywilizowane te hindusy a wiochą wali na km.
A u nas sielanka.W kominku się pali,przecinki mają się dobrze,Padre i Madre również,
Pozdro.
:)))))
 
lukann
lukann - 2010-10-20 10:10
no szkoda ze nie widziałam tego ataku ;) ale w sumie należy sie cieszyc ze dopiero pierwszy raz Wam sie to przytrafiło... życzę aby reszta wyjazdu byla znaaaacznie spokojniejsza... buziaki:*
 
ASz
ASz - 2010-10-20 19:13
Tak jak napisalas Aniu,złodzieje są wszedzie.Pamietam jak uwazaliscie na nich w Am.Pd.Myśle,że po tym zajściu to oni powinni zacząć uważać na Was:-DDDD
Usciski
 
MAriusz K.
MAriusz K. - 2010-10-24 16:45
Jak zawsze przygotowani na wszystko, tajne skrytki rzadza :)
 
szczur
szczur - 2010-10-27 21:27
jestem z ciebie dumny adrianie major kups też byłby dumny ciosy w klatę to prawie combat 56 a jak ania to opisuje to jest swietne ,będziesz musiała zaczac pisac ksiazki bo ja juz sie wciagnałem i uwielbiam to czytac pozdrawiam
 
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017