Wróciliśmy do Amritsar, małego prowincjonalnego miasteczka, gdzie mieszka milion ludzi! Załatwiliśmy internet, a potem okazało się, że nie ma już biletów na jutro do Delhi (przeklęłam jak szewc). Cholera my tu taxi bierzemy, uwijamy się jak w ukropie, a tu klops. Jutro pomyślimy, co z tym fantem zrobić.
Idziemy zwiedzać Golden Temple. To najważniejsze, najświętsze miejsce dla wyznawców Sikhizmu. Podstawą religii jest wiara w świętych wojowników, którzy przestrzegają surowego kodeksu moralnego. Sikhowie noszą brodę, długie włosy (ukryte pod turbanem), stalową bransoletę na prawej ręce, a także szablę lub miecz. Nie uznają podziału na kasty (podobnie jak wyznawcy Buddyzmu), wszyscy ludzie są równi.
Golden Temple zachwyciła nas zarówno jako budowla, ale również jako miejsce pełne duchowości, dobrej energii i życzliwych ludzi. Sikhowie z całych Indii przybywają tu aby się pomodlić. Jest to równie ważne miejsce jak np. Mekka dla muzułmanów. Wokół jest gwarno, niektórzy śpią, inni się modlą. Rzesza ludzi wokół, ale wszyscy są bardzo pozytywnie nastawieni do innowierców. Na teren świątyni należy wejść na boso, następnie obmyć nogi. Na głowie trzeba mieć chustę lub turban. Głównym obiektem kompleksu jest Boska Świątynia pokryta złotem. Otacza ją święty staw (z mega wielkimi rybami, może karpiami, karasiami? Nie wiem). Cały kompleks tętni życiem od świtu do nocy. Znajdują się tu również jadłodajnie dla ubogich. Zachwyca atmosfera tego miejsca. Znowu czujemy się oderwani od Indii. Ludzie są bardzo życzliwi i tylko zainteresowani nami, a nie możliwością zrobienia jakiegoś biznesu na nas. Oczywiście znowu pozowaliśmy z całymi rodzinami do zdjęć. Ja jeszcze dodatkowo z chłopakami, z których każdy z osobna chciał mieć ze mną zdjęcie. Ania- miś z Krupówek pozdrawia!