A pociągiem bujało i bujało, kołysało, stukało i spać za bardzo się nie dało… Na luzie i relaksie dojechaliśmy o 10-tej do Chiang Mai, miejscowości, do której nie zdążyliśmy zajechać kilka lat temu. Znowu jesteśmy bliżej gór. Zatrzymaliśmy się w hotelu Libra Guest Hause, na starym mieście, w okolicach głównej bramy. Płacimy 400 batów za pokój 2-osobowy z ciepłą wodą w łazience. (W przybliżeniu 10 baht = 1 złoty). Czyli za lepszy standard niż w Birmie, płacimy mniej. Konkurencja w ilości dostępnych miejsc noclegowych zdrowo reguluje ceny.
Jest piękna pogoda, wokół atmosfera wakacji i niekończącego się lata, spokój, sporo turystów, knajpa na knajpie, pamiątek masa. Świat wokół nas jest bardziej poukładany niż świat widziany przez ostatni miesiąc. Zwiedzamy, spacerujemy i zajadamy się. Nasze wakacje jeszcze się nie skończyły...