Dziś rozpoczynamy przejazd przez tzw. Garden Route. prawdopodobnie na wiosnę można podziwiać tysiące kwiatów, które ozdabiają okolice. W planach mieliśmy zwiedzanie Tsitsikamma Forest National Park. Już nawet do niego wjechalismy i mieliśmy miejsce na namiot, ale zniechęciła nas pogoda. Ulewny deszcz towarzyszył nam od rana. Co za pogoda, mgła, deszcz i zero widoczności. Mamy pecha na całego. Uznalismy więc, że jedziemy dalej, do Plettenberg Bay. To była dobra decyzją, bo nad Oceanem nikt nie słyszał dziś o deszczu. Jedynym minusem było zachmurzone niebo. Znaleźliśmy nocleg na wielkim polu namiotowym, przed miastem, nad laguną. Dziś z plazowania raczej nic nie będzie, ale cieszymy się że po prostu nie leje deszcz.
Nasz camping to istny kombinat. Są tu dziesiątki miejsc campingowych, wszedzie porządek, czysto, dobra organizacja i oczywiście ciepła woda. Przy okazji kilka słów o campingach. Ludzie tutaj przywożą chyba wszystko co maja w domach: TV sat, mikrofalowki, rowery, skutery, łódki, choinki ( już ubrane, bo święta tuż tuż), ozdoby, lampy, wyrabane krzesełka i stoliki, grile gazowe. Namioty to istne wille, wielkie, z przedsionkami. Czasami nocleg jest w przyczepie campingowej lub małej przyczepce z której montuje się sypialnie. Każdy taki dobytek zajmuje wielką przestrzeń, a my z naszym mikronamiocikiem wygladamy bardzo skromnie. Generalnie mnóstwo gadżetów w szerokim przedziale cenowym i widać że Afrykanerzy inwestują w ten sposób spędzania wolnego czasu. Dla nas to mistrzowie grilowania i campingowania. Naprawdę dużo możemy się od nich nauczyć.
Naczynia myje się w miejscu na tym przeznaczonym, należy nie robić tego pod bieżącą wodą ale w wodzie nalanej do zlewu. Hasło przewodnie na każdym campie to " oszczedzamy wodę ". My jesteśmy przygotowani w tym temacie bo mamy swoją miskę i nawet Ludwika z Polski. Ale z drugiej strony to w każdej łazience jest wanna....
Jak tylko rozbilismy namiot przyjechał traktorek i przywiózł nam kosz na śmieci, mieliśmy jeszcze dostać grila, ale już go sobie zorganizowalismy. Taka polska zaradnosc. Pojechalismy do centrum i kupilismy mięso na grila, i drewno, bo uznalismy że przy niepogodzie podniesie nam to morale. Generalnie prawie wszyscy griluja na drewnie, które można kupić wszędzie. Worek ma kilkanaście równo porabanych kawałków suchego drewna. Najpierw rozpala się ognisko, następnie czeka aż będzie z niego, żar a następnie piecze się mięso.
Jak pojawilismy się na campingu zaraz poznalismy naszych sąsiadów, oczywiście pokazali jak się rozpala po lokalnemu, zaoferowali nam nawet ruszt do grilowania. Afrykanerzy są dla nas bardzo mili i często oferują chęć pomocy.
Tak więc wczoraj zrobiliśmy pierwsze braai czyli grila. Było smacznie. Do późnego wieczora siedzielismy przy ognisku. Jak przychodzi wieczór prawie każdy robi braai, na ruszcie pieką się wszystkie chyba rodzaje mięsa, a czasami nawet stoją brytfanki. Wszędzie rozchodzi się dym i zapachy przygotowywanego jedzenia. Strasznie fajne klimaty. Nie przeszkadza nikomu że się dymi, nie ma zagrożenia pożarowego, ważne jest że ludzie dobrze się bawią a przy tym dobrze zjedza.
Info dnia:
Worek drewna na grila 15r
Nocleg za nas 260r