Z samego rana pojechalismy do ambasady po odbiór wiz ale niestety nie były jeszcze gotowe, a powodu ich braku nie znaliśmy, wyprosiliśmy więc aby odbiór był jeszcze dziś, a nie jutro. Pani łaskawie się zgodziła. No ładnie nam dziś pokrzyżowali plany. Mamy 3 godziny wolnego i czekania w centrum miasta. Pospacerowalismy więc po city, Wokół nas były wielkie wieżowce, biurowce, banki. Na szczęście znaleźliśmy dość tani internet i dodaliśmy zdjęcia. Przed południem ponownie grzecznie wjechalismy na 25 piętro po wizy. Tym razem wszystko było już gotowe. Ha ha hura, udało się. Zapewne list motywacyjny poruszył konsula i wzruszyła go nasza historia....
Następnym punktem do zrealizowania dziś była Góra stołowa, symbol Cape Town. Adrian zaryzykował i podjechaliśmy prawie pod sama stację kolejki, akurat zwolniło się miejsce parkingowe. Kolejka do kasy była długa na 45 minut czekania, a potem tyle samo czasu oczekiwania na kolejkę linową. Wreszcie udało nam się dostać na szczyt. Widoki są imponujące, całe Cape Town i Przylądek Dobrej Nadziei, ocean.. wszystko u naszych stóp. W kolejce jest obracana podłoga, więc podczas jazdy każdy ma możliwość podziwiania widoków z każdej strony. Na samej Górze Stołowej widoków jest jeszcze więcej :-) . Widoczność była imponująca, a na niebie nie było prawie ani jednej chmury. To miejsce trzeba zobaczyć, jeśli nie chce się wjechać to można wejść. Oczywiście wiatr potarmosił nas na wszystkie strony.
Na szczęście, po wjechaniu poradzono nam, aby zarezerwować godzinę powrotu w specjalnych automatach, tak też zrobiliśmy ale i tak musieliśmy spędzić na górze 2 godziny. Poszlismy więc na spacer jedną z proponowanych tras. Trochę mieliśmy nerwa, bo cały czas nie mieliśmy dogranego samochodu który mamy wymienić jutro. Dziś jeszcze dowiedzieliśmy sie że jest problem z akceptacja płatności przez bank. Musimy więc znaleźć znowu Wi-Fi aby to wyjaśnić. Trochę czulismy się uwięzieni na Górze Stołowej, tym bardziej że przez wizę dojechalismy tam dużo później niż planowaliśmy.
Wreszcie doczekaliśmy się na kolejkę powrotną, obraliśmy kierunek Muizenberg i pizzerie w której jest Wi-Fi. Adrian zadzwonił do banku, zaakceptowali płatności. Jutro jest duża szansa że zamienimy samochód.
Po powrocie na nasz opuszczony (fully booked) camping pakujemy się lekko i ograniczamy ilość bagaży. Jutro zamiana aut więc musimy się z tym zmierzyć. Jakoś dużo nerwów dzisiaj było, ale jest nadzieja że wszystko już ułoży się zgodnie z planem.