Wstalismy po wschodzie słońca bo chcemy mieć jak najwięcej czasu na pobyt w parku. Rano pojechaliśmy zrobić małą pętlę i pooglądać zwierzęta. Niedaleko kampingu obok drogi leżała rodzina hien. piękny jest to widok kiedy można na nie patrzeć z tak bliska. Hieny nic sobie nie robiły z naszego towarzystwa i zajmowały się sobą. Potem widzieliśmy zebry, antylopy, żyrafy i słonie. Wróciliśmy na kamping aby spakować się i pojechaliśmy na południe w stronę Matate gate. Znowu widzieliśmy piękne słonie i dwa wielkie nosorożce. Nosorożce jadły trawę i były bardzo blisko nas. Pierwszy raz wiedzieliśmy je z tak małej odległości. Aby jeździć po parku i wytropić zwierzęta trzeba mieć szczęście, być cierpliwym i umieć się cieszyć z każdego spotkania z nimi. Każdy dzień jest inny, spotyka się inne zwierzęta. Dzisiejszy dzień było mniej rzadko spotykanych zwierząt ale nas to i tak raduje. Mam wielką nadzieję że jeszcze kiedyś tu przyjedziemy.
W parku mamy poczucie oderwania od rzeczywistości i kiedy przekraczamy bramę w kierunku normalnego życia jesteśmy lekko zaskoczeni, że życie toczy się tutaj swoim tempem. Wracamy jak z innej planety. Ruszamy w kierunku stolicy. Zaskakuje nas duża ilość samochodów na drodze, prędkość z jaką się poruszają, masa ludzi wokół...
Po dłuższym poszukiwaniu znaleźliśmy nocleg w okolicy Watrval Boven. Nie mogliśmy znaleźć właścicieli ale na szczęście był jeden namiot więc uznaliśmy że kamping jest otwarty i jutro zapłacimy. Spalismy w pięknym górzystym rejonie, w dolinie nad rzeką. Pogoda dziś nam dopisała, wreszcie nie padał deszcz i było słońce. Tu w górach wieczorem było wręcz rzesko. Na ognisku zrobiliśmy steka na kolację. A potem nie pozostało nam nic innego jak zacząć wspominać nasze przygody z tej podróży, a było ich kilka....