Dziś mieliśmy ostatni dzień zwiedzania Argentyny. Myśleliśmy przez chwilę o jakiejś winnicy, bo okolice Mendozy to takie małe zagłębie wina. Uznaliśmy jednak że w tym roku zwiedzaliśmy już winnice w Mołdawii, w przeszłości też byliśmy już w kilku, więc ostatecznie odpuściliśmy. Mendoza to też baza wypadowa w okoliczne góry, my niestety nie mamy już czasu na górskie wycieczki.
Dziś po prostu powłóczyliśmy się po mieście. Byliśmy na tarasie widokowym w jakimś ważnym urzędzie, w wielkim miejskim parku, targu i na kilku placach. Niestety, albo stety, obecnie jest prowadzonych bardzo dużo prac drogowych i chodnikowych, dzięki czemu Mendoza jest bardzo rozkopana.
Dodaliśmy wreszcie zdjęcia, za trzecim podejściem w kawiarni internetowej. Musimy na przyszłość coś zmodyfikować w tym temacie, bo cholera nas bierze momentami.
Dziś, w dzień powszedni Mendoza pokazała się z innej strony - więcej ludzi, samochodów. Nie jest to miasto które dobija, czuć tu przestrzeń, jest dużo zieleni ( a trzeba wiedzieć że okolice są bardzo suche). Bardzo rygorystyczne jest tu przestrzegana siesta. Ruch jest rano i wieczorem, a w południe niemal wszystko jest pozamykane. Największą dziś frajdę mieliśmy ze słońca. Mamy świadomość że za kilka dni skończy się ta atrakcja i zawitamy do krainy grudniowego, europejskiego mroku....