Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Kenia, Uganda, Ruanda 2007    Jambo Muzungu!
Zwiń mapę
2007
25
sie

Jambo Muzungu!

 
Kenia
Kenia, Mombasa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7261 km
 
Poranek w samolocie spokojny, spałam na maxa do samego lądowania. W nocy wiele razy się budziłam, bo bolał mnie tyłek, chyba się starzeję, cholera, nie zauważyłam tego w domu…
Wreszcie wylądowaliśmy w Mombasie, która przywitała nas zachmurzonym niebem i deszczem. Bardzo długo staliśmy w kolejce po wizę (50 $ za osobę), ale i tak byliśmy chyba najbardziej spokojnymi białymi w kolejce, w myśl zasady – nie denerwuj się rzeczami, na które nie masz wpływu.
Odbiór plecaków, tradycyjnie stoimy przed lotniskiem i wymyka się z naszych ust : ja pierdzielę, ale zwiad!
Nie wiemy, jak dojechać do centrum, prawdopodobnie nie ma transportu publicznego. Naokoło sami naciągacze, nie wierzymy w ich ceny i nie chcemy zapłacić 900 szylingów za przejazd (ok. 15 $).
Wreszcie po castingu taksiarzy i negocjacjach jedziemy za 600 KES zdezolowanym autem z niezrzeszonym taksówkarzem do Mombasy.
Trochę szokują nas pierwsze obrazki z Kenii, bo przedmieścia wyglądają bardzo skromnie, wszędzie błoto po pas, bałagan, brak jakiejkolwiek organizacji.
Dojeżdżamy do dworca kolejowego, aby zakupić bilet do Nairobi. Niestety pociąg jedzie dopiero jutro wieczorem, bo kursuje co drugi dzień. Dworzec wygląda jak większy garaż albo szopka, nic nie trzyma się kupy, ciekawe jaki będzie pociąg.
Pod dworcem rozstajemy się z naszym taksówkarzem i po zakupie biletów na pociąg (100 $) idziemy spacerkiem w poszukiwaniu hotelu. Nie ukrywam, że niestety trochę się motamy, bo nie mamy planu miasta. Wreszcie po paru rozmowach z miejscowymi, wchodzimy w strefę hotelową i w trzecim odwiedzonym hotelu znajdujemy wolne miejsca. Za 11 $ mamy dość przyzwoity pokoik. Do tej pory namierzyliśmy tylko 1 karalucha, jest więc nadzieja, że nie wyniosą nas w nocy z pokoju. Czujność Adriana pozwoliła wybrać nam pokój od mniej ruchliwej strony ulicy i dzięki temu jest ciszej (nie mylić z określeniem – cicho).
Po zakwaterowaniu poszliśmy na mały – duży spacerek. I jak to tylko my potrafimy, schodziliśmy całą Mombasę, chłonąc wszystkimi zmysłami poznawaną Afrykę. A teraz konamy w pokoju, bo podróż i dzisiejszy brak taryfy ulgowej zrobiły swoje. Nie potrafię jednak siedzieć i nic nie robić, mam wrażenie (wręcz widzę), że czas mi ucieka, więc nie ma co siedzieć i myśleć, tylko najlepiej działać – akcja, akcja się liczy!
Moje pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Ludzie są niezwykle życzliwi i zaczepiają nas miłym powitaniem „Jambo Muzungu” (tzn. cześć Białasie). Miłe…
Zapuściliśmy się w wąskie uliczki miasta starej dzielnicy, gdzie przez parę godzin nie spotkaliśmy ani jednego turysty. Ufałam, że nic nam się nie stanie, ale nie miałam śmiałości wyciągnąć aparatu. Później, w bardziej turystycznym miejscu, próbowałam uchwycić tę chwilę, aby potem pokazać w Polsce, jaka jest ta moja Afryka…
Mam wrażenie, że zachodziłam nogi na śmierć. Od 18 godz. Walczymy, aby nie położyć się spać, aklimatyzacja zawsze kosztuje trochę energii. W ramach podniesienia morale na obiad zjedliśmy kurczaka curry, nawet dobry, choć knajpka dość skromna. Zaczynamy pakować w siebie afrykańskie bakterie, mam nadzieję, że pozwolą nam przeżyć godnie ten wyjazd.
Jesteśmy na półkuli południowej, za równikiem, dzień trwa tu 12 godzin od 6 do 18. Szybko robi się ciemno. Po zmroku nie chcemy zapuszczać się w ciemne uliczki miasta. Wracamy do hotelu, bo nie ma w okolicy ciekawego baru, już nawet nie marzę o kawiarni. Na ulicy jest bardzo głośno, bardzo męczy to duszę, nie można uwolnić się od tego hałasu.
Odpalamy telefony i składamy krótkie meldunki, że żyjemy (biada tym, którzy nie będą nam odpisywać z kraju!!!!!). Kąpanie w zimnej wodzie (zimna woda życia doda). Ja piszę pamiętnik , Adrian podlicza wydatki (co do grosza). Mamy ustalony dzienny budżecik i nie możemy go przekroczyć, bo będą problemiki.
Po pewnym rannym szoku już czujemy się dobrze, łapiemy co i jak z komunikacją, cenami, jedzeniem. I znowu czuję się szczęśliwa, w miejscu na „końcu świata”. Cieszę się, że przeżywam tu i teraz swoją przygodę, tym razem w Afryce... Dobranoc.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017