Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Kenia, Uganda, Ruanda 2007    Koleją, przed siebie...
Zwiń mapę
2007
27
sie

Koleją, przed siebie...

 
Kenia
Kenia, Nairobi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7702 km
 
Pociągi w Polsce mają też opóźnienia, więc staramy się zachować spokój, pomimo 5 godzinnego poślizgu. Jesteśmy przed Nairobi, coś się zepsuło więc stoimy i mamy nadzieję, że ktoś coś naprawia.
Noc minęła spokojnie, spaliśmy w pościeli, zjedliśmy kolację, dziś śniadanie po wezwaniu gongiem przez obsługę pociągu. Komfortowe warunki.
W restauracji bardzo podobał nam się klimacik wagonu, przez okna widać dzikie zwierzęta, a my zajadamy. Zastawa stołowa z różnych epok i w różnym stylu, ale zawsze z logo kolei. Jedzenie nie wyglądało apetycznie, ale jak się nie ma, co się lubi itd. to się zje parówkę z papieru (bo tak smakowała).
Strasznie dziś zimny poranek, niebo zachmurzone, zaraz będzie padać. Ubraliśmy na siebie wszystkie ciepłe ciuchy, ze skarpetkami łącznie, ale i tak dalej jest mi zimno. Pociągi tutaj nie są ogrzewane, a my mamy chyba za mało ciepłych ciuchów? Próbuję się rozgrzać chociaż emocjonalnie, wyglądam przez okno i robię zdjęcia. Wschód słońca mnie rozczarował, ale pozostałe widoki zachwycają co chwilę, na nowo.
Dziś jestem zła na co niektórych białasów z pociągu, a chodzi o to, że jak dojeżdżamy do jakiejś stacji, to dzieci ustawiają się na początku składu, tam gdzie jest 1 klasa i wyciągają ręce, aby im coś dać, cokolwiek. Jestem zdania, że nie należy im nic dawać, aby nie uczyć żebractwa, chyba że cukierki, ale powinno ich starczyć dla każdego dziecka. Tymczasem (kurwa mać!) niektórzy biali rzucali coś przez okna, bez ładu i składu: to książeczkę, to batonik, a te biedne dzieciaki zabijały się o te skarby, wyrywały je sobie z rąk. Bardzo denerwuje mnie taka nieodpowiedzialność białych, to uczy żebractwa, niszczy dumę tych młodych ludzi. Nie można robić takich głupot. Doszło do tego, że na przystankach nie wyglądałam przez okno, bo podnosiło mi to ciśnienie. Gdyby nie moja marna znajomość angielskiego, poustawiałabym paru białasów w szeregu!
W rezultacie pociąg był opóźniony 6 godzin, zdążyłam jeszcze dwa razy przysnąć, cztery razy się wysikać… Jechaliśmy 487 km przez 19.5 h, co daje nam 25 km/h. Jedyną dobrą strona w tej sytuacji było to, że porobiłam piękne zdjęcia, również zwierzętom na sawannie w Parku Narodowym. To niesamowite wrażenie patrzeć na tę dziewiczą przyrodę, na dzikie stworzenia w ich środowisku, piękne dumne i szczęśliwe. Zawsze rozczula mnie taki widok…
Stolica przywitała nas upałem: koszmarnie parno i duszno. Przy wyjściu z dworca tłum naganiaczy już na nas polował. Bezboleśnie udało nam się uciec. Poznany w pociągu pan wytłumaczył nam, gdzie jest biuro, w którym możemy kupić bilet autobusowy do Ugandy.
Jestem w małym szoku, bo po ulicach chodzą sami czarni ludzie (no nie wiem czego ja się spodziewałam). Przez pół dnia chodzimy po mieście i naliczyliśmy 4 białych. Szok. Pierwszy raz w życiu poczułam się inna, nie lepsza, nie gorsza ale inna. To tylko kolor skóry.
Chcieliśmy iść do jakiegoś muzeum, ale nic nie znaleźliśmy, pokręciliśmy się po centrum, oglądając budynki parlamentu, mauzoleum pierwszego prezydenta, centrum kongresowe.
W informacji turystycznej panowie byli bardziej zainteresowani by sprzedać nam safari, niż tłumaczyć, co zwiedzać w stolicy. Mapy mieli nie wiem z którego roku, bo na jednej z nich była zaznaczona Jugosławia…
Nałaziliśmy się w smogu do bólu, głowy też. Mieliśmy problem ze znalezieniem jakiejś knajpy z jedzeniem i mieliśmy ochotę na indyjskie żarcie… Wszędzie tylko kurczaki na 8 sposobów, chude i suche kurczaki. Wreszcie w jakiejś „restauracji” zamówiliśmy… kurczaka – był taki suchy, że pozostało nam polizanie kości i dopchanie się suchym ryżem.
Potem jeszcze maraton w poszukiwaniu kawy, niestety nie znaleźliśmy kawiarni (w naszym rozumieniu tego słowa). Wypiliśmy więc kawę w barze z kurczakami i kanapkami, a teraz jesteśmy w pubie, ja piję colkę, a Adrian piwko. Pub rewelacja, siedzimy na pięterku, podziwiamy ulicę, która trochę się uspokoiła i czekamy na autobus.
Jeszcze 2 słowa o mnie i coca coli… W domu nie piję tego świństwa, ale tu bardzo mi smakuje i zapijam się cola jak małe dziecko, nie wiem czy chodzi o kofeinę, czy o cukier, może odkamienianie, ale mam na picie poważną fazę.
Tak sobie siedzimy… Ja piszę, Adrian odpisuje na SMS-y (biada tym, co nie piszą do nas!). Wreszcie jest ciepło, odpoczywam, jestem wolna i szczęśliwa. Wypatruję białych na ulicy i nadal nikogo nie namierzyłam, to gdzie oni są? Gdzie są inni biali w Nairobi i co robią?
W godzinach szczytu były straszne korki, tysiące ludzi zalewało ulice. Posłusznie stali w kilkudziesięciometrowych kolejkach czekając na autobus, jak w Anglii, co dla mnie w tym chaosie było bardzo zaskakujące.
Moda jest tutaj bardzo stonowana. Nie widać osób w strojach ludowych , bardziej w garniturach i garsonkach. Stolica zobowiązuje!
Jesteśmy z Adrianem pod wrażeniem, jaki ładny to naród. Co chwilę zachwyca nas swoją urodą jakaś kobieta, czy mężczyzna. Ludzie są bardzo smukli, mają bardzo szczupłe łydki, rzadko kiedy są otyli. Mężczyźni „prezentują” niesamowity tembr głosu, jakby wydobywający się z żołądka. Kobiety natomiast noszą trochę dziwne fryzury. Mają warkoczyki, prostują loczki, obcinają się na łyso, albo noszą peruki. Mężczyźni raczej golą się na przysłowiowe zero, czasami noszą dredy, afro nie jest w modzie w tym sezonie…
O 21 mamy autobus do Kampali w Ugandzie, powinniśmy być na miejscu o 8.30. Za bilet zapłaciliśmy1550 wariatów. Po drodze, na granicy musimy kupić jeszcze wizy. Jak na razie trudno jest nam utrzymać wydatki na poziomie 30$ dziennie, bo trochę pożera nas transport. Na szczęście, dziś nasz kolejny nocleg, za który nie płacimy dodatkowo.
Jadąc pociągiem do Nairobi, w bliskiej odległości od siebie mijaliśmy dziesiątki wiosek, chatki, lepianki. Wszystko wygląda bardzo skromnie. Zastanawiam się co ci ludzie jedzą? Uprawiać mogą bowiem niewiele, co niektórzy mieli przy domu drób i na tym koniec. Ciekawe, jak długa jest droga dziecka z takiej wioski do wykształcenia na jakimś poziomie, do znalezienia pracy, z której można się utrzymać. Analfabetyzm w Kenii przekracza 50%, nie wygląda to kolorowo.
Wkurzają mnie stereotypy, że np. murzyni śmierdzą, a my to co, nie? Ja też dziś smierdzę, bo nie miałam się gdzie umyć. Że murzyni nic nie robią, lenie- jak nie mają pracy, nie mają co ani gdzie uprawiać, nie mają pieniędzy to co mają robić? I tak uważam że pracują bardzo ciężko, pola orają motykami, bo nie mają zwierząt do pomocy, paczki noszą na głowie, przewożą taczkami, hulajnogami z drewna. Rower to już duży luksus. Do ujęcia wody niejednokrotnie maja po kilka kilometrów.
Ludzie są bardzo życzliwi, trafiają się naciągacze, jak wszędzie, ale generalnie uśmiechają się do nas i jak o coś prosimy, to nam pomagają. A w Nairobi w ogóle nie szokujemy ich jako biali, prawie nie zwracają na nas uwagi. Wyróżnia nas spośród tłumu brak koszuli z kołnierzykiem (wszyscy panowie noszą koszule z kołnierzykiem, koszulka nie jest na miejscu), brak spódnicy u mnie i jeszcze bagatela - kolor skóry i włosów, ale to już tak na marginesie…
Siedzimy właśnie w poczekalni i jak to w poczekalni, czekamy na autobus. Wokół siedzą sami czarni ludzie i my – jedyne białe rodzynki pośrodku. Wszyscy jesteśmy umęczeni, jacyś lekko bladzi… Widzieliśmy już nasz autobus i szczerze mówiąc wygląda na bardzo średnio komfortowy, jakoś musimy przeżyć tę podróż – nic innego nam nie zostało. To nie jest Tajlandia, gdzie autobusy 1 klasy są z kocykiem, TV i kolacją… Ale nic to, nie mamy przecież 70 lat, więc tyle dobrego. A że nie ma klimy, to kolana nie będą nas boleć – zawsze można znaleźć coś dobrego w danej sytuacji, zawsze!
Tutaj obecnie jest zima… Ludzie chodzą w puchowych (!) kurtkach, często do tego na boso, dzieci noszą czapki, a że jest bardzo zimno – nawet kominiarki. Śmiesznie to wygląda i dziwnie jest przeżywać to na własnej skórze, bo przecież w Afryce jest gorąco… powinno być gorąco… czyżby kolejny stereotyp?
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017