Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Kenia, Uganda, Ruanda 2007    Poznaliśmy DOBREGO CZŁOWIEKA
Zwiń mapę
2007
31
sie

Poznaliśmy DOBREGO CZŁOWIEKA

 
Uganda
Uganda, Fort Portal
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8675 km
 
Spałam tak mocno, że jak się obudziłam, to miałam wrażenie, że wypadłam z ciemnej dziury. Adrian niewyspany, twierdzi że coś go gryzło w nocy, nie komary, tylko coś mniejszego. Ja pewnie spałam tak mocno, że nic nie czułam, albo od przebywania z czterema chłopakami stałam się… gruboskórna.
Domek w którym spaliśmy, jest kryty strzechą, bez szyb, tylko małe otwory okienne, murowany – bardzo przyzwoity. Umyliśmy się rano w misce, polewając się wodą z kanisterka. Uświadomiło mi to, jak niewiele wody potrzeba aby się umyć i jak dużo wody marnujemy w Europie.
Mieliśmy być na śniadaniu o 9.30, ale zaspaliśmy, cała piątka. Wreszcie spóźnieni zasiadamy do stołu i rozmawiamy z Pastorem.
W roku 1998 w okolicy była epidemia AIDS i ludzie umierali masowo. Pastor zaczął przyjmować sieroty, które zostawały po śmierci rodziców. W rezultacie przyjął 156 dzieci, którymi się opiekuje wraz z żoną. Wszyscy śpią w trzech domach na zboczu góry w bardzo skromnych warunkach, po kilkoro dzieci w jednym łóżku, bez pościeli, dwa domy są z klepiskiem, bez okien.
Jesteśmy pod wielkim wrażeniem tego miejsca i osoby Pastora. 156 dzieci to 156 problemów w każdej godzinie. Pastor nie ma dofinansowania od rządu, próbuje zarabiać pieniądze na polu namiotowym, które prowadzi. Prywatne osoby ze świata zaadoptowały na odległość 34 dzieciaki i płacą na nie 30$ miesięcznie. (i niech się o tym dowiedzą białasy z pociągu do Nairobi, co chciały pomóc Afryce jednym batonikiem rzuconym z pociągu, proszę bardzo! Do roboty!). Część dzieci ma AIDS w spadku po rodzicach.
Nasi koledzy przywieźli ze sobą w prezencie zeszyty, ołówki, piłki. Przeprowadzili z Pastorem wywiad, aby zrobić z tego pożytek w kraju.
Pastor oprowadził nas po całej posiadłości. Są to dwa wzgórza, na jednym jest camping, główne źródło dochodu dla sierocińca, na drugim domy i pola uprawne. Z jednej strony jesteśmy przytłoczeni tą biedą, z drugiej strony budujące jest to, że ktoś robi tyle dobrej roboty, walczy o edukację dzieci, ich godne dzieciństwo.
Byliśmy w domu Pastora, poznaliśmy jego żonę i rodzone dzieci oraz cześć dzieci z sierocińca. Widzieliśmy gdzie śpią, gdzie jedzą, gdzie spędzają wolny czas. To niewyobrażalne dla zwykłego człowieka. To smutne i okrutne. A może trzeba widzieć właśnie tylko te dobre strony, to piękne, szlachetne, niespotykane, że ktoś poświęca życie swoje i swojej rodziny dla dobra innych… To dobry człowiek! I niech tak zostanie.
Zjedliśmy jeszcze obiad i ruszyliśmy w dalszą drogę. Pastor podał nam skrócik, który może był krótszy pod względem ilości km, ale nie komfortu jazdy. W zamian za to widzimy piękną Ugandę, górzystą, bananową, trochę słoneczną, z czerwonymi drogami, z wsiami, w których dzieci uśmiechają się i machają do nas z radością, a my etatowo odmachujemy i też uśmiechamy się. Długo i wolno jedziemy, ale klimaty w aucie bardzo sympatyczne. Po drodze robimy jeszcze zakupy. Po drodze pompujemy koła, kupujemy coca colę i jedziemy w dzicz, do Parku narodowego.
Jak to ostatnio mamy w standardzie, dojeżdżamy na camping po zmroku, późno wieczorem. Pole namiotowe jest niesamowite, na sawannie, pośrodku parku. Znajduje się tu toaleta i prysznic z zimną wodą. Jest bardzo sympatycznie. Rozstawiamy namioty pracując w podzespołach. Piotr gotuje obiad. I znowu śmiechy, kawały, opowieści różnej treści i siedzimy długo, długo bardzo.
Piotrek po raz pierwszy zaproponował nam wspólny pobyt na dłużej niż planowaliśmy wcześniej. Powiedział, że po 11 godzinach w aucie już nic go nie zaskoczy i ile chcemy możemy z nimi podróżować. Jesteśmy mile zaskoczeni, ale też trochę nam głupio, bo nie chcemy psuć planów chłopakom, a wiadomo, że w 5 osób podróżuje się inaczej niż w 3, to miał być ich wyjazd, a tu adopcja… Nie ukrywam, że jednocześnie bardzo mnie to ucieszyło, naprawdę jest mi dobrze w tym towarzystwie i uważam, że się dogadujemy, czujemy podobne klimaty. Jestem szczęśliwa, że tak to się wszystko ułożyło. Gdybym miała wybrać spośród swoich znajomych takich kompanów podróży, to pewnie miałabym duży problem. Decydujemy się z Adrianem, ale wymuszam na chłopakach obietnicę, że odwiedzą nas w Szczecinie. Zobaczymy, czy dotrzymają słowa…
Rano trzeba wstać na safari, więc… ja wymiękam i idę spać, panowie jeszcze nie mają dosyć tej nocy. Trzeba uczcić adopcję w Afryce…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017