Trzy grosze Adriana:
Od paru dni internet kuleje na tyle ze nie mozna dodawac zdjec.. takze sorki, ale moze w Peru bedzie lepiej. Wlasnie siedzimy na dworcu w Loja (czyt. Loha) i zmienilismy juz trzecia kafejke internetowa, zeby cokolwiek naskrobac. Takze nie martwcie sie, jesli nie wpisujemy sie przez pare dni. O 23-ciej mamy autobus do Piury w Peru (u nas jest 20.40). Acha, gdyby kogos interesowaly przykladowe ceny w Ekwadorze to podaje:
olej napedowy - 1$
benzyna ekstra - 1,5$
benzyna super - 2 $ oczywiscie za GALON :)
przejazd autobusem wychodzi 1$ za godzine jazdy
bulka 10 centow, internet 0,5 do 1$ za godzine, taxi to 1$ - gora 2$
obiad na miescie to ok 3 dolary, cocacola 1,35l - 0,7$, 3litry (takie sa butelki) 1,3$
oczywiscie atrakcje dla gringo sa odpowiednio drozsze. Samochody jezdza naprawde dobre - kroluja Chewrolety, zatrzesienie autobusow, Policji tez duzo, wszystko generalnie hula, drogi jak na takie gory - ok.
Na razie tyle:)
Teraz Ania:
Od rana wczesnego chodzimy po Cuenca, tak po prostu idziemy, przed siebie i sie gubimy, aby potem sie odnalezc na mapie...
Miasto jest urocze, kolonialne budynki, ciekawa architektura kosciolow, ulice jednokierunkowe, korki ktore nie przeszkadzaja, ludzie zwykli,niezwykli, mnostwo sklepow. To trzecie co do wielkosci miasto w Ekwadorze, ale najladniejsze. Adrian czul sie jak w Chorwacji.
Cuenca jest znana z kapeluszy tzw Panama (takich co nosili i nosza gangsterzy), wyrabiane sa z pendow palmy i potem w duzej mierze eksportowane w swiat. Tutaj ceny sa zroznicowane, od kilku do kilkuset $ za kapelusz, w zaleznosci od splotu i wykonczenia. Troche czasu nam zajelo odnalezienie miejsca gdzie tanio mozna je bylo kupic. Jak na prawdziwego gangstera przystalo, Adrian zakupil takowy (po moich namowach) i w efekcie czego Tofik bedzie mial kolejne pole do szydzenia (zazdrosnik!)
Nie wiemy jak zapanowac nad kwestia kupowania pamiatek, bo... jestesmy tu raz w zyciu, cos nam sie podoba, jak nie kupimy tu, to ne kupimy wcale, a miejsca w plecaku dosc malo, ale najgorsze, ze trzeba to potem nosic na plecach. Ot i dylematy podroznicze: "brac, albo nie brac, oto jest pytanie..."
Jazda autobusem w Ekwadorze jest ciekawa, pouczajaca i ekscytujaca. W autobusach miejskich, co ktorys przystanek wsiada "mowca, orator, sprzedawca". Wyglasza najpierw mowe, a potem prezentuje to, co chce sprzedac, puszcza na odtwarzaczu fragmeny piosenek, wciska do reki po kilka cukierkow. Imponuje mi odwaga i bezkrytycyzm tych ludzi, a moze to desperacja? nie wiem...
W autobusach rejsowych nie ma "mowcow, oratorow" sa tylko sprzedawcy, glownie art spozywczych. Wsiadaja, w kolko powtarzaja co maja, chwile sie przejada, cos sprzedadza, wysiadaja...
W tych autobusach mecza jeszcze dusze puszczane filmy, np RamboIV po hiszpansku, 2x na jednej trasie albo muzyka "lekka, latwa i przyjemna" ale dlaczego tak glosna?
Dzis kolejny dzien bez blekitu, chmury, chmury... Wkurzam sie bo bez slonca kiepskie zdjecia mi wychodza. Troche szaro, buro i ponuro na dworze, ale jeszcze cieplo.
A dlaczego w Ekwadorze tak dobrze graja w pilke? Bo w kazdym miescie, miasteczku, wiosce, wioseczce jest boisko (bywa ze kilka) panowie mali i duzi graja w pilke i swietnie sie przy tym bawia, czesto maja nawet stroje pilkarskie. Czasami boisko jest na pastwisku, czasami wybetonowane miedzy domami, czasami profesjonalne, ale nic nie przeszkadza, aby grac...
Smakowego poligonu doswiadczalnego ciag dalszy: papaja- smaczna jak zawsze, efekt: apetyt rosnie w miare jedzenia, slodkie pomidory- smak porzeczkowo-cierpki, intrygujacy, niekoniecznie slodki, efekt:nie ma chcetnych do zjedzenia 3 pozostalych
pomidorow, mandarynki- slodkie i soczyste, efekt: poprosze jeszcze 1 kg:) Duzym problemem jest to, ze jak jemy jakis owoc pierwszy raz to nie wiemy jak powinien wygladac w srodku, czy konsystencja jest ok. I kolejne dylematy " jesc czy nie jesc, oto jest pytanie..."
buziaki, w nowym swetrze z alpaki( kupilam)
:)