Po calej nocy (bagatela 14 godzinach) w autobusie dotarlismy do Cuzco. Znowu jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki znalezlismy sie w innym swiecie, wsrod gor, gdzie wysokosc daje sie we znaki naszym organizmom. Jeszcze glowy nie bola, ale chodzimy jak na lekkim rauszu. Jutro bedzie lepiej...
Pierwszy raz po drodze, byly takie serpentyny, ze przy zakretach sila odsrodkowa rzucala nas w fotelach na boki, czulismy sie jak pasazerowie samolotu (i to wspomnienie awionetki jeszcze w glowie....) przezywajacy spore turbulencje.
Najwiekszym problemem bylo korzystanie z toalety podczas jazdy, poniewaz autobus nie zatrzymywal sie po drodze. Dla mnie stres byl to duzy, a wysilek wkladany w "celowanie w muszle" jeszcze wiekszy;)
W ramach oszczednosci mamy pokoj ze wspolna lzaienka. Hostel lezy na zboczu gory i mamy widok na cale Cuzco, super!! Uliczka jest cicha, a my juz zapomnielismy ze moze byc cicho, niesamowite...
Budzet mamy ustalony na 50$ dziennie i staramy sie go nie przekraczac, ale ostatnio przez drogie przejazdy manko mamy:(. Adrian (zuch chlopak) prowadzi nasze rozliczenia finansowe, codziennie! spisuje! wszystkie! wydatki! nawet te groszowe! Potem podlicza, przelicza, wylicza i zdaje raport, jak stoimy z kasa. 50$ na wszystkie wydatki to duzo i malo, ale dajemy sobie rade. A po powrocie do domu Adrian robi rozliczenie ile wydalismy na transport, muzea, jedzeenie itd... Dzieki temu latwiej nam przy kolejnej podrozy:)
Zyjemy skromnie codziennie, a dzis dodatkowo mamy ciagle pod gore (jeszcze deszczu w twarz brakuje;). Wypilismy juz po jednej herbatce z koki (smakuje jak zielona herbata, ale chyba jednak pomaga)
Centrum miasta bardzo urocze, tylko wszedzie pod gore! Ceny specjalne pod bialych, drogo, duzo kafejek, knajpek, super klimat. Cusco to poczatek drogi do machu Picchu, mozna doleciec tu samolotem, to miasto z ktorego mozna wziac pociag do Machu... Bialych cala masa, wielka biala masa...
Bylismy w katedrze, ktora znan jest ze srebrnego oltarza i obrazu "ostatnia wieczerza" gdzie obok Jezusa na stole zamiast chleba lezy...swinka morska:) Zdjec nie mozna bylo robic, pozostawiamy to waszej wyobrazni:)
Cuzco to mieszanka Krakowa, Zakopanego. Wokol gory, mnostwo kosciolow, waskich uliczek, knajpek, sklepow z pamiatkami...
Walczymy z choraba wysokosciowa, idziemy spac, bo muli nas znowu. Jutro jedziemy zdobywac Machupicchu.
buziaki z trasy pamiatek z alpaki:))
an