Pobuda rano, jak zwykle, nic nowego... O 7 czekamy juz na autobus do Cobanaconde. po drodze wysiadamy na Cruz del Condor, punkcie widokowym, gdzie mozna zobaczyc kondory. Balam sie, ze ludzie zadepcza sie tu nawzajem, ale wcale nie bylo tak zle. Sporo ludzi, ale to nie byl tlum. Wszyscy czekali na szczycie kanionu na pojawienie sie ptakow. I wreszcie, nad nami, nad samymi glowami przelecial... Wielki, niesamowity kondor. Kondory waza srednio 10 kg, a rozpietosc skrzydel dochodzi do 3m, to najwieksze ptaki na ziemi.
Kondory pojawiaja sie w tym miejscu okolo 9-10 rano, wykorzystuja nagrzewajace sie powietrze i dzieki temu latwiej im wzbijac sie do gory. W tych godzinach jest najwiecej turystow. Po 10 wszyscy juz zapakowali sie do swoich autobusikow (tutaj turysci to glownie uczestnicy grup zorganizowanych), my nie musielismy sie spieszyc, bo przyjecdhalismy tu zwyklym autobusem z Indianami.
Poznana przez nas para ze Szkocji zlapala busa, (nieoficjalnie zabrala nas jakas wycieczka). I tak dojechalismy do Cabanaconde. Jemy spoznione sniadanie, zdobywamy mape w informacji turystycznej i ruszamy do Kanionu Colca. Droga dluga, kreta, kamienista. Schodzimy z 3300m na 2200m, goraco jak cholera. Widoki niesamowite, przestrzen, gory. Udalo nam sie zobaczyc kolejne kondory. Male i dorosle osobniki szybowaly nad naszymi glowami...
Docieramy na miejsce w zakolu rzeki. Domki do przespania sa po czesci murowane, po czesci z trzciny, z tylko utwardzona podloga (klepisko). Placimy 8 soli za osobe. Nie ma tu pradu. Kupilismy kolacje, ktora zjadamy przy swiecach razem z para z Niemiec, bardzo sympatyczna, dodam. Wokol tylko cisza, szum rzeki, czasami slychac tylko pokrzykiwania jakiegos ptaszyska. Nad nami ksiezyc, ale gwiazd niestety nie widac, bo niebo jest zachmurzone (nie bedzie nocnych fotek:() To nasz kolejny koniec swiata. Zmeczeni idziemy spac, jutro musimy wrocic na gore kanionu, a chcemy wstac rano, zeby jak najmniej maszerowac w sloncu. Przy domkach sa baseny, ale nie korzystamy z nich, bo jestesmy przeziebieni.
Kanion Colca to najglebszy kanion swiata (albo drugi, ale na pewno dwa razy glebszy od wielkiego kanionu w USA). Zyskal rozglos w 1981 roku dzieki Polakom, ktorzy kajakami przeplyneli plynaca w dole rzeke Colce jako pierwsi. Momentami sciany wznosza sie na ponad 3000m w gore. Co jakis czas widac na zboczach gor pojedyncze wioski. To niesamowite, ze ludzie wybrali zycie tutaj. Tak daleko od cywilizacji. Produkty do sprzedazy transportuja z Cabanaconde (wioska do ktorej jest dojazd) na mulach i osiolkach. Sptykalismy ich rano na szlaku. Czesto spiewali sobie, albo sluchali radia przewieszonego przez szyje. I bez wiekszej zadyszki podazali przed siebie, w odroznieniu od nas;) Kiedy to czasami brakowalo nam tchu i pluca odmawialy posluszenstwa, ale te kondory, widoki... warto bylo sie pomeczyc:)))))))