Podjelismy decyzje ze nie pojedziemy do wioski Mursi w Mago Parku, poniewaz musielibysmy doplacic teraz dodatkowo 800br za nas, auto i aparat. A potem jeszcze dodatkowo za kazde zdjecie. Nie bedziemy placic takiego haraczu, porobimy foty w miescie. Na dole to wlasnie zdjecie Mursi, gdzie kobiety maja taka dziurke w dolnej wardze, oszpecaly sie kiedys, aby nie byc porywanymi, teraz to sposob na zarabianie kasy. Troche ciezki charakter ma to plemie i po poludniu jak popije - to juz nikogo nie lubia.
Wynajelismy przewodnika, aby isc do wiosek ludzi Ari, 150 br. Znowu chodzilismy po gorach, moglismy zagladac do chat, rozmawialismy z ludzmi. Generalnie megabieda, w chacie klepisko, pare sprzetow prymitywnych, koc i mata. Ludzie w ubraniach ktore sie rozpadaja. Po takiej wyprawie doceniamy podwojnie to co mamy i gdzie mieszkamy... no wlasnie.
Podróżowanie po Afryce czasmi jest trudne dla ludzi z krajów rozwinietych, sloganowo nazywanych przeze mnie- białych.Wpedzamy sie jakby podświadomie w pewne poczucie winy, że my mamy takie dostatnie zycie, a ludzie tutaj maja taka biede. Mysle, ze trzeba jednak wyciagnac z tego pewna nauke, a mianowicie docenic to, co mamy, moze przewartosciowac swoje podejscie do zycia, pieniedzy, wszelakich poscigow szczurow, marzen... Dzieki takiej podrozy mozna stac sie bardzo szczesliwym czlowiekiem!
A Jesli ktos tak bardzo chce pomoc Afryce, to jest wiele mozliwosci od wolontariatu, przez adopcje na odleglosc, po placenie pieniedzy do instytucji charytatywnych. Ja wciaz bede trzymac sie zdania, ze nie nalezy robic z siebie dobrej cioci i rozdawac cukierki. Dla mnie wieksza wartosc ma rozmowa, wysluchanie drugiego czlowieka, poopowiadanie o naszym swiecie, szcunek... Ja tez czasami daje pieniadze ldziom, ktorzy prosza, ale sa to kaleki i bezdomni. Mam codzienny budzet od Adriana i zarzadzam nim. Wiem, ze ci ludzie kompletnie nie maja przyszlosci w tym swiecie.
Boje sie ze dawanie pieniedzy wszystkim ktorzy prosza prowadzi do uczenia zebractwa. Dajmy wedke a nie rybe tym ludziom. Nawet Wondu mowil nam, ze nie chodzi tylko o pieniadze, ale o wsparcie duchowe, posylanie nauczycieli, nauke technologii. Ale ja i tak ciagle mysle o Afryce i o tym, jak mozna pomoc tym ludziom.
Ponad 3 godziny tak sobie chodzilismy po gorach, przy domach byly glownie male
dzieci, rodzice czesto w polu. Pod domem suszyla sie garsc kawy i kukurydzy. Ludzie byli bardzo zyczliwi.
Dzieci to kolejny temat o ktorym warto wspomniec. Ponadprzecietnie grzeczne, ponadprzecietnie dzielne. Ciezko pracuja od najmlodszych lat, opiekuja sie rodzenstwem, nosza wode, pasa krowy. Dzieci te maja po pare lat 3, 4... i najbardziej niesamowiete jest to, ze sa grzeczne w autobusach, na dworcach, przy domach. Potrafia sie zajac tlko galgankiem, zabawka z drewna i prawie nigdy nie placza. To fenomenalne zjawisko. Kazde afrykanskie dziecko powinno nosic na piersi medal za dzielnosc.
Przewodnik probowal zaimponowac nam ugieciami ramion na poreczach ale zle trafil.. Adrian akurat w maju zdawal WF i choc podobno nie jest orlem, to zrobil 20 i gosc nabral szacunku do bialych;)
Poznalismy dzis niesamowitego czlowieka- ogrodnika, ktorego zdjecie jest ponizej, pan w czerwonej kurtce. Kurcze dla takich chwil warto podrozowac... Szalenie serdeczny czlowiek, biedny, dobrze mowil po angielsku i mial w sobie taka dobra energie... prosil abym zrobila mu zdjecie, a wyszla z tego niezla sesja foto (zdjecia przeslemy mu po powrocie). Jak to na sesjach, chcialam rozbawic modela i mowie, usmiechnij sie, jestes szczesliwym czlowiekiem, a on: nie moge, nie mam zebow... to bylo takie szczere i rozbrajajace... po kilku fotkach uznal, z musi sie przebrac, zmienil kurtke, wymyl wlosy, wyzelowal, uczesal sie.... Zdjecia sa bardzo ladne...Kolejne fotki, przy sadzonkach, przy taczce, przy domu...Czlowiek pozostanie dlugo w mojej pamieci... Za bezineteresowna serdecznosci radosc zycia...
Po powrocie do miasteczka Adrian spytal przewodnika, gdzie jest 100 br ktore mu zaplacilismy za wstep do wiosek, jakal sie jak cholera ze nie mial komu zaplacic i zaplaci pozniej, ale jakos Adrian nie chcial mu uwierzyc. To nie chodzi o wydane pieniadze, ale o to, ze one mialy trafic do tych biednych ludzi, a my nic takiego nie widzielismy. Juz chyba nikomu nie wierzymy, a jak ktos mowi prawde to ma pecha, bo mu tez nie wierzymy.
Po poludniiu poszlismy zapolowac na Mursi, aby porobic fotki. Wszystko mnie bolalo jak patrzylam na te oszpecone kobiety, ludzie ci sa bardzo roszczeniowi, przed zrobieniem zdjecia trzeba negocjowac cene za fotke a oni jeszcze licza ile razy slyszeli migawke. My mowilismy o nich modelarnia, bo takie modele chodzily, ze szok. zaplacilismy kilka br za 3 zdjecia, a reszte zdjec robilismy z daleka. Niech nie przesadzaja z tymi swoimi cennikami.
Umeczeni jestesmy upalem, umeczeni ogonami ktore ida za nami, my w lewo oni tez, my stoimy oni tez... Cierpliwie sluchamy tkliwych historii, wspolczujemy, ale nie wierzymy, nie placimy.
Trudno byc w bialym w buszu, w Afryce, w zaglebiach turystycznych.....