Dzis chcielismy aby byl dzien lenia, ale nie do konca nam wyszlo, bo bylo pare tematow do pozamykania. Zrobilam pranie, aby nie wywolac wojny ekologicznej w Addis. Juz teraz jak czuje mydelko protex, to juz mi slabo, bo kapiemy sie w nim, pierzemy i wszystko wokol pachnie protexem.
Poszlismy do biura etiopskich linii lotniczych, aby sfinalizowac zakup biletow na loty krajowe. Nie bede sie tu rozpisywac, ale pewien pan w biurze 2 dni temu powiedzial nam ze beda nam przyslugiwac znizki na loty krajowe, dzis okazalo sie ze to juz nie jest prawda. Przez to jestesmy pare ladnych dolcow do tylu. Musielismy tez troche zmienic kierunek zwiedzania na polnocy. Kupilismy juz bilety, bo generalnie jest problem z wolnymi miejscami. Juz kiedys w Chile czekalismy z kupnem biletu, a potem nie bylo miejsc. Tak wiec w niedziele skoro swit lecimy do Dzibuti, a po powrocie zwiedzamy polnoc, roznie moze byc z internetem. Zagladajcie czasami do wczesniejszych relacji, bo Adrian stara sie dodac po jednym zdjeciu, teraz tez cos probuje zdzialac, choc kosztuje go to duzo nerwow;)
W naszym ulubionym hotelu udalo nam sie zamienic pokoj na jasniejszy. Ja wiele potrafie zniesc, ale jak pokoj jest bez okna to dostaje szalu. W poprzednim pokoju okno wychodzilo na murowany plot i swiatla byla odrobina, masakra. Zreszta na dodatek nie bylo w naszej lazience cieplej wody (a powinna byc) i chodzilismy sie myc do wspolnej 2 kroki dalej, a obsluga codziennie mowila ze juz naprawiaja...
Generalnie wszystkie pokoje sa brzydkie, ciekna krany, nie dzialaja spluczki, co sie nie dotknie to odpada, takie standardy, ale okno wynagradza wszystko. Baro hotel z pokojami na godziny, to niezla norka, ale jest ciepla woda i nie ma karaluchow, a to jest juz duzy plus.
Adrian kupil dzis swoja zarowke, bo ciagle mu ciemno w pokojach. Sprawdza zarowke na wejsciu i zaraz marudzi, a moc to one faktycznie maja slaba, od 10! do 40 wat, teraz ma swoje 60 i szpanuje. Ciekawe czy odkreci klosz. I jakie to pomysly maja letnicy...
Przezylismy juz pare malych rewolucji zoladkowych, ale nie byly to zatrucia, tylko przejscie na lokalne bakterie. Zawsze wywoluje to male zamieszanie, na szczescie nie jest to spustoszenie. Czujemy sie dobrze, nic nam nie dolega:)
I znowu jak sie lenimy, zapijamy sie cola w cieniu:) a smakuje ona najbardziej w Afryce, nie pijemy jej w domu, to nadrabiamy na wyjazdach. Dzis usiedlismy na skwerku, w cieniu, w smogu (bo tak wypadlo) na odpoczynek i dostalam kawe w tak brudnym kubku ze umarlam;). W Polsce dzieci maja bardziej czyste zabawki w piaskownicy. Taki kraj, taki swiat, takie zycie.
Stolica - Addis Abeba to tzw. Nowy Kwiat, byla podarunkiem jak kwiat od cesarza Menelika II dla swojej zony Taitu. Do dzis faktycznie jest tu bardzo duzo zieleni, drzew i kwiatow. Najwiecej chyba jest eukaliptusow sprowadzonych z Australii. A kiedy drzewa sie przyjely w stolicy, zaczeto nimi obsadzac caly kraj.
Samo centrum jest czyste (zeby nie ten smog) i choc malo jest koszy na smieci to i malo jest smieci. Jest pare szerokich arterii, pare reprezentacyjnych miejsc, jak w kazdym duzym miescie i wszystko tonie w smogu.
Przez ostatnie 3 dni troche pozwiedzalismy, w telegraficznym skrocie subiektywny spis miejsc odwiedzonych:
- Churchill Avenue - duzo sklepow z pamiatkami w dobrych cenach, w niedziele zamknieta jest wiekszosc, tani supermarket, zakupy pamiatek jeszcze przed nami:)
- Pomnik ku czci Etiopczykow ktorzy zgineli w wojnie granicznej z Somalia w 1978r, mocno socjalistyczny, nie tylko w Szczecinie pomniki siegaja do gwiazd:) (Plac lotnikow u nas:) A pod pomnikiem mozna wymyc auto, wypozyczyc rower, pograc w pilke...
-Stadion Addis Abeba - w centrum, ale zawsze:)
-Meskel Square - bardzo reprezentacyjny wieeelki plac, przygotowany na socjalistyczne defilady i obchody swiat, miejsce porannych treningow biegaczy po...trybunach:)
-Addis Abeba Museum- trup, choc jeszcze zywy, malo eksponatow, walacy sie budynek, 10br za wstep, to za duzo.
-Kosciol Kidus Istefanus - ladny, skromny, jak zwykle zamkniety.
-Africa Hall - Organizacja Narodow Afryki, wypasione auta, namnozeni grubi urzednicy
-Palac Cesarski- w pieknym ogrodzie z czasow Hajle Selasje, nie mozna zwiedzac
-Kosciol Maryan Kiddist (sw. Maryi) jak zwykle zamkniety, a przed kosciolem mnostwo kramikow z dewocjonaliami,
-National muzeum - pozdrawiamy babke Lucy, warto odwiedzic - 10br
-Katedra sw. Trojcy z grobami wielkich m.in Hajle Selasje
i wiele innych uliczek, knajpek, sklepikow, zaulkow w ktore zagladalismy.
Uwaga na aparaty! Nie mozna robic zdjec obiektom rzadowym, bankom, instytucjom panstwowym, mostom itd. Nie mozna wejsc z aparatem do banku - kazdy podlega rewizji osobistej. Jakby co to 1$ to 12,55br
A my szukamy cienia i mamy lenia:)