Nad głowami samoloty, pod głową tapicerka, kości bolą, zaawansowane pozycje jogi, piaty dan w origami nie pomagają w pełnym wypoczynku. Tak czy siak, odpoczęliśmy i chwilę po świcie ruszyliśmy przed siebie...
Wszystko byłoby super, gdyby nie strona... którą się jedzie w Cyprze, czyli lewa strona. Ruszyliśmy jeszcze przed dużym ruchem, lekko zakręceni. Adrian jednak dzielnie dawał sobie radę. Największym stresem było skręcanie w ronda (w lewo!) matko jedyna!, przecież to wbrew naturze!
Ruszyliśmy do Limassol, zrezygnowaliśmy z autostrady, aby poszwendać się lokalnymi drogami i.. kupiliśmy pierwsze truskawy! Słodkie i smaczne, a w Polsce nikt jeszcze nie marzy o truskawkach, mój tata pewnie nieśmiało marzy o rzodkiewce:)
Limassol to niewielkie miasteczko, bardzo ładne, urocze, z setkami hoteli, starym zamkiem (nie chciało nam się go zwiedzać, ups), wąskimi uliczkami, kramikami, sklepikami i piękną pogodą.
Oczywiście w bocznej uliczce wpadliśmy do bardzo lokalnej knajpy na nasza ukochaną (jeszcze z Grecji) Caffe Frappe, czyli zimną kawę.. Podaję przepis - do słoika należy wsypać 2 łyżeczki nescafe i cukier do smaku, zalewamy 4cm wody, słoik zakręcamy energicznie mieszamy, powinna utworzyć się piana, przelewamy do szklanki, dolewamy dużo mleka, wrzucamy lód (niektórzy lubią jeszcze dodać prawdziwe lody smakowe), pijemy przez słomkę - smacznego! Aha, w tym miejscu serdecznie pozdrawiamy Anię i Romka z Wołowa;)
Tak więc zasiedliśmy wśród Cypryjskich Greków, co kopcili papierochy jak smoki i rozkoszowaliśmy się tą chwilą. Grecka strona Cypru to namiastka Grecji, stare czasy... Knajpa mocno komunistyczna w wystroju, ludzie wyluzowani, nad nami muchy, obok osiołek, biegają koty, ktoś gra w karty, leci smętna muzyka z radia a nam się podoba, bardzo:). Tylko te ceny - euro...
Jedyne moje utrapienie to obtarta noga. Sandały zostały w Etiopii, a nowych nie zdążyłam kupić, zabrałam klapki, które zdradziły mnie już pierwszego dnia i teraz przeczesuje kolejne sklepy w poszukiwaniu czegoś... adekwatnego.... Byłam w Zarze, ale to siara z plecakiem buty z takiego sklepu nosić, mierzyłam lokalne rzymianki, jezuski, jak to je zwą, ale jak pomyślałam ile rzemyków jednocześnie obetrze moje nogi, to Jezuska będę wołać, ale z bólu.. zaliczyłam ecco, sportowe firmowe mniej i bardziej i nic... kupiłam trampki, które po czasie okazały się też mało wygodne... Więc na boso, czasem w adidasach ruszyliśmy dalej:)
Po drodze zatrzymaliśmy się w jednej z nadmorskich wiosek, wolnych miejsc nie było, za to zjedliśmy Mezo - przegląd dań niemal narodowych, mieliśmy podane dania na 8 talerzykach, trudne do przejedzenia, ale przegląd mięs i warzyw był smakowity i ...drogi.
Ruszyliśmy dalej, gdzieś trzeba się przespać:) a lotniska tu nie ma.