Dojechaliśmy do Pafos, długo szukaliśmy noclegu, ponieważ tu jeszcze nie ma sezonu i pomimo wielopasmowej Avenue i dziesiątek hoteli, pocałowaliśmy dziesiątki klamek, bo drzwi zamknięte na głucho. Druga kategoria to drogie hotele, nawet jeśli były wolne miejsca, to ceny nie pozwalały nam pozostać w nich. Ja wiem, że to nie jest Kambodża, gdzie nocleg w dobrym hotelu kosztował 3-5 $, ale 50 E to dla mnie cena nieakceptowalna, bo ja szukam przygody, a nie luksusów.
Po dłuuuuuugich poszukiwaniach znaleźliśmy hotel Roman, za 36 E ze śniadaniem, masą Rosjan i wystrojem pełnym przepychu, robionym na styl starogreckim, z malowidłami na ścianach, wielkimi lustrami i czerwonymi dywanami, ale za to ciepłą woda i z balkonem. Zalegliśmy niemal na Riwierze, pośród turystów zorganizowanych, obwieszonych złotem dusz słowiańskich itp.
Miejscowość megaturystyczna, rządzą Rosjanie i Niemcy, którzy jak w inkubatorach (ciepło i bezpiecznie), próbują przeczekać do wiosny w Europie.
My zresztą też...