Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Indie, Bangladesz 2010    Komuna
Zwiń mapę
2010
08
lis

Komuna

 
Indie
Indie, Kolkata
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12500 km
 
Są kraje, gdzie nadal rządzi komuna. Myślenie człowieka z demokratycznego kraju totalnie mija się z rzeczywistością w kraju komunistycznym. To, co nam wydaje się oczywiste, nie jest oczywiste dla tych ludzi i na odwrót. Skoro świt (o 8 rano he, he)wybyliśmy z hotelu do Ambasady Bangladeszu. Nie załatwiliśmy wizy u nas w kraju, bo nie ma takowej w Warszawie. Załatwiając wizę w Polsce trzeba liczyć się z tym, że paszporty wysyłane są do Hagi, a wiza kosztuje bagatela 600zł z kosztami przesyłki (czas i pieniądz). Tutaj wiza dla Polaków kosztuje 850r , czyli prawie 20$, ale trzeba ją jeszcze otrzymać. W Ambasadzie przyjmuje się paszporty od ludzi stojących niemal na ulicy – są okienka, do których podchodzi się z chodnika. Pierdoły urzędnicy przyjmowali w trzech okienkach i odsyłali nas od jednego, do drugiego i trzeciego, a my od nowa, w kolejnej kolejce staliśmy… Oczywiście musieliśmy wypełnić obszerny formularz, załączyć ksero paszportu, wizy indyjskiej i trzy(!) zdjęcia. Po zdaniu paszportów, dowiedzieliśmy się, że jutro w południe mamy spotkanie z sekretarzem. Poleciały „plisy” i umówili nas na dziś – w samo południe. Poszliśmy na kawkę i ciasteczka.. Urzędnik przyjął nas i paru innych białasów grubo po godzinie 12 i nie wydał wizy! Kazał przyjść wszystkim jutro po 17-tej! Okazało się, że było to tylko interview. Przy okazji dowiedzieliśmy się też, że np. dziennikarze, wszystkie służby mundurowe itp. czyli zawody stanowiące „zagrożenie” dla ładu ludowego powinni mieć pozwolenie ze swojego (!) kraju na podróż do Bangladeszu. Dla nas kolejny dzień tutaj to Klapa! Więc my na „Rumuńską Pandę” zaczęliśmy marudzić, że tak mało czasu nam zostaje na zwiedzanie pięknego Bangladeszu, że tak długo czekamy - same „plisy” leciały - ale gościu że jest na dobrej posadce, broni systemu i porządku ludowego - więc nie ugiął się. Zgodził się łaskawie przyjąć nas jutro o godzinie 12 a nie o 17 jak wcześniej sugerował. Co za komuna! Już powoli zapominamy, że tak może być. Jechaliśmy do ambasady z nastawieniem, że dadzą i to może od ręki, bo czemu mieli by nie dać. No i okazało się, że nasze spojrzenie, ma się nijak do ich spojrzenia na wydawanie wiz choćby.
Kiblujemy zatem nadal w Kalkucie. Już poruszamy się jak starsze Figowce po mieście, co niektórzy sklepikarze przy hotelu kłaniają nam się w pas, obsługa w naszej knajpie zaciesza na nasz widok i serwują nam coraz większe dania. Czyli miło mieć nowych znajomych, ale my już chcemy jechać dalej, bo tygrysy czekają.
Podróżowanie hartuje, daje siłę, wiarę w siebie i drugiego człowieka, czasami bawi, czasem doprowadza do łez, poszerza horyzonty, uczy asertywności, pokazuje jak różnorodny jest świat i jak bardzo kochamy Polskę, demokratyczną Polskę!
Trochę emocji dziś było. Nie pompujemy się, bo to do niczego nie prowadzi, poprzeklinałam pod ambasadą i tyle. Na pochyłe drzewo… Teraz wieczorem zalegamy przed TV i oglądamy Bollywood i lokalne teledyski. Jesteśmy w szoku jak bardzo świat tutejszej TV, różni się od rzeczywistości. Wszystko jest takie ładne, wyprasowane i kolorowe. Miasta są czyste i nowoczesne. W każdym teledysku występuje po kilkadziesiąt osób, a śpiewa tylko dwoje wokalistów. Chórki i zespoły tańczące robią tłok, aby oglądający czuł się dobrze, jak u siebie na ulicy, a nie jak na pustyni. Układy taneczne jak na nasze warunki bardziej przypominają układy fitness, boki można zrywać z tych choreografii, ale dobrze się ogląda. Zdecydowana większość piosenek opowiada o nieszczęśliwej miłości. Co ciekawe zazwyczaj Pan goni Panią i nigdy nie udaje mu się jej pocałować. Czyli największa radość jest z tego, aby gonić zajączka…
Kiedy patrzymy na ten cały bajzel wokół, zapuszczone hotele, knajpy, mieszkania to zastanawiamy się czy, jak często i czy w ogóle ludzie tu sprzątają. A potem wieczorem oglądamy TV i kolejne reklamy, np. Mr. Muscle(!), mydełko Dowe, itd. itp. I nijak się to ma do świata realnego. Wiemy, że jest tu też klasa bogata, ale zdecydowana większość to średniacy i biedacy i to oni mają zdecydowany wpływ na kreowanie rzeczywistości. Bardzo przyjemnie ogląda się TV w Indiach, a nieco gorzej ogląda się obraz za oknem.
Czasami myślę o zachowaniu się ludzi tutaj, nie chcę ich oceniać, bo żyję w lepszym świecie i inaczej patrzę na pewne zachowania. Uczymy się być coraz bardziej asertywni, nie wykorzystujemy Hindusów, nie chcemy robić im krzywdy, ale jak przeginają to nie płacimy i mamy ich w nosie. Dziś łapaliśmy taxi do ambasady, ceny zaczynały się od 100r, ostatnio płaciliśmy 30-40r. Wreszcie znalazł się pan, co podał cenę 30r. Dojechaliśmy na miejsce, Adrian daje mu kasę, a on mówi – za mało, że owszem 30r ale za… osobę. No niech go cholera, Adrian dał mu 40r wyśmiał i trzasnęliśmy drzwiami. Nie fiknął do nas, bo to była uczciwa cena, a poza tym przy ambasadzie było sporo policji. Już nawet nie chce nam się z nimi czasami dyskutować. Inna sytuacja: dajemy gościowi ubrania do pralni, cena jest podana ile i za co jaka kwota, potem ostateczna cena. Na drugi dzień, Adrian ma odliczoną kasę razem z napiwkiem w kieszeni, chcemy się rozliczyć. Gościu podaje nam wyższą cenę, bo przecież wczoraj podawał wyższą wartość (odliczonej kasy nie starcza na zapłatę). A to nie jest prawda! Jeszcze mamy cierpliwość, tłumaczymy co to znaczy umowa i bycie fair. Chcemy zawstydzić gościa i o dziwo się udaje, pęka i podaje wczorajszą cenę, mocno ucieka wzrokiem… Ale do nich chyba nic nie dociera na dłużej. Śmialiśmy się, że cena była wyższa i obejmowała pewnie dopłatę za brudne skarpetki. Jedynym rozwiązaniem jest, by nie brać nic do bani (jak to mówi młodzież) i śmiać się z nich, innego rozwiązania nie ma. Te ich numery i chwyty są żenujące czasami, nie wiem, czy oni nie rozumieją, że przez takie zachowania to oni są śmieszni i żałośni. O honorze nie ma co mówić. Nie generalizujemy, że wszyscy są dobrzy, albo wszyscy są źli, jednak przy tym miliardzie mieszkańców Indii, nawet mały procent naciągaczy czyni wielką masę…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017