Wstaliśmy przed 7 rano, było nam ciężko, bo chyba odzwyczailiśmy się od wczesnych pobudek. Kalkuta nas rozpieściła pod tym względem. Wzięliśmy rikszę, bardziej towarową niż osobową. Siedzieliśmy za rowerzystą na platformie z desek, za nami leżały plecaki. Pół godziny jechaliśmy do granicy. Wczoraj na pewno byśmy nie zdążyli jej przekroczyć.
Po indyjskiej stronie biurokracja ma się dobrze, kozy pasły się przy posterunku, pół sufitu odpadało z grzybem. Nie wiem ile razy, ilu osobom pokazywaliśmy paszport. Przeszliśmy na stronę Bangladeszu, tutaj ludowa biurokracja też ma się dobrze. Pan z odprawy, tak bardzo był przejęty turystami z Polski, że napisał nam na kartce skąd dokąd łapać autobus i dodatkowo zapisał jak się nazywa, numer telefonu – gdybyśmy tylko mieli jakieś problemy, to mamy dzwonić. Niesamowite… ale bez wątpienia miły gest. Wymieniliśmy dolary (1$ to 70 Taka). Znowu bierzemy rikszę towarową i jedziemy do Benapol centrum aby złapać autobus na południe. Rikszarz przekręcił nas na 10 Taka. Coś pogadaliśmy ze złą miną i machnęliśmy ręką, trudno gościowi przemówić do rozsądku jak nie rozmawia po angielsku. A wokół nas już była duża grupka zaciekawionych gapiów. Kupiliśmy bilet na autobus, jak się okazało bez przesiadki, mieliśmy godzinę i mogliśmy wreszcie zjeść śniadanie. Dwie cole, ciapati z dwoma sosami kosztowało 70 taka, czyli 1 $. Takie wakacje to lubimy, tanio, ciepło i smacznie.
Wreszcie podjechał autobus i miał super miękkie siedzenia. Rewelacja! tyłek nie bolał. Dojechaliśmy za Kuhlmę, a potem złapaliśmy mniejszy autobusik z większym nadkomplecikiem do Mongli. Adrian, który jest przeciętnej postury w Polsce, nie mógł się wyprostować w autobusiku, stał biedak ze zwieszoną głową i próbował wyglądać prze okno. Tak naprawdę to dziś jesteśmy cały dzień w drodze, ciepło jak cholera, ale mała adrenalina i ciekawość nowego miejsca powodują, że czas szybko leci i jeszcze nie czujemy zmęczenia.
Pierwsze wrażenie jakie zrobił na nas Bangladesz jest bardzo pozytywne w porównaniu do Indii. Ludzie są spokojniejsi, jest ciszej i czyściej na ulicach, jest dużo mniej samochodów, a więcej riksz, na pewno jest bardziej prymitywnie, gorszy asfalt. Same widoki są dużo ładniejsze: pola ryżowe, całe gaje bananowców i palm kokosowych, rzeki poprzedzielane groblami na małe stawy.
W Mongla zatrzymaliśmy się w najbardziej wypasionym hotelu Pashur (800taka). Spotkaliśmy tu parę bardzo sympatycznych Polaków, którzy akurat wyjeżdżali. Pogadaliśmy chwilę o wrażeniach, popytaliśmy o rady i pożegnaliśmy się. Pierwsi biali których spotkaliśmy w Bangladeszu to Polacy, miłe.
Przepłynęliśmy do „centrum”, aby zarezerwować bilety do Dhaki na prom. Okazało się, że wcale nie jest to proste. Każdy kolejny zapytany człowiek mówił nam co innego, kolejni przekazywali sprzeczne informacje. Nic nie załatwiliśmy, uznaliśmy, że spróbujemy załatwić coś przez hotel. Po drodze zaszliśmy na spóźniony obiad. Nie mogliśmy za bardzo się dogadać, więc zamawialiśmy to, co nam się podobało na talerzach u innych gości. Szef przynosił nam kolejne dania pod nos i zachęcał do dalszego zamawiania.
Generalnie to wzbudzamy mega dużą sensację. Jak się zatrzymamy, to momentalnie jest koło nas tłumek wpatrzonych i zaciekawionych ludzi, w wieku różnym. Ta ciekawość jest silniejsza od nich. Czasami ktoś chce tylko uścisnąć rękę. Ludzie patrzą się na nas, na każdy nasz ruch. Komentują coś między sobą, panowie robią (głównie mi )zdjęcia komórką. Czujemy się jak gwiazdy Hollywood, co najmniej. Od jutra będziemy pewnie rozdawać autografy. Na pewno jest mniej naganiaczy, naciągaczy.
W Bangladeszu żyje 150 milionów ludzi, zdecydowana większość to wyznawcy islamu. Mały procent stanowią wyznawcy hinduizmu, buddyzmu i chrześcijaństwa. Tutejszy islam nie jest ortodoksyjny. Nie ma jednak co liczyć na możliwość spacerowania w krótkich spodenkach.
Ceny są dużo niższe niż w Indiach, np.: papier toaletowy- 20taka, coca cola 0,6l-25 taka, woda 1,5litra-20-25 taka, banan 1 szt.- 3 taka.
Wszystkiego najlepszego z okazji Narodowego Swieta Niepodleglosci.
ps. Jedyni sp[otkani dzis biali byli z ..... Polski