Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Birma (Myanmar), Tajlandia 2012    No to w droge
Zwiń mapę
2012
07
lis

No to w droge

 
Birma
Birma, Kyaikto
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10547 km
 
Wygląda na to, że na dobre rozpoczęliśmy nasz urlop, pobudka 6.30, najwyższa pora aby przestawić się na wstawanie skoro świt. Długo zeszło nam zbieranie się do drogi, a to w kuchni zapomnieli o naszych omletach, a to trzeba było kasę wymienić, a to bilecik kupić… Główny terminal autobusowy jest zlokalizowany niedaleko lotniska więc droga taksówką zajmuje prawie godzinę, jesteśmy na „Dworcu PKS” o 9.30, ale w rezultacie z Rangoon nasz autobus rusza o 10.30.

Jechaliśmy autobusem bez klimy, ale z bardzo szeroko otwartymi oknami. Droga, pełna wzruszeń i adrenaliny. Pojazdy generalnie mają kierownicę po prawej stronie i poruszają się prawą stroną jezdni, co sprawia, że jazda wywołuje wiele emocji. Pomocnikiem kierowcy jest bileter i pan „wychylacz” który wychyla się z lewej strony autobusu i krzyczy, czy można wyprzedzać pojazd przed, czy też nie. Generalnie w krajach Azji, podróżuje się dość chaotycznie, tu jednak jeszcze dochodzi kwestia bezpieczeństwa i widoku na drogę. A wszystkiemu temu winny jest generał NE Win, który nakazał zmianę kierunku ruchu z lewej strony na prawą za sprawą astrologa, który zalecił mu przesunięcie kraju bardziej w prawo….Tak a dnia na dzień gosciu zdecydował o zmianie ruchu z lewostronnego na prawostronny…

Ludzie są bardzo życzliwi, mili i uczynni. Kupiliśmy bilet do Kinpun, aby zobaczyć Złotą Skałę. Pan bileter przydzielił nam miejsca w pierwszym rzędzie, abyśmy mieli więcej miejsca na nogi (pewnie chodziło bardziej o nogi Adriana), dzięki temu mieliśmy szeroką panoramę na drogę i to co się na niej dzieje. Szczerze mówiąc wolałabym podróżować z zasłoniętymi szybami, aby nie oglądać tego całego wariactwa na drodze. Końcówkę drogi pokonaliśmy na pace samochodu z trzema rzędami desek jako siedzisk, w towarzystwie m. in. Kury, roweru dwóch mnichów i kilku lokalsów. Takie „busiki” to tu reguła i też regułą jest to że ludzie na nich wiszą jak winogrona – czyli klasyczny nadkomplet. Postaramy się zrobić zdjęcie takiego auta…

W Kinpun przechwycił nas bardzo miły Pan i zaprowadził nas do swojego hoteliku (rzadkością jest aby właściciel łapał gości). Hotelik wart jest polecenia, bo jest lekko na uboczu miejscowości, Pann Myo Thu Inn. Płacimy 14$ za pokój z łazienką i ze śniadaniem. Standard niski i toporny, ale czysto i miła obsługa. Jest ciepła woda i wiatrak w pokoju, więc można by rzec, że mamy full wypas. Okazało się, że aby dziś zobaczyć Złotą Skałę musielibyśmy zwiedzać w tempie ekspresowym. Uznaliśmy więc , że na górę wejdziemy jutro rano. Nie pokrzyżuje to zbytnio naszych planów. A zabrakło nam godziny, aby się wyrobić, bo ostatnie zjeżdżające ciężarówki są o godzinie 18. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zrobiliśmy więc pranie.

Miejscowość jest mocno turystyczna, i chyba aż za mocno… W restauracjach nie ma cen, cenę dostaje się na twarz i jest ona uzależniona od koloru skóry. Zamówiliśmy dwa obiady po 1500 kiatów, ale nie zapytaliśmy się o cenę coli, na rachunku było 1000, czyli po 500, a to już lekka przegina. Adrian trochę się zdenerwował, okazaliśmy niezadowolenie z naciągactwa i poszliśmy. Chcieliśmy kupić wodę do picia i znowu podobna historia, ceny od 600! do 250 kiatów za butelkę wody. Aż takimi luzakami nie jesteśmy, aby aż tak przepłacać. Czyli powoli zaczyna się robić tak jak w innych krajach, nieelegancko… Zapewne ludzie są tu trochę zepsuci przez rzesze turystów i pielgrzymów, ale wkurza nas, jak mamy za coś płacić o wiele więcej niż lokalesi. Powiem tak, i tak jest dobrze, nie ma narzucania się, naciągactwa i żebractwa. Uznamy więc dzisiejszą próbę wyłudzenia za epizod.

Wieczorem siedzimy na werandzie naszego hotelu, wokół dziesiątki storczyków i innych pięknych kwiatów, nad głowami śpiewa jakiś egzotyczny ptaszek, pod nogami łasi się leniwy kotek, nie ma prądu, więc mamy egipskie ciemności (choć do Egiptu stąd daleko). Jest spokojnie i cicho. Nie będziemy przejmować się naciąganiem, ale nie damy sobie w kasę dmuchać. Asertywność 100? Popracujemy nad tym.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
przedsiebie
przedsiebie - 2012-11-08 13:09
zdjecia dodamy przy nastepnej okazji, zaraz mamy autobus:)))
 
przebisniegi
przebisniegi - 2012-11-08 14:41
Zawyżanie cen dla turystów to chyba najgorsza z ciemnych stron podróżowania. Oszust wcale na nas jakoś wielce się wzbogaci, a my czujemy się oszukani, puścimy taką informację w "eter" i restaurator traci przyszłych klientów...
 
Mario
Mario - 2012-11-08 18:03
Najgorsze jest to że tak nie było, zaledwie rok temu płaciliśmy za wszystko tak jak i lokalni, a sadze że najgorsze zachowania dopiero przed Birmą za rok, dwa... jak kraj stanie się popularny na widok białego będą zacierać ręce i krzyczeć Bankomat do wypłacania pieniędzy przywieźli, jak to się dzieje np w Kambodży czy Laosie czy innych częściach Azji

Tak czy inaczej delektujcie się BIRMĄ... zwiedzajcie, poznawajcie i asymilujcie się z lokalną ludnością bo te rzeczy są bezcenne... życzymy wam tego z całego serca :-)
 
przedsiebie
przedsiebie - 2012-11-09 13:48
przebisniegi, mario, macie racje, takie sa uroki podrozowania
 
WiolkaandKris
WiolkaandKris - 2012-11-20 15:13
Asertywnosc :) Super jesteście!! :)
 
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017