Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Birma (Myanmar), Tajlandia 2012    Prowincjonalnie i uroczo
Zwiń mapę
2012
17
lis

Prowincjonalnie i uroczo

 
Birma
Birma, Hsipaw
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11352 km
 
Pobuda w środku nocy – o 4.30 rano, masakra. Ciemno wszędzie, na szczęście na razie nie pada. Chłopak z naszego hotelu nie mógł dobudzić naszego taksówkarza, który spał na pace pick-upa pod hotelem. Wreszcie wstał, otrzepał się, wsiadł do taxi i zawiózł nas do agencji autobusowej. Jak zwykle nic nie dzieje się na czas, mieliśmy odjechać o 5.00, ruszyliśmy pół godziny później, na pace ciężarówki. Przed 6 byliśmy jednak na dworcu, skąd ruszał nasz autobus do Hsipaw.
Ulice przed świtem pełne są ludzi, którzy gotują, sprzątają, myją samochody… Dla nas największą atrakcją są mnisi, którzy rano maszerują jak w procesji, z pojemnikami na jedzenie. Dostają od wiernych ryż, owoce, pieniądze. Najbardziej rozczula mnie widok idących mnichów - dzieci, zawsze na boso, czasem w deszczu…
Na dworcu autobusowym doznaliśmy lekkiego szoku, jak zobaczyliśmy nasz chiński, terenowy, baaardzo stary autobus. W Polsce, takie auto nie dostało by nawet pozwolenia by stać na złomowisku, a co dopiero aby jeździć po drogach. Autobus był do połowy zapakowany paczkami, pakunkami, tobołami, gratami, beczkami…. brakowało tylko kur, czy innego inwentarza. Druga połowa była przeznaczona dla pasażerów. Można powiedzieć: część cargo i część personell. Wszystko jak zwykle cudem trzymało się kupy (jak oni tu potrafią upakować towar!), a kierowca miał dziury pod nogami, poza tym drzwi się nie zamykały, więc całą drogę jechaliśmy na otwartych… dużo by pisać… Zbyt mały odstęp między siedzeniami nie pozwolił Adrianowi na zajęcie przydzielonego miejsca. Poprosiliśmy, a raczej wymusiliśmy, zmianę miejscówek siadając z przodu autobusu, na bardzo wąskich siedziskach. Ja nie dosięgałam nogami do dziurawej podłogi, Adrian przy każdym hamowaniu lądował na przedniej szybie… Normalnie wolna amerykanka. O dziwo po godzinie lekko się zaadaptowaliśmy do wnętrza, nie na tyle jednak, aby udało się pospać, czy poczytać. Trzęsło nami i rzucało bardzoo. Przez sześć i pół godziny jechaliśmy w przeciągu i chłodzie, na trasie z Mandalaj do Hsipaw. Pół drogi to serpentyny, góry i piękna przełęcz. Po drodze mijaliśmy dziesiątki wielkich ciężarówek z towarem Chin. Zresztą Chińczyków tu jest cała masa. Ciągną jakiś rurociąg, budują drogi, handlują wszystkim co się da. Na ulicach i w sklepach często spotyka się napisy w „chińskich krzaczkach”.
Tak oto uciekliśmy z miasta do małego prowincjonalnego miasteczka gdzieś w górach, dość blisko granicy z Chinami. Jest uroczo, cicho i spokojnie. Ludzie jak zwykle przemili, nie ma tłoku ani pośpiechu. Śpimy w hotelu Mr Charles, dwójka bez łazienki kosztuje 14$. Zmęczeni, ale zadowoleni zakotwiczyliśmy tu na dwie noce. Jest ślicznie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Groszki
Groszki - 2012-11-18 19:44
Pozdrowienia od rodziców dzisiaj pokazałam zdjęcia, z kotkami wszystko ok joda przychodzi aby go głaskać rudka też aż ręka boli słowa Twojego taty , Są takie zazdrosne że nie chcą dać wejść na kanapę więc fotele zajmują .
 
przedsiebie
przedsiebie - 2012-11-19 13:41
Hej Groszki, dziekujemy za pozdrowienia, my dla Was tez przesylamy i to gorace... Dziekuje, ze przekazujecie rodzicom wiadomosci od nas.
 
Mario
Mario - 2012-11-19 14:18
Zmiany, zmiany, zmiany... My rok temu przez 2 tyg. nie spotkalismy nawet 1 chinczyka, nie mowiac o napisach po chinsku...
 
przedsiebie
przedsiebie - 2012-11-20 04:10
Mario, miejmy nadzieje, ze sa to zmiany nalepsze dla tych ludzi
 
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017