Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Birma (Myanmar), Tajlandia 2012    autostrada
Zwiń mapę
2012
25
lis

autostrada

 
Birma
Birma, Chang Tha
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12100 km
 
Plaża jak autostrada… szeroka, jeżdżą po niej samochody, traktory, motory, rowery… Oczywiście, przede wszystkim są też ludzie, może nie piesi, ale amatorzy kąpieli w ubraniu. Nie ma opalania na kocach, prawie nie ma leżaków, prawie nie ma parasoli. Chang Tha to miejscowość – kurort, ale raczej dla Birmańczyków. Białych prawie wcale tu nie ma. Są okazałe hotele, w standardzie różnym, a kilku białych odpoczywa tylko w jednym z nich, na początku miejscowości. Chodzimy tam poplażować, bo w towarzystwie innych białych łatwiej rozebrać się do stroju. Strój kąpielowy nie jest tu źle odbierany, ale głupio leżeć w „majtach” jak wszyscy wokół kąpią się ubrani w długie spodnie i koszulki…

Całe miasteczko ciągnie się na kilka kilometrów wzdłuż jednej ulicy. Po jednej stronie hotele, po drugiej knajpy i stragany z pamiątkami. Pamiątki jak z najgorszego chińskiego koszmaru: bardzo skromne, mało atrakcyjne wręcz kiczowate. Czemu nie przywiozą tu laki z Baganu, albo parasolek z Inle? Tylko muszelki i muszelki w różnych konfiguracjach. Knajpy puste, nie wiadomo czemu… Chcieliśmy kupić jakiekolwiek owoce, nic nam się nie udało, nie ma! Tylko chipsy i chrupki, albo kokosy. Nie wiem dlaczego nie ma arbuzów, papai czy bananów, szok! Była jedna pani, co miała mandarynki, po 200 kiatów sztuka, więc zbojkotowaliśmy ją i jej mandarynki, grzecznie się żegnając. Kupiliśmy chipsy… Normalnie cena to 300 kiatów za paczkę, a jeden młodzian w sklepie chciał 1000 kiatów, czyli zaczyna się…

Nasz hotelik – Dream Light, jest na pewno wart polecenia i pozostanie długo w naszej pamięci, a to za sprawą śniadań. Śniadania są tak duże, że nie do przejedzenia! (oczywiście wynosimy co się da, bo ja potem mam misję „karmimy psiaki”). Dziś np. było na śniadanie: kawa 3 w 1 (czarnej, parzonej nie mają, szlocham), sok pomarańczowy (rozrabiany z torebki), słona fasola, 2 jaja sadzone, 3 kromki chleba tostowego, ciapati, talerzyk ciasta, talerzyk papai… Nie ma szans, aby to zjeść. Pokój kosztuje 15$ i jak na realia Birmańskie w tym roku, jest ok. Obok w niewiele lepszym hotelu pokój kosztuje 35$.

Nie jest to klasyczny kurort jaki znamy. Nie ma jakiegoś wariactwa czy hałasu. Nawet jeśli ktoś podchodzi do nas na plaży, aby zaproponować zakup ryby czy innej przekąski, a my dziękujemy, to odchodzi i nie ma dalszej dyskusji, skąd jesteś, jak się masz itd… Nie płaci się za leżaki czy parasol, a jest ich tylko kilka na plaży, nie ma namawiania na przejażdżkę bananem czy innym wywrotowym owocem, jest mega spokój. Jest bardzo sielsko, skromnie, ale nam się podoba.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
ola-fasola
ola-fasola - 2012-11-27 08:54
Wy juz poplywaliscie na bannana tem :)pozdrawiam
 
przedsiebie
przedsiebie - 2012-11-28 13:42
Olunia, Banana Team...niezapomniane lato!
 
Mario
Mario - 2012-12-01 10:18
My już na Birmańska riviere nie zdążyliśmy... ale może kiedyś, bo Birma to miejsce do którego chciałbym jeszcze wrócić
 
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017