Mieliśmy wybrać się na jakąś wycieczkę po okolicy, ale ceny za taxi nas załamały. Nie ma dobrych dróg w okolicy, więc wycieczka może być motorem za parę tysi kiatów, uznaliśmy, że jest tak ciepło, że nie będziemy się nigdzie wybierać, polenimy się na miejscu – w końcu po to tu zawitaliśmy. Ceny to w ogóle są tu zwariowane np.: piwo Myanmar 1600 kiatów, Whisky High Class 0,7l - 2000 kiatów - dobra lycha naprawde! , Johnny Walker -13 000 kiatów, kokos na plaży 500-1000 kiatów… A propos whisky, to panowie lubią tu bardzo chodzić tu z flaszką Johnnego, biorą nawet swoją butelkę do restauracji i z niej sobie polewają.
Cały dzień przechodziliśmy, przeleżeliśmy na plaży… Woda jest cieplutka, a dno piaszczyste, piasek nie jest biały- i chyba to uratowało tą plażę przed najazdem białych. Dobrze pogrzać kości w listopadzie…
W naszej wiosce przez cały dzień nie ma prądu, elektryczność mamy od 18 do 23 godziny. Dla nas to trochę nie do pomyślenia, jak w takim kurorcie może nie być prądu. Jak widać, nie jest on wcale potrzebny do szczęścia, bo stara maksyma pszczol mówi : „jak jest słońce i pogoda, to nic letnikom nie przeszkadza…”