Geoblog.pl    przedsiebie    Podróże    Gruzja, Armenia 2013    Kraj którego nie ma
Zwiń mapę
2013
03
paź

Kraj którego nie ma

 
Gruzja
Gruzja, Sukhumi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2663 km
 
Wieczorem bardzo ciepło pożegnaliśmy się z Gosią i Tomkiem, To był bardzo miły czas, który spędziliśmy razem. Nasze drogi się rozchodzą, teraz będziemy wspierać się przez internet.
A rano po 6 była pobudka, szybkie pakowanie i już w strugach deszczu dotarliśmy do centrum. Złapaliśmy busa do Zugdidi, Adrian nawet utargował cenę z 22 na 20 lari (co i tak jest wg nas za dużo), ale czekaliśmy długo na komplet. Czekalibyśmy pewnie jeszcze, ale podjechała druga marszrutka i Adrian powiedział że się przesiadamy. Kierowca od razu ruszył, i to bez kompletu! W drodze kierowca miał czas na wszystko: odwiedzanie znajomych, zabieranie podróżnych, pogaduszki ze spotkanymi kolegami, jakieś przekąski. Czasami trudno zaakceptować ten cały bajzel… Jeszcze na dodatek droga była w trzech miejscach mocno zasypana błotem i kamieniami ze stoków gór. Gruzini mają już nawet założone bazy w newralgicznych miejscach, gdzie ciężki sprzęt jest 24h na dobę i pracuje przy usuwaniu zniszczeń. Deszcz który znowu leje, sieje spustoszenie. Tony błota i kamieni zalegają na drodze. Nie widziałam jeszcze takiej ilości błota na drogach, jaką mogłam podziwiać w Gruzji. A deszcz wciąż leje, nie pada - a leje. Kierowca, mistrz szpady giętej i ścinania zakrętów, szalał za kierownicą, ale cało dowiózł nas do Zugdidi.
Wysiedliśmy przed centrum, na skrzyżowaniu drogi w kierunku Suchumi. Generalnie Gruzinom nie podobał się fakt, że chcemy jechać do Abchazji. Wszyscy robili dziwne miny i nagle niechętnie odpowiadali na zadawane pytania. My wiemy że historia Abchazji jest bardzo skomplikowana i rozumiemy, że utrata Abchazji to wielka strata. Ale o historii za chwilę. Już w ulewach deszczu łapaliśmy autostop w kierunku Rukhi. Trochę potrwało nim udało nam się kogoś zatrzymać. Na szczęście znaleźliśmy daszek, pod którym mogliśmy lekko schronić się przed deszczem. Granica z Abchazją przechodzi wzdłuż rzeki, trzeba dotrzeć do mostu, pokonać go, a potem znajdujemy się w innym świecie…
Po I wojnie światowej powstała Demokratyczna Republika Gruzji, dołączono do niej Abchazję jako region autonomiczny. Rosjanie wtedy wspierali Gruzinów i prześladowali Abchazów (polityka odwrotna od dzisiejszej). Po rozpadzie ZSRR Abchazja próbowała odzyskać autonomię. Od 1989 co jakiś czas były zbrojne wystąpienia. W roku 1992 Abchazja ogłosiła niepodległość i zaczęła się wojna, która trwała rok. W jej wyniku region otrzymał autonomię w ramach państwa gruzińskiego, a na straży pokoju miały stanąć wojska ONZ (tyle że złożone z samych Rosjan). W 2008 podczas wojny z Osetią Południową, Abchazowie znowu chwycili za broń, dotarli do granic Abchazji z 1921 i ogłosili całkowite wyzwolenie spod Gruzji. Obecnie, wg międzynarodowego prawa Abchazja ma status republiki autonomicznej w granicach Gruzji. Jej niepodległość uznaje tylko kilka krajów, głównie Rosja, która sprawuje totalną kontrolę nad republiką. W 2011, Parlament Europejski uznał obecność Rosji za okupację niezgodną z prawem międzynarodowym. Dla Gruzji utrata Abchazji to wielka strata, to zmniejszenie samego wybrzeża turystycznego o połowę. Wszyscy Gruzini musieli uciekać za granicę. Abchazję zamieszkuje teraz bardzo mało Abchazów, a większą część ludności stanowią Rosjanie.
Z Gruzji do Abchazji można wjechać tylko przez jedno przejście graniczne, przez most na rzece Inguri. Niezbędna jest wiza. Wniosek należy wysłać przez internet, otrzymuje się pozwolenie na wjazd. To pozwolenie zostawia się potem na granicy, a wizę otrzymuje się w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (nowy adres!), cena za osobę wynosi 10 euro lub 400 rubli. Wiza nie zostaje wklejona do paszportu, ponieważ Abchazja jako kraj nie istnieje i właściciel takiej wizy mógłby mieć potem problem na granicy. Tyle historii, ale była ona niezbędna aby zrozumieć nasze przygody dalej…
Dotarliśmy do mostu. Po drodze mijaliśmy wojska w pełnej gotowości, z bronią, na posterunku. Droga przez most lekko się dłużyła ponieważ wciąż lał deszcz. Już trochę mamy go dość. Zaczynamy przemakać lekko. Najgorsze są mokre nogawki. Moje już nad kolana. Po przekroczeniu mostu pojawia się pierwszy posterunek i pierwsza kontrola ruskich wojsk!!! (pokojowe wojska). Potem przechodzimy jakby tunelem z siatki i drutu kolczastego do kolejnej budki, chwilę czekamy w kolejce. Wszędzie dużo wojska. W okienku zabierają nam pozwolenie na wjazd, mocno przeglądają paszporty, zadają kilka głupich pytań. Idziemy dalej tunelem i dochodzimy do celników. Padają głupie pytania i głupie odpowiedzi…
Celnik: Narkotyki, orużje, bomba u was jest?
Adrian pokazując na plecak: bomba maleńkaja….
Celnik:- Szto u was w mieszoku?
Adrian: - pałatka, ubranija, kosmetyki, liekarstwa… itd itd.
Kaleczymy rosyjski, ale głupie pytania - głupie odpowiedzi, widać że celnik bawi się nami i trochę pokazuje jaki on tu ważny. Jesteśmy dla nich atrakcją, może to była forma jakiejś rozrywki w nudzie na granicy? Nie wiem.
Cały czas leje… nogawki mokre, wycieczka przez most dała nam się lekko we znaki. Na granicy nie ma kantoru, wsiadamy do marszrutki po ostrym targowaniu. Dziadek chciał 5 euro (ok. 200 rubli) za nas za kurs do Gali, a to za dużo, bo chyba normalnie jest 50 od łebka. Adrian po dojechaniu zmusił go jednak do wydania reszty – 100 rubli, więc ok. W Gali wymieniliśmy trochę kasy w sklepie (lari na ruble, szok) i od razu udało nam się złapać kolejną, ale już wypasioną marszrutkę do Suchumi. A deszcz ciągle lał i leje….
Po dwóch godzinach całkiem przyzwoitej jazdy dojechaliśmy do Suchumi. Wysiedliśmy w centrum i w strugach deszczu zaczęliśmy szukać pokoju. Nie było łatwo. Mało było informacji na domach, że ktoś coś wynajmuje, a jeśli już to…. na jedną noc nie wynajmują. Jakaś masakra normalnie. Już nie chodzimy, a pływamy – takie mam wrażenie… W ostatnim miejscu z tabliczką nikt nie otwiera, zachodzimy do agencji taksówkarskiej z prośbą o pomoc. Kilka osób dzwoni do swoich znajomych, ale nikt nie chce nas przyjąć na jedną noc (jeden chciał za 1000r.)!!! To robi się wesoło… Zostawiamy duże plecaki w agencji i bierzemy taxi aby załatwić wizę do końca, starą ładą jedziemy do Ministerstwa, odsyłają nas pod inny adres, tam za 800 (2x400) rubli kupujemy wizy, na szczęście dostajemy je od ręki i do ręki, potem w banku wymieniamy euro i wracamy po plecaki. Za kurs z oczekiwaniem płacimy 250 rubli, trochę dużo, ale w tej ulewie to już nam się nie chce chodzić, a nadal jesteśmy lekko bezdomni i mocno przemoczeni. Zachodzimy znowu do domu z tabliczką, bo jest już właścicielka. Udaje nam się wynająć nocleg na jedną noc za 600 rubli, za nas. Dom stary, nie za bardzo posprzątany, ale z grzejnikiem typu słoneczko! To znaczy że będziemy mogli się wysuszyć. Dawno nie cieszyło nas tak bardzo znalezienie noclegu. Zapewne jest to dom, który jakaś gruzińska rodzina musiała opuścić. Smutne to…
Zostawiliśmy plecki i poszliśmy się przejść do centrum. Suchumi to naprawdę ładna miejscowość, ale obecnie mieszka tu tylko 1/3 ludności w porównaniu do ilości mieszkańców sprzed wojny. Niestety ciągle leje (nie pada). Poszliśmy nad morze, pogadaliśmy z psami, zjedliśmy obiad (Chinkali) i wróciliśmy do pokoju, aby zacząć się suszyć. Jeśli jutro nadal będzie padało to wracamy. Nie widzę sensu w pływaniu w deszczu. Tu przynajmniej jest cieplej niż w Mestii…
Nasze wrażenia? Totalna kontrola Rosji. Wojsko, waluta, produkty w sklepach, napisy na ulicach… Kraj wydaje się bardzo biedny. Ludzie są bardzo skromnie ubrani. Drogi są całkiem dobrej jakości, ale wiele domów wciąż straszy, są nie zamieszkałe, nie wyremontowane, popalone… Pewnie pogoda ma też wpływ na nasze odczucia, ale w powietrzu wisi jakaś beznadzieja. Abchazowie chcieli niepodległości, a chyba zostali tak naprawdę republiką rosyjską… Na ulicach wielkie bilboardy o 20-leciu niepodległości, pomniki bohaterów, plakaty nacjonalistyczne. Jak dla mnie, to Gruzini są o wiele bardziej do przodu. W Gruzji chociaż internet mieliśmy, tutaj nawet nie ma śladu po kafejce, a o wifi nie wspomnę. Czego uczą tu dzieci w szkole? Jakiej historii? Już dzisiaj wszyscy rozmawiają tu po rosyjsku. Jaki interes ma tu Rosja? Większy dostęp do morza? Bez wsparcia Rosji, Abchazji już dawno by nie było. Gruzini wciąż powtarzają, że Abchazja jest ich. Nie ma tu już jednak nawet pół żywego Gruzina, powiewają abchaskie flagi, samochody mają inne rejestracje, zupełnie jak w innym państwie. Strasznie smutna historia… Takich quazi państw, jak Abchazja, jest wiele na świecie. Dobrze że świat ich nie uznaje, bo byłoby jeszcze więcej problemów niż jest. Wystarczy popatrzeć np. na Kosowo.
A nasza Gospodyni ma dużo kotków na podwórku – to nieco poprawia nam humor gdy wciąż leje ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
ciesielka
ciesielka - 2013-10-05 09:32
Ciekawe dlaczego Rosji zalezy na takim skrawku ziemi? Czy tutaj chodzi tylko o pokazanie kto zradzi w okolicy, zeby nie pozwolic sobie na utrate renomy. Szkoda ze mieliscie taka deszczowa aure. Ale opowiesc bardzo interesujaca.
 
przedsiebie
przedsiebie - 2013-10-05 19:09
ciesielka: my tez mamy 100 pytań w głowie, na pewno warto mieć czas na refleksje w tym temacie... dziekujemy za komentarz :)
 
fasola
fasola - 2013-10-06 13:20
ale macie fatalna pogode:(ciekawe rzeczy piszesz Aniu :*
 
 
przedsiebie

Ania i Adrian
zwiedzili 39% świata (78 państw)
Zasoby: 636 wpisów636 1292 komentarze1292 4444 zdjęcia4444 14 plików multimedialnych14
 
Nasze podróżewięcej
02.11.2019 - 15.12.2019
 
 
11.12.2018 - 30.01.2019
 
 
31.10.2017 - 15.12.2017