Wczoraj wieczorem ustaliliśmy, że jeśli będzie pogoda to zostaniemy w Tbilisi. Dzisiejsze słońce przekonało nas ostatecznie do tej decyzji. Słońce świeci, wiatr wieje, ale nie pada. Idealna pogoda na spacer i zwiedzanie. Nie będę opisywać tutejszych zabytków. Po prostu najlepszą metodą na zwiedzanie starego miasta jest spacer, przed siebie, po to aby się gubić i potem odnajdywać. Stare miasto naprawdę ma urok. Mnóstwo knajpek, winiarni, sklepów z pamiątkami. Im dalej od starego miasta tym starsze są domy i coraz bardziej zaniedbane. Też urokliwe, ale grożą zawaleniem. Nową atrakcją w mieście jest kolejka linowa na pobliskie wzgórze. Z okazji święta nie płaciliśmy za przejazd. Panorama miasta naprawdę robi wrażenie.
Dzisiaj jeszcze na dodatek jest wielkie święto w Tbilisi. Mnóstwo stoisk, kiermaszy, występów zespołów ludowych na miarę naszego „Mazowsza”. Trochę przypominało to jarmark w dużym mieście. Kramy z jedzeniem oferowały wszystko co najlepsze w Gruzji. My skusiliśmy się na szaszłyk i wino, było przepyszne. Na głównym placu, ludzie wspólnie w wielkiej kadzi deptali winogrona na wino, było to ciekawe doświadczenie. Oczywiście nie podobała nam się atrakcja pod tytułem: przejażdżka na koniu. Biedne zwierzęta w tym całym hałasie i bałaganie. Każdy chciał coś sprzedać, co chwilę podchodził do nas też ktoś, kto prosił o pieniądze.
Tbilisi to bardzo ładne miasto, na pewno w okolicach starego miasta. Zaskoczyła mnie duża ilość nowoczesnych budowli, wręcz futurystycznych. Nie możemy się przestawić, że można się tu porozumieć po angielsku, a nie tylko po rosyjsku, jak to było w górach. Widać tu ducha stolicy. Korki, modnie ubrani ludzie, turyści, gwar na ulicach.
Cały dzień chodziliśmy bez celu, choć był to cel sam w sobie, czyli nie mieć celu… Dobrze nam to zrobiło. O niczym nie myśleć, niczym się nie martwić, niczego nie szukać… bezcenne…
Jutro jedziemy do Armenii, nie wiemy jak będzie tam z Internetem. Proszę nie siać paniki, jeśli chwilę się nie odezwiemy.