Noc była długa, bo autobus był stary i nieźle zdemolowany. Doznaliśmy hibernacji, bo kierowca zatęsknił chyba za zimą w tropikach i zafundował nam noc w lodówce. Ja przemarzłam do szpiku kości pomimo dwóch polarów na sobie. Do Santa Elena dojechalismy o 4 w nocy. We Flores mieliśmy zarezerwowany hotel. (Flores to wyspa na jeziorze łącząca się z Santa Eleną groblą.) Dzisiejsza noc była pełna niespodzianek, bo po hibernacji trafiliśmy na ignorancję... hotel był zamknięty na 7 spustów i pomimo dzwonienia do drzwi przez 20 minut... nikt nam nie otworzył. Co za dranie. Dzwoniliśmy wczoraj, że bedziemy w nocy i zapewniali nas, że będą czekać. Na ulicach ani żywego ducha, wszystkie inne hotele wokół też pozamykane. Poszliśmy nad jezioro w poszukiwaniu plaży, może rozbijemy namiot? Plaży nie ma, bo poziom wody był bardzo wysoki, wszystko zatopione po główny bulwar. Nie pozostało nam nic innego, jak rozłożyć śpiwory na karimatach i iść spać choć na kilka godzin. W cieniu palmy, obok lampy, z widokiem nad jezioro... poszliśmy spać. Wchodzenia na jakieś podwórko, czy choćby za odgradzający sznurek, nie polecamy ze względu na wysokie prawdopodobieństwo załapania się na kulkę ze strzelby jakiegoś ochroniarza. I nie jestbto bynajmniej strzelba na żołędzie, mimo że wygląda jak od Rumcajsa... A hotel był wielogwiazdkowy, bo pod gołym niebem, bezcenne...
W pakiecie, rano, mieliśmy wschód słońca. Grunt to pogoda ducha i radość z dobrego zakończenia... pomimo wszystko.
Po 8 rano znaleźliśmy inny hotel (honorowo zadecydowalismy, że nie damy zarobić ignorantom z Green world hotel. Tfu...). Zmęczenie zabrało nam resztę sił i musieliśmy trochę się przespać. Po południu pojechaliśmy do Tikal, ruin miasta Majów w środku dżungli. Wrażenia super. Dla mnie pomimo wszystko bardziej spektakularne było Machu Picchu, ale Tikal trzeba zobaczyć. Ruiny robią wrażenie, ale otoczenie to dopiero jest to coś! Prawdziwa dżungla, pełna zwierząt: małp, ptaków, lisów i innych dziwnych stworzeń i to wszystko na wyciągnięcie ręki. Zwiedzać można wytyczonymi szlakami, na niektóre ruiny można wejść, a zaraz za ścieżką w swoim rytmie żyje najprawdziwsza dżungla. Park zamykają o godzinie 18, zwiedzanie można zakończyć w kompletnej ciemności w otoczeniu przyrody, która jest zachwycająca i przerażająca jednocześnie. Ważne aby do Tikal zabrać coś na komary, przeciwdeszczową kurtkę, latarkę i dużo wody do picia.
Wróciliśmy po 20 i padliśmy. Po takiej nocy i takim dniu baterie się wyczerpały.