Od dwóch dni temperatura na naszym termometrze wskazuje 37 stopni, na plusie, dodam. Śpimy w namiocie, ale bez tropiku. Nad głowami mamy niebo z tysiącem gwiazd! To jest tak zwany "full star hotel". Nasz camp był bardzo mały, skromny, bez prądu, ale z ciepłą wodą. Szok. Naprawdę można to tak zorganizować, że wszyscy są zadowoleni. Można pogodzić dobro zwierząt z podstawowa wygoda dla ludzi. Dziś w ciągu dnia byliśmy w dwóch punktach, gdzie można trochę odpocząć tj. bezpiecznie wysiąść z auta czy skorzystać z toalety. Wszystko proste i urządzone z gustem, czysto a na dodatek jest jeszcze miejsce z którego można podgladac dzikie zwierzęta. Można również na godzinę wynająć grill gazowy, bo przecież wszyscy tu ciągle griluja. W sklepie w środku buszu oczywiście były surowe setki do kupienia.
Dziś kolejny niesamowity dzień. Żyjemy w kompletnie innym wymiarze, jesteśmy zatraceni w przyrodzie wokół nas. Żyjemy od wschodu do zachodu słońca. A pomiędzy dotykamy jakiegoś absolutu, czegoś doskonałego i pięknego jednocześnie - szczęśliwych i wolnych zwierząt tak blisko nas. Park Krugera to naprawdę wyjątkowe miejsce, przy odrobinie szczęścia, zacięcia i wytrwałości można zobaczyć dzikie zwierzęta na wyciągnięcie ręki. Dziś widzieliśmy dziesiątki ! słoni, żyraf, zebr, że o innych bardziej popularnych tzw. Sarenkach nie wspomne.
Emocje są niesamowite. Najpierw rozgladamy się podczas jazdy, nagle coś gdzieś zobaczymy. Nagłe hamowanie, wielka radość i jednocześnie lekki strach. Bo jak się nie bać jak obok ciebie wyrasta nagle wielki 3 metrowy słoń? Usmiechamy się jak jakieś glupki do siebie i do zwierząt. Ja jeszcze muszę się opanować aby porobić zdjęcia , Adrian filmuje i kieruje, czasami nie ściąga nogi ze sprzęgła jak słoń zbyt nerwowy się wydaje. Czasami godzinę nie spotykamy nikogo, nawet innych samochodów, a potem nagle nie wiadomo na co patrzeć, bo tyle się dzieje.
Dziś największym hitem były stada słoni, po kilkadziesiąt pięknych, szczęśliwych i wolnych zwierząt. Siedzielismy w samochodzie i po prostu patrzelismy na nie, zatraceni...
Dziś spimy na campie Lower Sabie. Pierwszy z wyższej półki kompleks w którym zatrzymujemy się na noc. Oczywiście jest sklep ze wszystkim co potrzebne i nie-pamiątki, steki, kiełbasy i zimne piwo. Jest też restauracja z tarasem widokowym i basen... Na który nie doszlismy, bo nie mieliśmy już siły. Naprawdę trzeba umieć się zatracic. Jak tylko wyjedziemy z parku dodam zdjęcia, tutaj nie mamy możliwości. Wi-Fi tu nie ma - i bardzo dobrze!
Info dnia
DziÅ› przejechalismy 170 km
Cena za nocleg na campie Lower Sabie 270R
Zimne piwo że sklepu na campie 12R
6 bułek 12R