Rano oczom naszym ukazały się góryd niemal w pełnej okazałości. Zdecydowalismy się aby pojechać na zachod, a potem na południe i tam też przekroczyć granicę. Drogi główne są asfaltowe, boczne są utwardzone i niestety bardzo wyboiste. Kierowcy nie przestrzegają przepisów drogowych i jeżdżą bardzo, bardzo niebezpiecznie. Tak naprawdę to wielokrotnie musieliśmy myśleć za nich. Wyprzedzanie na trzeciego, wymuszanie pierwszeństwa znacznie przekraczanie prędkości to tylko kilka wykroczeń które przychodzą mi na myśl. I w tym wszystkim my, z naszymi małym samochodzikiem z lewostronnym ruchu. Momentami krew nas zalewała z powodu głupoty tych ludzi. Poza tym Lesotho to ubogi, głównie rolniczy kraj. Ceny są niższe niż w RPA, baza noclegowa jest bardzo skromna. Wg naszego odczucia jest tam bezpiecznie, a ludzie są bardzo życzliwi.
Przekroczylismy granicę na pd. Z RPA do Lesotho można dotrzeć przez 15 przejść granicznych, ale część z nich jest czynna do 16.00. Do naszej granicy droga była gruntowa, przez łąki i pola.... Widoki wciąż niesamowite. Byliśmy na granicy nie lada atrakcją, tym bardziej że byliśmy dziś 3 i 4 osobą .... Góry, kozy, przejście i my... niesamowite wrażenie.
W RPA to już niemal jak w domu. Po 20 km drogi utwardzonej wskoczylismy na asfalt. RPA to wielki kraj, te przestrzenie są trudne do wyobrażenia dla ludzi z Polski. Godzinami można jechać przez pastwiska po pustej, asfaltowej drodze. Jesteśmy zachwyceni komfortem jazdy, widokami, setkami kilometrów niezamieszkanych przestrzeni. Trochę się wyluzowalismy z tematem dzisiejszego noclegu. Najpierw było za wcześnie, a potem nie było nic. Noc zbliżała się wielkimi krokami, a my w coraz ciemniejszej d..... Ktoś po drodze poradził nam aby jechać do Hogsback. Jezuuu, prawie po ciemku, początkowo przy eskorcie policji, po drodze utwardzonej jechalismy z nadzieją że znajdziemy nocleg. Po drodze tylko pastwiska i opuszczone domy. Wreszcie dotarlismy a tam.... nic. Domy i ani żywego ducha, że o campingu nie wspomne. Lekko nerwowo zaczęło się robić bo wszyscy mówią że mamy nie jeździć po nocy, a tu już ciemno na całego Nie mamy wyboru, więc jedziemy dalej. Adrian ma komputerowe oczy, razem jesteśmy zmęczeni ale musimy coś znaleźć. Jak na złość nie ma nic, ani campu czy b&b. A w przeciwieństwie do dnia mało przyjemnie jeździ się tu nocą. Czasami brakuje linii na drogach, dużo jest plączących się krów na poboczu, o dzikich zwierzętach już nię wspomne. Dojechalismy do Fortu Beaufort, po drodze zobaczyliśmy reklamę b&b. Zajechalismy i mieliśmy nadzieję, że znajdziemy tam nocleg. Niestety okazało się że wszystko jest już zajęte. Na szczęście panią właścicielkę wzruszyła nasza historia... I zaproponowała nam że możemy się rozbić w ogrodzie. Pozwoliła nam skorzystać że swojej prywatnej łazienki i jeszcze chciała nas nakarmić przed snem. Jesteśmy jej bardzo wdzięczni za to, że pozwoliła nam zostać na noc. Naprawdę mieliśmy już dość, szczególnie Adrian który prowadził przez 640km. To był rekord odległości. Dobrzy ludzie są na naszej drodze nie pierwszy raz, i mamy nadzieję że nie ostatni. W RPA bardzo popularne są noclegi w b&b. Ludzie tutaj unikają jazdy po nocy, bo RPA to duży kraj, więc też duże odległości do pokonania. Trzeba więc przespać sie aby rano ruszyć dalej.
Info dnia
Przejechalismy 640 km
Polecamy nocleg w Fort Beaufort - Papper Tree