Jakoś dziś bez problemu wstalismy wcześnie rano. Dziś kierujemy się w stronę pustyni i wielkich wydm w Sesriem. Droga była bardzo malownicza, oczywiście bez asfaltu ale nieustannie z pięknymi widokami. Raz na jakiś czas mijalismy tablice o jakiejś farmie w okolicy, raz kiedyś minął nas jakiś samochód. Przez kilka godzin drogi nie spotkalismy ani jednego człowieka. Generalnie jest duże poczucie wolności w tym jechaniu, przed siebie, przez dzikie i odległe tereny, bez cywilizacji. Wszystko co potrzebujemy mamy w aucie, więc możemy stanąć gdzie chcemy i kiedy chcemy. To wielka wygoda i przyjemność z podróży.
Dojechalismy do Parku w Sesriem.jest to miejsce gdzie można oglądać wielkie wydmy. Udało nam się złapać na nocleg w parku, bez prądu ale mamy łazienkę i ciepła wodę.
Po wypakowaniu pojechalismy do centrum, tj na stację benzynową. Okazało się że jest tam kafejka internetowa.... Jezusie na końcu świata. Dodaliśmy zaległe zdjęcia. Podjechaliśmy jeszcze do Kanionu Sesriem z nadzieją że jest woda w rzece i można pomoczyc nogi.niestety susza na całego. Wróciliśmy na camp, Zjedliśmy obiadek i poleniuchowalismy. Pod wieczór podjechalismy na najbliższą wydme, tylko kilka kilometrów. Wdrapalismy się na sama górę, podziwialismy widoki w oczekiwaniu na zachód słońca. Lekki deszcz pogonil nas do kampu. Niesamowite jak ten piach potrafi się uformować. Wokół płasko, w oddali góry i nagle wielka ròżowa wydma. W oddali widzieliśmy oryxy, to rodzaj antylopy który często widzimy tu po drodze. Wewnętrzne bramy parku zamykają latem o 20:30 więc trzeba uważać aby się nie zatopić w piasku i zachodzie słońca. Idziemy spać jutro!pobudka przed słońcem. A w nocy znowu padał deszcz, mocno i długo. Tego się nie spodziewalismy.