Bardzo spokojnie obeszlismy Wodospady w Zimbabwe i poszliśmy do Zambii, aby zobaczyć je z drugiej strony. Samochód został na parkingu w Zimbabwe. Spokojnie można się przejść, nie jest to daleki dystans. Dla nas było to prostsze rozwiązanie i zmotywowalo nas, aby trochę bardziej się poruszać, bo przecież wszędzie jeździmy samochodem. Na granicy wszystko załatwiliśmy bez problemu. Granica między tymi dwoma krajami przebiega przez rzekę. Droga wiedzie przez stary most z 1906 roku, który miał ułatwić połączenie z Cape Town do Kairu. Pan Cecil Rodes był odkrywcą i wizjonerem.
Na moście jest stanowisko do bungee. Widzieliśmy akurat jak skakał jakiś chłopak.... Szokujące jest kiedy widzi się jak ktoś skacze w przepaść z ponad 100 metrów. Nie dla mnie taka atrakcja. Dla zainteresowanych cena 160$.
W parku po drugiej stronie granicy również są wytyczone szlaki którymi należy się poruszać. Widać Wodospady z innej perspektywy i chyba jest się bliżej i więcej widać. Byliśmy też z drugiej strony, przed przełomami. Rzeka jest szeroka, ale płytka i nic nie wskazuje na to z jakim imptetem będzie spadać w dół.
Idąc po jednej ze ścieżek zobaczyliśmy jak pawian wyrwał jednej pani torebkę i zaczął w niej grzebać. Wyciągał z niej wszystko po kolei i rozrzucal naokoło. Wiadomo ile cudów ma każda kobieta w swojej torebce i dotyczy to pań na wszystkich kontynentach. Tak więc małpa robiła przegląd torebki, a pani była w coraz większym szoku. Małpa zjadała co jakiś czas jakieś lekarstwa które znalazła, potrafila nawet odpinac zamki. Ludzie straszyli ją, ale ona nie chciała oddać torebki. Adrian bohatersko złapał w biegu portfel, ale małpa i tak uciekła dalej z torbą. Sytuacja patowa. Część rzeczy leżało rozrzuconych wokół, a część spadało w dół skarpy. A były tam klucze, paszport... W pewnym momencie pawian podbiegł do nas i zaczął atakować mnie i Adriana, nie wiem czy chciał Adriana ukarać za chęć odbioru torebki, czy był to zbieg okoliczności. Drugi raz w życiu widzieliśmy tak agresywne małpy. Pawian chciał dobrać się do mojego plecaka. Adrian go odganiał, a pawian szczerzył kły i był bardzo bojowo nastawiony. Jedni ludzie krzyczeli do nas idźcie, a inni stójcie. Na szczęście osobnik wycofał się. Na pewno walka z taką małpą to nie jest prosta sprawa. Zastanawialiśmy się nad źródłem agresji tych zwierząt. Może być tak, że wszystko zaczęło się od niewinnego dokarmiania przez turystów. Potem małpy nabrały ochoty na więcej i więcej, a ludzie nie chcieli już dawać, więc teraz próbują zdobyć to siłą.
Sytuacja z pawianami w parku przypomniała nam znowu, że wokół nas są dzikie zwierzęta, dzika przyroda i trzeba mieć do nich wielki respekt.
Dziś wokół Wodospadów Wiktorii zrobiliśmy ponad 10 km, jesteśmy opaleni w kratki i trójkąty i bardzo zmęczeni.
Zambia jest chyba uboższym krajem niż Zimbabwe. Ludzie bardzo nagabywali nas na zakup pamiątek, prosili o stare ubrania, pieniądze, cokolwiek... Pamiątki są bardzo skromne i niestety drogie. Kupiliśmy chociaż magnes. Wokół pięknej przyrody toczy się ciężkie, codzienne życie, które często jest po prostu walką o przetrwanie, ludzi którzy tu mieszkają.
Info dnia:
Wiza do Zambii 20$ za osobę (jednodniowa)
Wstęp do Parku 20$ za osobę