Prąd w naszym ośrodku jest do północy, potem wszystko okrywa ciemność. Śpimy na wydmach, więc doskonale słyszymy ocean, ktory nieustannie wydaje z siebie dźwięki mniej lub bardziej przeraźliwe. Wielki żywioł, jak potwór skrywa się za wydmami. Poranek jest śliczny. Pijemy kawę, jemy małe śniadanie i idziemy na kilkugodzinny spacer. Cały czas chodzimy wcześnie spać i wstajemy rano, koło 6 godziny. Trochę nam się przestawił zegarek w tej Afryce. Po pierwsze szkoda dnia, po drugie jest tak głośno (przez ptaki), że i tak nie da się spać.
Po spacerze drugie śniadanie, wielkie pranie, wielkie porządki w samochodzie. Wpadamy na pomysł aby pojechać na rybę do jakiejś innej restauracji. Jedziemy do jakiegoś ośrodka bliżej wioski. Droga jest mocno piaszczysta, przez las palmowy. Co chwilę mijamy dzieci, które wyciągają do nas ręce i wołają "sweet". Niewinne na początku dawanie cukierków może prowadzić do żebrania. Niektórzy chłopcy wręcz agresywnie starają się zatrzymać samochody. Nie idzie to w dobrym kierunku... Ośrodek do którego zajechaliśmy jest inny niż nasz, o wiele bardziej na wypasie, z domkami, basenem i bardzo pijanymi i krzykliwymi gośćmi. Nie podoba nam się jak traktują czarnych ludzi z obsługi. Widać jak bardzo się różnimy, jak duży wpływ ma kultura w której sie wychowalismy. Dla nich to normalne podnosić głos na czarnych, nie zauwazac ich... Ja wiem z czego po części to wynika, ale tu są w innym kraju gdzie nie ma rasizmu i w tym momencie to jest już kwestia kultury. Jestem zniesmaczona tym co zobaczyłam. Pieniądze, alkohol, towarzystwo wystarczy, że ludzie zachowują się po prostu nieprzyzwoicie.
Pomimo tego wyjazd był udany, bo zjedliśmy pyszną rybę. Wróciliśmy na kemping. Oczywiście zaliczylismy spacer, a potem hamaki i książki do nocy. Jest pięknie. W nocy przyszła wielka burza, waliło raz za razem. Dach naszego barraku okazał się nieprzemakalny i mogliśmy cieszyć się z tego, że śpimy tylko pod tropikiem, a wokół leje. Piękna ulewa i cudownie ja podziwiać kiedy nie leje się na głowę. Wszystko wokół płynie tylko nie my, jak miło!