Jak to zwykle na naszym urlopie zerwaliśmy się z samego rana, aby wcześnie ruszyć na zwiedzanie. Pod hotel podjechał umówiony wczoraj taksówkarz. Bardzo nam to ułatwiło dojazd do Cricova. Znajduje się tam jedna z największych na świecie winiarni. Byliśmy umówieni wcześniej na wycieczkę z przewodnikiem na 9 rano. Cena za osobę, bez degustacji wynosi 155 lei ( ok. 30 zł za osobę) ale tylko na 9.00, potem jest drożej. Po winiarni poruszaliśmy się meleksem, pani przewodnik opowiadała o produkcji win zwykłych i musujących. Widzieliśmy taśmę produkcyjną, leżakujące w wielkich i małych beczkach oraz w butelkach wino. Najdroższe szampany dojrzewają w butelkach, które co dwa dni są ręcznie obracane... Kilkaset tysięcy butelek obraca codziennie sześć pań... Winiarnia mieści się pod ziemią, w jaskiniach wydrążonych w skałach i jest wielkości niezłego miasteczka, czasami do 100 m pod ziemią. Przez cały rok jest tam stała temperatura (12-14 st C). Miejsce to odwiedził m.in. Jurij Gagarin, który tak popił, że zgubił się i przez dwa dni nie mógł stamtąd wyjść. Jest oprawiony list, w którym napisał że prościej było wrócić z kosmosu niż wydostać się z winiarni. W winiarni przechowują swoje wina wielcy i zamożni tego świata... Putin, Łukaszenko, nawet Tusk... Szejkowie itd. itd. Są też kolekcje win, np. po Hermanie Goeringu. Jest też kilka sal bankietowych. W jednej Putin świętował swoje 50 urodziny... a w innej jest nawet kominek z 60 metrowym kominem. Nieźle!
Jestem zaskoczona, bo dziś dowiedziałam się że każde wino umiera i bardzo stare nie nadają się do spożycia...
Podsumowując: byliśmy już w kilku winiarniach, ale w tej podobało nam się najbardziej. Zwiedzanie trwało ponad półtorej godziny.