Następnie ruszyliśmy w kierunku Butuceni aby zobaczyć Orchei Vechi. Pojechaliśmy z Cricovy autobusem na wylotówkę, potem marszrutką, a potem złapaliśmy stopa. Pan był tak miły, że zawiózł nas do samej wioski, choć nie do końca było mu to po drodze. Klasztor mieści się na górze, u jego podnóża płynie rzeka Raut a wokół pola, winnice i wioska Butuceni. Jest tu też podziemny klasztor z pustelniami wydrążonymi w skałach. Wewnątrz widzieliśmy bardzo starego mnicha... Wyglądał jakby tam mieszkał... Piękne miejsce i magiczne. Nowsza cerkiew jest bardzo ładnie utrzymana i zachowana, ale nie ma już takiego uroku jak ta stara pod ziemią. Po zwiedzaniu poszliśmy do wioski, aby zjeść obiad w restauracji zrobionej w starym domu. Wszystko już drogie pod turystów, ale i tak taniej niż u nas. Sama wioska jest malownicza, domy są odmalowane, porządek w obejściach... Jak na tutejsze warunki jest ładnie, a nawet za ładnie, ale to nic nie szkodzi, to jest ciągle prawdziwa wieś....
Po obiedzie nakarmilismy jeszcze pieska, a potem złapaliśmy marszrutke bezpośrednio do stolicy. Wysiedliśmy na dworcu głównym i poszliśmy na rynek aby kupić ser na kolację. Dziś mamy owczy ser, dość mocno solony.. rewelacyjny. Pod wieczór wróciliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi do hotelu. Pogoda nam dopisała, atrakcje nam się podobały. To był dobry dzień.