Od rana jesteśmy w drodze. Ruszamy przed siebie, na południe. Jedziemy busikiem do Republiki Naddniestrzanskiej, kolejnego kraju którego nie ma na mapie... Uznaje ich tylko Rosja i toleruje Mołdawia ( podobna sytuacja jaka jest w Abchazji czy Osetii). Mają swoją flagę, hymn, rząd, walutę. Na granicy dostajemy karteczkę z komputera, z informacją że jedziemy tranzytem i mamy czas do 21:25 (10 godzin) aby opuścić republikę. W przypadku dłuższego pozostania trzeba zameldować się na posterunku. Na granicy stacjonują pokojowe siły z Rosji uzbrojone po zęby... Słów brak jak na to patrzymy.
Stolica nad Dniestrem - Tyraspol, to przykład klasycznej propagandy sukcesu i komunizmu, i to wciąż!!! Miasto jest czyste, na biało pomalowane są wszystkie krawężniki, na przejściach dla pieszych stoją policjanci i młodzi pionierzy w mundurach... (Dziewczynki mają warkocze z kokardami). Wszyscy wystrojeni jak na święto niepodległości. Główna ulica jest szeroka, z placem defiladowym, na wszystko dumnie patrzy wiecznie żywy Lenin z wysokiego na kilkanaście metrów postumentu. Po drodze jeszcze kilka miejsc pamięci co polegli... 1941,1984, 1991.. znowu młodzi ludzie którym wojna odebrała życie...Nie ma tu zbyt wiele do zwiedzania, ale czuć oddech Ruskich aż dusi. Wszystkie napisy są w cyrylicy, wszyscy mówią tylko po rosyjsku. Na ulicach lepsze fury niż w Mołdawii, lepsze chodniki i ulice... wyremontowany dworzec główny zaskakuje swoim wyglądem. Sukces goni sukces.
Za wiele najwazniejszych sznurków pociąga lokalny oligarcha -Szeryf, który ma tu swoje stacje benzynowe- petro szeryf, sklepy- market szeryf, klub sportowy- FC szeryf... Patrzymy na to i przecieramy oczy...
Zabytków nie ma tu do oglądania, ale klimat jest mocno, mocno komunistyczny. Co chwilę widzimy flagi rosyjskie i Naddniestrza. Wymieniamy dolary na ich walutę aby coś zjeść i kupić pamiątki. Kurs w necie ciężko znaleźć, ale na miejscu kantorów nie brakuje. 1$ = 13 rubli. Ludzie są jacyś wystraszeni, raczej nieuprzejmi, generalnie zachowania jak z "Misia". Przechowalnia nieczynna bo pan poszedł gdzieś, chyba na obiad, w automatach do przechowania były jakieś śmieci, nikt z dworca nie chciał nam przechować bagaży i pomóc. Wreszcie jakaś pani w sklepie zlitowala się nad nami i wzięła plecaki. Przez trzy godziny pochodzilismy po tym mieście i przecieralismy oczy nie raz.... Nie wiem co oni widzą w tych Ruskich i za co ich tak kochają....
Ceny są podobne jak w Mołdawii, nie ma zachodnich sklepów ani marek. Bardzo tani jest koniak z fabryki Kvint, za pół litra 10 letniego, w klasie XO zapłaciliśmy 24 zł ( w Mołdawii 40zł). Niestety, jak to w tym regionie Europy, widać że panowie nadużywają alkoholu, często widać nietrzeźwych na ulicy, na każdym kroku można kupić alkohol, a wino wg ustawy to już nie alkohol....