Rano przybiliśmy do Ushuaia. Zjedliśmy ostatnie przepyszne śniadanie, pożegnaliśmy się z naszymi dobrymi znajomymi i ruszyliśmy przed siebie aby poszukać noclegu. Rejs był świetnym doświadczeniem ale trochę nas rozleniwił, bo wszystko mieliśmy podane na tacy. Nie trzeba było walczyć codziennie o przetrwanie. Od dziś znowu wpadamy w nasz rytm i zaczynamy kolejny etap podróży. Ushuaia to bardzo egzotyczna nazwa i najdalej na południe wysunięta zamieszkała miejscowość w Argentynie. W Chile jest Porto Williams ale nie jest to tak duża i popularna miejscowość. Z Ushuaia ruszają rejsy i wyprawy na Antarktydę i zapewne jeszcze tu kiedyś wrócimy aby ruszyć na południe... Taki jest plan na kiedyś, a plan na dziś to jakoś tu się ogarnąć. Sporo musieliśmy się nadreptać aby znaleźć nocleg. Wszędzie wszystko było zajęte. Wylądowaliśmy w dużym hostelu Los Lupinos, w dormitorium dla 6 osób. My to potrafimy wpadać w skrajności jak nikt.... Hostel ten to trochę moloch i da się przeżyć, ale mierzi mnie brudna kuchnia, brudne materace w pokoju... Szczerze mówiąc to nie mieliśmy już innego wyboru i dlatego tu zostaliśmy, ale nie jest to miejsce warte polecenia.
Byliśmy dziś w dwóch muzeach - Muzeum El Fin del Mundo ( końca świata) i Muzeum Penitenciario. Pierwsze było fajne bo było za darmo :-), a drugie było fajne bo mieści się w starym więzieniu i jest podzielone na działy tematyczne dotyczące: więzienia, sztuki, żeglarstwa, historii miejscowości, Antarktydy.. na pewno nie jest nudno. Nam podobało się, a szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie byliśmy w prawdziwym więzieniu.
Wieczorem zasiedlismy w hostelu i dodaliśmy zdjęcia, zjedliśmy kolację i padliśmy.
Ushuaia leży nad zatoką, a wokół otaczają ją góry. Uliczki są bardzo strome. Jest jedna reprezentacyjna ulica na której mieszczą się główne restauracje i sklepy. Każda boczna już ulica jest o wiele mniej kolorowa i ciekawa. W Ushuaia specjalnością w restauracjach jest bardzo duży krab królewski którego można wybrać z akwarium. My się nie skusiliśmy. Miejscowi rybacy są specjalistami w połowach tego kraba i przez 8 miesięcy wypływają w morze bez względu na pogodę. Generalnie jest tu bardzo drogo, koszmarnie drogo. Mamy nadzieję że na północy będzie taniej.
Pogoda zmienia się tu w 5 minut. Jest słońce, a za chwilę leje i tak w kółko. A my ubieramy się i rozbieramy. Szczerze mówiąc nie irytuje nas specjalnie ta pogoda, bo wiedzieliśmy że tak będzie. Nie mamy jednego ciepłego ubrania, ubieramy się na tzw. cebulkę i generalnie to nie marzniemy, ale trochę tęsknimy już za ciepłem i sandałami.
Kupiliśmy bilety na autobus. W piątek jedziemy na północ, mamy nadzieję że w stronę słońca.
Info dnia, ceny podane w US$
Kanapka w barze dla lokalesow 11$
Bilet do muzeum 23$
Nocleg w dormitorium za osobę 23$
Cola w barze 2$