Po śniadaniu pojechalismy do Parku Tierra del Fuego. Busy odchodzą z głównego parkingu od 9 rano o każdej pełnej godzinie. W Parku jest kilka tras do wyboru. My wybraliśmy trasę brzegiem zatoki w otoczeniu szczytów gór. Pokonaliśmy 10 km bez większych problemów. Na szczęście było sucho, więc nie ślizgałam się na błocie. Przez całą wędrówkę mieliśmy piękną pogodę. Gdy doszliśmy do schroniska pogoda się popsuła i zaczął wiać wiatr i padać deszcz. Schronisko nas rozczarowało, pełna komercja... Jest jedna sala restauracyjna wyłącznie dla gości restauracji i nie można spożywać tam własnego prowiantu. Nie ma innego miejsca dla turystów, nie ma ław i stołów na zewnątrz. Wstęp do parku drogi jak cholera, a nawet za wstęp na wystawę w schronisku trzeba zapłacić... Poczuliśmy się zdegustowani. Cieszę się że byliśmy dziś w Parku, ale ceny za transport i bilety powalają. Późnym popołudniem złapaliśmy powrotny autobus do Ushuaia. Zrobiliśmy zakupy, obiad, a potem zajęliśmy się blogiem i planowaniem dalszej podróży. Jutro mamy pobudkę o 4 rano bo czeka nas długa droga.
Znajdujemy się w miejscu bardzo wysuniętym na południe i przez to, że idzie lato, dni są bardzo długie i prawie nie widzimy nocy. Dziwne to uczucie kiedy o 23 godzinie za oknem świat wygląda jak za dnia. W okresie zimowym dla odmiany nie mają tu dnia, tylko noc i ciągłą ciemność. Naprawdę nie zazdrościmy ludziom życia tutaj. Jutro ruszamy na północ.
Info
Dojazd do parku za osobę 29$
Bilet wstępu do parku 20$
6 jajek w sklepie 1,5$