Dziś od rana wieje jak cholera. W Polsce w taką pogodę ogłasza się chyba zagrożenie klęską żywiołową, a tu jest to chleb codzienny. Trudno rano wyjść z ciepłego śpiwora na dwór. Mamy już systemy ubierania się w różnych sytuacjach, więc nie jest źle. Poszargało dziś nami jak zwykle we wszystkie strony. Wyglada na to że właśnie tak ciepło pożegnamy się dziś z Patagonią. Na pewno będziemy tęsknić.
Dziś wieczorem mamy autobus. Musieliśmy więc tak się zorganizować aby zobaczyć coś jeszcze i zdążyć na autobus. Chcieliśmy pojechać do El Pilar, aby wrócić z powrotem na miejsce przez góry. Niestety, bardzo poranne busiki odjechały i został nam autostop. Przez godzinę machaliśmy ale nikt się nie zatrzymał, niestety. Po więc na Mirador de los Condores i Mirador de las Lagunas. W sumie zrobiliśmy 10 km, nie zmęczyliśmy się tak jak wczoraj, więc łatwiej będzie przeżyć nam dzisiejszą podróż. Mamy do pokonania ponad 1400 km i będziemy w drodze 24 godziny. Argentyna to wielki kraj i sama podróż przez nią kradnie nam strasznie dużo czasu. Miejscowość El Chalten w której wciąż jesteśmy, to bardzo urocze miejsce na naszej drodze. To młode i rozwijające się miasteczko powstałe w 1985 roku jako odpowiedź na Chilijskie roszczenia terytorialne. Miasteczko leży w zakolu rzeki w okolicy pięknych gór. Dzięki temu powstała super baza wypadowa do parku i w góry. Do tego roku nie było tu dużego sklepu tylko kioski, więc jedzenie było bardzo drogie. My zrobilismy zakupy w El Calafate dzięki poradom spotkanych ludzi. Podczas naszego pobytu tutaj zatowarowywany był pierwszy miejscowy market. Dzięki temu ceny stają się trochę bardziej do przyjęcia. Ale i tak w kiosku za jedną bułkę zapłaciliśmy dolara... Tak to już bywa w kurortach.
Patagonia to jedno z niewielu miejsc na ziemi do którego będę chciała wrócić. To dzika, surowa przyroda, niedostępna dla człowieka, bardzo wymagająca ale piękna. To właśnie urzekło nas w tej krainie. O wiatrach w Patagonii można by napisać gruba powieść. Są wiatry ciągle wiejące, uderzające, pchające do przodu, opóźniające kroki, podrywajace piach w oczy, wyciskające łzy, zabierające poczucie równowagi, zapierające dech w piersiach...
Mamy wrażenie że czasami tak wiało, że Chińczykom i Japończykom prostowaly się oczy!
Teoretycznie nie zrobiliśmy tutaj nic ponadprzeciętnego a ja jednak czuję dumę i już tęsknię za tym miejscem. Myślę że Patagonia bardzo nas zahartowała, dała poczucie wiary w siebie, w swoją siłę każdego z osobna i nas razem. Przestaliśmy się bać innych wyzwań w zimnych rejonach świata. Jesteśmy silniejsi, mądrzejsi i bardziej otwarci. To piękny kawałek świata, nie zadeptany przez ludzi, bez tłumu turystów. Aby dotknąć piękna tego miejsca trzeba się trochę natrudzić ale satysfakcja jest gwarantowana. Wyjeżdżam stąd z wielkim niedosytem ale czeka na nas północ i kolejne przygody. Dziękujemy Ci Patagonio za wszystko co nam dałaś i za to że mogliśmy Cię poznać... Dziękujemy, że byłaś dla nas tak bardzo łaskawa.