W nocy przeszło kilka tropikalnych ulew. Pierwszy raz pomyśleliśmy że na szczęście nie śpimy w namiocie (tylko dlatego że kamping był daleko od miasta), obawiam się że płynęlibyśmy już Rio Iguazu na południe... Rano ciężko było wstać, ołowiane niebo nie zapowiadało nic dobrego. Mimo to dziś pojechaliśmy zobaczyć Wodospady Iguazu, to jeden z siedmiu cudów natury. Powiem tak, park jest wart każdego z 500 pesos które wydaje się na bilet wstępu. Na pierwszy ogień poszła Garganta del Diablo. Można dojechać do niej ekologiczną ciuchcią lub dojść na pieszo. Od ostatniej stacji kolejki idzie się jeszcze około kilometra przez mostki, aż dochodzi się do celu. Ponieważ obecnie dość mocno i często pada, to widać to w sile wodospadu. Wrażenia niesamowite, ogrom przyrody, moc, siła wody - wszystko po prostu zachwyca. W jednym miejscu woda uderza z tak wielką siłą, że mgła unosi się w powietrze i moczy wszystko, i wszystkich wokół. Płaszcze deszczowe trochę nas uchroniły, ale i tak w połowie byliśmy mokrzy. Widok na wodospady jest hipnotyzujący...
Następnie odwiedzilismy Circuito Superior. Trasa ma około 1,5 km i można oglądać wodospady z górnego poziomu, jakby od źródła. Z jednej strony widać spokojnie płynąca rzekę, a z drugiej żywioł który jest piękny i przerażający jednocześnie. Na koniec przeszliśmy Circuito Interior, tj. trasę na najniższym poziomie. W ostatnim punkcie widokowym można było niemal dotknąć wodospadu, a na pewno można było przemoknąć do suchej nitki. Pęd wody, kropelki mgły były tak mocne, że kiedy stałam przy wodospadzie miałam problem z oddychaniem. Tym razem nie założyliśmy peleryn i skończyło się na kompletnym przemoczeniu. Jest coś tak magicznego w tych wodospadach, że gęba śmieje się sama i to od ucha od ucha.
Oprócz wodospadów w parku widzieliśmy piękne motyle, kolorowe ptaki i przemiłe szopy które bytują głównie w okolicach restauracji na terenie parku.
Szlaki są bardzo dobrze oznakowane, podchodzi się bardzo blisko do wodospadów i to na różnych poziomach, jest czysto, panuje porządek, nawet w kierowaniu ruchem przy kolejce... Park jest bardzo dobrze przygotowany na przyjęcie turystów.
W zeszłym roku widzieliśmy Wodospady Wiktorii i bardzo nam się podobały. Musimy stwierdzić jednak że Wodospady Iguazu są bardziej spektakularne.
Dziś było trochę pechowo, a to dlatego że niestety: przez pół dnia mieliśmy ołowiane niebo i zamókł mi aparat na pierwszym punkcie ( mimo że go chroniłam przed wodą). Na szczęście wieczorem już było wszystko ok, ale zdjęcia robiłam tylko telefonem. Zła jestem i tyle.
W parku byliśmy dobre 5-6 godzin i szczerze mówiąc trochę się nachodziliśmy, ale było warto! Iguazu to miejsce na ziemi, które polecamy, polecamy, polecamy!
W drodze powrotnej, już w samym Puerto Iguazu, zajechaliśmy na punkt widokowy gdzie stykają się trzy granice: brazylijska, paragwajska i urugwajska. Ciekawe... Trzy kraje, trzy granice, dwie rzeki...
Zmęczeni ale szczęśliwi, nie mogliśmy sobie odmówić wizyty w znajomej peruwiańskiej knajpce:-)
Dziś był bardzo udany dzień.
Ceny: bilet wstępu 500 pesos
Dojazd autobusem 150 w dwie strony