Rano ruszamy zwiedzać Hawanę. Doszliśmy do placu Parque centrl i tam wzieliśmy autobus hop on-hop off, zwany przez nas hopsa, hopsa. Autobus ten ma dwie trasy, oznakowane T1 oraz T3. Można do niego wsiadać i wysiadać w ciągu dnia ile razy się chce. My wybraliśmy T1. Jesteśmy w lekkim szoku, bo po pierwsze, że taki autobus (piętrowy) jeździ po Hawanie oraz po drugie, że kupilismy na niego bilety (10 CUC/os.). Zrobiliśmy całą rundę autobusem, pochodzilismy m. in. po Placu Rewolucji, Starej Hawanie, widzieliśmy katedrę, wielki cmentarz, kapitol (nadal w remoncie), cały Malecon, twierdzę i duużo więcej...
Stara Hawana jest odrestaurowywana od kilku lat. Kamienice przechodzą gruntowny remont, niektóre są wyburzane. Nasze oczy mogą dopatrzyć się teraz piękna, które zostało utracone przez ostatnich 70 lat. Wokół powstają sklepiki z pamiątkami, bary, restauracje, galerie... Wszystko co potrzebne jest turystom do szczęścia. Kubańczycy zostają predsiębiorcami, sprzedają, wynajmują pokoje i apartamenty. Zaczynaja żyć z turystyki. Niestety zaczynają oszukiwać w restauracjach, podając zawyżone rachunki. Generalnie ludzie sa bardzo mili, widać jednak jak bardzo zależy im na tym, aby zarobić pieniądze. Nie wiemy jakie tutaj są realia jesli chodzi o pracę w sektorze prywatnym, komu i ile trzeba oddać, a ile zostaje w kieszeni.
Jeszcze parę lat temu wszyscy (oprócz władzy) byli równi i nie mieli prawie nic. Teraz zacznie się rozwarstwienie ( w związku ze zróżnicowanymi zarobkami) i różnice w tym czego ludzie mogą się dorobić.
Oczywiście że Kuba która była jeszcze za czasów Fidela była może bardziej atrakcyjna dla turystów, bo była odizolowana od wszystkiego, ale na Boga, ci ludzie przecież mają prawo żyć lepiej, więc jesli tylko ich życie może się zmienić na lepsze, to my trzymamy za nich kciuki. Władza zapewniała edukację, kulturę, dostęp do służby zdrowia. Teoretycznie przecież nic więcej nie potrzeba było. Ale to było bardzo teoretyczne. Wydaje mi się, że socjalizm jest tylko dobry w teorii, w rzeczywistości nikomu jeszcze szczęścia nie przyniósł.
Zmiany pędza tu w zawrotnym tempie. Brat Fidela pozwolił ludziom zarabiać pieniądze, w sklepach pojawiło się więcej towarów, na ulicach widać lepsze samochody. Sklepy są nadal dla kubańczyków i dla turystów, ale w tych drugich moga już kupować mieszkańcy. Fakt ze półki są zapełnione jednym rozłożonym na 3 metry towarem, ale nie są puste. W sklepie elektrycznym asortyment składał sie z trzech rodzajów towaru, cały sklep! Nie wiemy też na ile stać przeciętnego Kubańczyka. Na ulicach widać też osoby które sprzedaja warzywa i owoce pchając wózki przez pół miasta.
Z fast foodów bardzo popularna jest tzw. pizza, czyli placek posmarowany ketchupem. Często można spotkać lodziarnie, z kręconymi lodami w bardzo niskiej cenie 3CUP, czyli niecałe 40 groszy.
Ludzie mają tu komórki, korzystają też z internetu. W każdej miejscowości są hot spoty. Aby z nich korzystać należy kupić kartę-zdrapkę z loginem oraz hasłem i już można zobaczyć jak wygląda świat wokół Kuby. Jakość internetu jest różna, ale ludzie mają kontakt z resztą świata... Raul chyba zobaczył jak ważną częścią gospodarki jest turystyka i postanowił w nią zainwestować. Hotele, firmy transportowe, fabryki cygar to wszystko jest państwowe. Zwykli ludzie mogą wynajmować pokoje (casa particular), sprzedawać pamiątki, pracować w restaurcjach i hotelach. Należy pamiętać, że ważną częścia ich zarobku są napiwki...
W Hawanie bardzo popularne jest wynajęcie samochodu z kierowcą. Cały myk polega na tym, że samochody są z lat 50-tych i są amerykańskie. Cudowne kolory, pięknie zachowane auta i atmosfera Hawany... Tych samochodów jest naprawdę bardzo dużo i nie dziwi nas, że cieszą się wielką popularnością. Na dalszym planie są samochody z dawniej zaprzyjaźnionych krajów czyli łady, fiaty (też polskie maluchy), moskwicze. One nie mają juz bajkowych kolorów, ale są popularne. Najmniej jest nowych samochodów, głównie dziwnych chińskich marek, choć prawdziwe mercedesy też widzieliśmy. Na ulicach w centrum miasta nie ma korków, ruch jest bardzo ograniczony. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest to stolica, a ulice maja po kilka pasów w jedną stronę i nie ma prawie ruchu, to miasto wygląda troche jak wymarłe. Nie muszę dodawać, że wszystkie stare samochody palą jak smoki, jest mnóstwo zapomnianego przez nas dymu . Tylko czekać jak pojawi sie smog.
Momentami jak patrzeliśmy na Hawanę, która jest “przed remontem”, to widzieliśmy kadry z fimów wojennch. Ruiny, gruzy, stare samochody... nie mogliśmy uwierzyć i przecieraliśmy oczy, jak bardzo zniszczone jest to miasto. Tu przez kilkadziesiąt lat władza nic nie robiła. Wieczorami boczne ulice w centrum nie są oświetlone, widać wtedy jak bardzo skromnie mieszkają tam ludzie. Krata zamiast drzwi, salonik, kąt na kuchnię i możejakiś pokój z tyłu. Często te mieszkania były ciemne, pozalewane od wody, z odpadającymi tynkami. Na ulicach często nie było asfaltu, dziury i wszechobecny gruz. Zazdroszczę narodowi kubańskiemu, że pomimo ciężkiej historii i trudnego życia, są tak pogodnymi ludźmi. Miejmy nadzieję, że nadchodzące zmiany będą pozytywne i dadzą im wiecej dobrego niz złego.
Mnóstwo rzeczy które tu widzimy przypominaja nam Polskę kiedyś i cały wschodni blok. Beton jest wszechobecny, toporne wieżowce, monumentalne pomniki, obskurne cementowe przystanki i ławki, hasla propagandowe pisane na murach... Tylko błękit oceanu i ludzie mają w sobie radość, reszta to jeden wielki smutek...
Musimy przyznać, że ludzie tutaj wyglądają stosunkowo dobrze, nie chodzą w porwanych ubraniach czy bez butów ( co widzieliśmy już, np. w Afryce). Widać, że większość ciuchów jest z zagranicy. W Hawanie, pomimo upału, panie często nosza kabaretki lub inne rajstopy we wzory. U Panów popularne są ozdoby w kolorze złota, czyli grube łańcuchy, bransolety, sygnety, zegarki - na bogato.
Hawana bardzo nam sie spodobała. To wyjątkowe miasto, z wyjątkowym klimatem i atmosferą. Ma w sobie coś magicznego, zawieszonego w czasie między tym co było, a tym co będzie...