Rano pożegnaliśmy z wielkim żalem naszych gospodarzy. Przemili, serdeczni starsi ludzie z sercem na ręku. Pierwszy raz tak bardzo żałujemy, że tak mało mówimy po hiszpańsku. Spanie w casach, wśród zwykłych ludzi, ich otwartość na drugiego człowieka, szklanka rumu wieczorem to fantastyczne argumenty do tego, aby rozmawiać... na ile mogliśmy staraliśmy się, ale były to ubogie rozmowy. Czasami jak ktoś znał angielski mogliśmy wejść głębiej w niektóre tematy. Prawda jest taka, że ludzie tutaj są fantastyczni. W każdym domu witano nas jak kogoś wyjątkowego, z szerokim, szczerym uśmiechem na twarzy, na powitanie częstowali nas sokiem lub kawą, z troską pytali sie jak minął dzień i jakie mamy dalsze plany, pomagali znaleźć tańszy transport, a na koniec płakali na pożegnanie i machali całą rodziną aby odprowadzić nas wzrokiem...
Starsze małżeństwo z La Boca zostanie w naszych sercach na zawsze. Czasami tak jest, że czujesz dobroć która bije od ludzi, czujesz prawdę, uczciwość. Nie musisz znać żadnego języka aby to poczuć. My czuliśmy to w tym domu. Ja oczywiście popłakałam się na koniec, ale cóż, ja juz tak mam... Szczególnie szanuję ludzi, którzy szanują innych ludzi, no i zwierzęta.
Podziwiam Kubańczyków za ich uśmiech, radość życia, umiejętność cieszenia się z niewielkich rzeczy. Zazdroszczę im tego jako narodowi. Chciałabym bardzo, aby Polacy byli tacy, aby dawali sobie energię i radość, bez względu no to co było i co jest. My mamy w sobie jakiś chory romantyzm, zbyt rozwiniętą rozkminę o tym co było, kto co nam zrobił i dlaczego...
Kuba to miejsce, do którego będziemy chcieli wrócić, może za 10, może za 15 lat... trzymamy kciuki za lepsze życie ludzi tutaj mieszkających.
Bez problemu dojechaliśmy “taxi” do Trynidadu. Auto ledwo trzymało się kupy, nie miało klamek, deski rozdzielczej, wszystko było na drucianą skrętkę (trytytek tu nie znają), ale działało. Słyszeliśmy z kilku źródeł, że stare amerykańskie samochody z lat 50-tych poprzedniego wieku kosztują tutaj nawet 20-25 tysięcy dolarów! Po prostu nie ma nowych samochodów na rynku. Właściciele wciąż nie chcą odsprzedawać starych aut, nowe się nie pojawiają, no to ceny szybują w górę jak najnowsza rakieta NASA...
W miasteczku tak szybko się uwinęliśmy, że złapaliśmy autobus na plażę Ancon o 11 godzinie. Na plaży nie było tłoku, bo było mało słonecznie. Musimy przyznać, że ta plaża jest super - bez tłumu, bez naganiaczy, z normalnymi cenami.... np. za leżak płaciliśmy 2 CUC, a na północy ludzie płacili 10 CUC.... Fakt, że widać zaczęta jakąś budowę, ale zostają jeszcze kilometry dzikiej plaży, więc upłynie jeszcze dużo czasu nim powstanie tu resort na miano Varadero.
Późnym popołudniem wróciliśmy do miasteczka, wykąpaliśmy się i poszliśmy na spacer. Po zachodzie Trynidad stał się ładniejszy.... Mrok przykrył to co brzydkie, a z każdej knajpy dochodziła muzyka. Trynidad to raj dla wielbicieli kubańskiej muzyki. W Casa de musica na żywo grał jakiś zespół, cały wieczór można było spędzić na słuchaniu lub tańczeniu. My znaleźliśmy na ulicy obok głównego placu, bar z drinkami za 1CUC. Barmani robili dobre, duże, tanie drinki, więc postanowiliśmy pomóc im zyskać klientów. Usiedliśmy przed knajpą i razem z jednym kelnerem zaczepialiśmy turystów, robiąc reklamę. W rezultacie knajpa się zapełniła, kelnerzy bardzo nam dziękowali, a my mieliśmy bardzo udany i wesoły wieczór, tym bardziej że spróbowaliśmy wszystkie rodzaje drinków w barze... na dodatek poznaliśmy sympatycznych ludzi z różnych stron świata.
W każdej mijanej knajpie była muzyka na żywo lub rzadziej, z jakiegoś nośnika. Muzyka na Karaibach musi być głośna, to oczywiste. Ja lubię bardzo kubańską muzykę i muszę przyznać, że była to uczta dla uszu. Niektóre kawałki Buena Vista nie wiem ile razy już słyszałam, ale nadal nie nudzą mi się i śmieje mi się gęba. Na dodatek okazało się, że nasz nocleg jest pomiędzy dwoma tawernami i w obu gra muza. W rezultacie mieliśmy stereo prawie do północy, i to z najlepszymi kubańskimi szlagierami. To wspaniałe uczucie, kiedy leży się w łóżku po całym dniu, przed oczami odtwarza się zapisane obrazy i słucha muzyki na żywo. W sercu ma się radość, pomimo wszystko... Oby tą radość umieć zachować na dłużej, odtworzyć w domu...