Wg przewodnika w Mexico city żyje ponad 24 miliony ludzi... (W warszawie 2 miliony). To niewyobrażalnie wielkie miasto, ale miasto które na pewno warto zobaczyć, poczuć jego energię.
Rano kupiliśmy bilety na autobus hopsa - hopsa. Okazało się, że jeździ on tutaj na czterech liniach (jeździ się na jednym bilecie). Pierwszą trasę wybraliśmy na przejazd do sanktuarium Matki Boskiej z Gwadelupe. Jest to wyjątkowe miejsce dla meksykanów (trochę jak Częstochowa dla Polaków). Sanktuarium to wielki kompleks z placem, kościołami, wzgórzem, ogrodem - całym zapleczem dla pielgrzymów. W samej bazylice wszystko jest tak zorganizowane, że pomimo mszy, można wejść jakby pod ołtarz i stamtąd, zobaczyć w miarę z bliska cudowny obraz, poruszając się ruchomym chodnikiem (jak na lotnisku). Wszystko przebiega bardzo sprawnie. Przebywanie tam jest trochę męczące ze względu na tłumy ludzi, sprzedawców dewocjonaliów, pamiątek czy jedzenia... Pojechaliśmy znowu do centrum i zmieniliśmy autobus na linię nr 1. Autobus jedzie po najbardziej atrakcyjnych miejscach miasta. Każdy znajdzie coś dla siebie od zabytków, pomników, sztukę ulicy (piękne murale), przez muzea, po ogród botaniczny, parki czy nowoczesne instalacje artystyczne.. Co jakiś czas robiliśmy sobie przystanki na kawę, zdjęcia, spacer. Jesteśmy zaskoczeni miastem, bo ono nie zabija smogiem, nie przytłacza swoim ogromem. Co chwilę widzimy park, skwer, fontanny. Można ukryć sie przed słońcem, odpocząć od hałasu. Miasto z jednej strony ma dużo zabytków, z drugiej wielkie wieżowce i nowoczesne budowle. Każda boczna ulica to stragany z jedzeniem, sklepy ze wszystkim. Odwiedziliśmy też kolorowe Chinatown - chińska dzielnicę z machającymi złotymi kotkami, amuletami, ciastkami ryżowymi, parasolkami...
Ulice przemierza morze ludzi, na drogach są korki. Często widzimy bezdomnych ludzi ze swoim całym dobytkiem w rękach. Pod kościołami siedzi sporo kalek i chorych. Typowe widoki dla metropolii. W którą stronę się nie popatrzy, można zobaczyć skrajności.
W jednym z kościołów spotkaliśmy rodaka, Krzysztofa, który obecnie przebywa tutaj u swojej dziewczyny. Powymienialiśmy się odczuciami, serdecznie pogadaliśmy i ruszyliśmy każdy w swoją stronę.
Dziś jesteśmy cały dzień na nogach. Troche jesteśmy słabi, bo miasto jest na wysokości 2200 m npm. Jest tu zdecydowanie chłodniej niż było na Kubie. Nosimy zakryte buty, długie spodnie i polary. W nocy temp wynosi około 7 stopni, a w dzień około 25 st.